Shannon

Jesteśmy wolni – wywiad z Marią Rumińską z zespołu Shannon

Folkowa formacja Shannon powróciła z nowym albumem zatytułowanym Crowded Head. Każda nowa muzyka od olsztynian to niewątpliwie święto dla fanów tradycyjnej, irlandzkiej muzyki i nie inaczej jest w przypadku najnowszego dzieła od Shannon, a jest to album z kilku powodów wyjątkowy, o czym opowiedziała mi w rozmowie ze mną Maria Rumińska, członkini zespołu. Zapraszam do lektury.

Gratuluję nowego albumu! To już dziewiąty krążek w Waszej bogatej karierze. I pierwszy tak wyjątkowy, bo fani zostali bezpośrednio zaangażowani w jego powstanie. Co Was skłoniło do tego, aby album wydać samemu, dzięki środkom z kampanii crowdfundingowej?

Dzięki – każda nowo wydana płyta to dla nas duże emocje. Cieszymy się, że wszystko się udało, a sama płyta tak się podoba. Pozwolę sobie rozdzielić ostatnie pytanie na dwie części. Decyzja o wydaniu płyty samodzielnie, czyli bez udziału wytwórni, została podjęta już dawno temu. Jest to nasz piąty album z kolei wydany „własnym sumptem”. A czemu skorzystaliśmy z crowdfundingu? To raczej oczywiste. Zbiórki pieniędzy przeważnie wynikają z trudnej sytuacji i konieczności. W naszym przypadku również tak było.

W książeczce dołączonej do płyty piszecie, że jesteście: papierkiem lakmusowym branży muzycznej. Rozumiem, że chcecie przez to przekazać, że w Polsce nie ma według szefów wytwórni płytowych miejsca dla muzyki takiej jak irlandzki folk? Z tych słów wysuwa mi się jeden wniosek: że nie bardzo lubicie krajową branżę muzyczną.

Nie bardzo rozumiem, czemu wyciągnął Pan taki wniosek z tych słów. Raczej stwierdzenie, że jesteśmy papierkiem lakmusowym branży muzycznej, (rozwinięte zresztą w dalszym ciągu słowa wstępnego do płyty), obrazuje,  jak wygląda nasza – muzyków niezależnych – sytuacja na rynku. Faktycznie zmiany gospodarcze w kraju mają bezpośredni wpływ na ilość naszych koncertów, ale równolegle z nami odczuwają je na swój sposób wszyscy w branży artystycznej. Jesteśmy zespołem niezależnym. Jest to nasz wybór i decyzja – nasza sytuacja nie różni się jednak z zasady od sytuacji podobnych grup w innych krajach na świecie. Raczej polityka kulturalna w Polsce jest w dalszym ciągu bardziej chaotyczna niż gdzie indziej. Miejsce i waga kultury są bagatelizowane przez kolejne rządy i różnorodność artystyczna sprowadzana jest do komercyjnych produktów lub politycznie poprawnych projektów. Ale to temat na inną rozmowę. Swoją drogą nie wiem, czy dla szefów wytwórni jest, czy nie ma miejsca na irlandzki folk. W ogóle mnie to nie interesuje.

Z Polski do Irlandii jest kawałek drogi, ponad 2000 km dystansu. Granie irlandzkiej muzyki w Polsce zniekształca trochę jej ducha, charakter? Pytam się, bo w Waszej twórczości można spotkać również elementy z innych regionów świata i pytanie tylko, czy jest to celowe, świadome działanie, czy jednak po prostu wypływa to z dystansu, który dzieli Polskę od zielonej wyspy.

Gdybyśmy ten odcinek drogi musieli pokonywać, dajmy na to na osiołku – to według Pana teorii więcej znalazłoby się w Shannonie wpływów folku z Niemiec czy Beneluksu niż ze Skandynawii czy Bałkanów… :). A tak na poważnie, to nie ma w naszych utworach inspiracji przypadkowych, które wynikają z dużej odległości. Albo z czegokolwiek innego. Zawsze podkreślamy, że jesteśmy Polakami i nie zamierzamy zmieniać obywatelstwa albo kreować sobie nowej, irlandzkiej genealogii.

Gramy folk irlandzki, jednocześnie kochamy folk w ogóle każdy. I chociaż Shannon jest  zespołem wykonującym muzykę krain celtyckich i staramy się to robić poprawnie z perspektywy autochtonów, to pozwalamy pozostałym naszym inspiracjom się przenikać. I jednocześnie staramy się honorować również ich poprawność wykonawczą. Jesteśmy wolni.

Repertuar na Crowded Head w większości złożony jest z tradycyjnych utworów. Dobieraliście te pieśni według określonego klucza? Jak wyglądał ten proces?

Dla nas proces doboru utworów na płytę czy koncert jest prosty. Gramy i śpiewamy dokładnie to, co nam się podoba. Nie ma innego klucza.

Na Crowded Head wyróżnia się Bedlam Boys. Nie tylko tematyką, którą paradoksalnie da się przełożyć na czasy nam współczesne, ale i muzyką. Prosty rytm wprowadza w trans; kawałek, pomimo że słychać w nim folkowe instrumenty, brzmi bardzo nowocześnie. Celowo rozłożyliście tak akcenty, aby słuchacz odnosił takie właśnie wrażenie?

Aranżacja Bedlam Boys była podyktowana głównie interpretacją tekstu i jego dramaturgią. Fabuła się rozkręca – przygody Toma są coraz bardziej zwariowane. Nie zakładaliśmy „nowoczesnej” aranżacji. W każdym razie nie bardziej niż w innych naszych utworach. Ale „transowość” jest oczywiście zamierzona. Zastanawiałabym się, czy pytanie o zamierzone unowocześnianie nie powinno być bardziej skierowane do koncepcji aranżacyjnej Rocky Road to Dublin. Tam faktycznie takie założenie było. Widocznie nie jest to czytelne ;).

SHANNON - BEDLAM BOYS (official video)

Świetne wypadł też teledysk do Bedlam Boys. Fabularyzowany, z Wami, jako aktorami. Sadząc po efekcie końcowym, praca nad teledyskiem była ciężka, ale chyba i satysfakcjonująca?

Dokładnie taka była. Ponadto zaangażowało się w nią bardzo dużo zdolnych ludzi: Ula Kijak – wybitna reżyserka teatralna, Dominika Skaza – znakomita scenografka, Bartek Ciesielski – doskonały operator i cała ekipa produkcyjna pod opieką Tomasza Drzewieckiego. Nie wyobrażaliśmy sobie do końca, na co się decydujemy, aż wszystko ruszyło z kopyta. Niesamowite doświadczenie. Teraz już tylko pozostaje nam czekać na propozycje ról filmowych ;).

Soggy’s/Farewell to Whalley Range/Trallpolska przykuwa moją uwagę ostatnia część kompozycji zatytułowana, no właśnie, Trallpolska. Skąd w tej instrumentalnej pieśni wzięła się nazwa „Polska”?

O, to zaskakujące pytanie, zważywszy na wielką popularność skandynawskiej muzyki u nas w kraju. Polska jest tańcem ludowym istniejącym we wszystkich krajach skandynawskich pod tą samą lub zbliżoną nazwą – jednocześnie jest homonimem dla nazwy naszego kraju. Nie ma w tym przypadku. Rzekomo polska wywodzi się od naszych tańców dworskich i wywędrowała ok 17 wieku na północ Europy, by w takiej właśnie formie jak na przykład Trallpolska przetrwać po dziś dzień.

W zaśpiewanym po galijsku Tri Martolod wędrujecie w rejony Bretanii. O czym opowiada ta pieśń?

Tri Martolod faktycznie sprowadziliśmy do naszego kraju pod koniec lat 90. z Bretanii – wydany został wtedy na albumie Shannon po raz pierwszy. Po 16 latach postanowiliśmy nadać mu nowy kształt i zarejestrować wersję z jeszcze jedną, dodatkową zwrotką i wyraźniejszą wymową bretońską. Opowiada o wyprawie morskiej trzech młodych marynarzy, którzy dopływają do Nowej Fundladii w Kanadzie, rzucają w porcie kotwicę i spotykają w młynie dziewczynę, która twierdzi, że spotkali się już wcześniej. Miało to miejsce na francuskim targu w Nantes, gdzie wybierali zaręczynową obrączkę. Czyli tematyka aktualna zawsze – miłosno-emigracyjna.

Ganja Man łączycie muzykę irlandzką z jamajską. Skąd pomysł na niecodzienne połączenie dwóch, wydaje się odmiennych, muzycznie nurtów?

Mieliśmy wielką ochotę na takie połączenie i je zrobiliśmy. W decyzji pomógł fakt, że w zespole mamy naszego prywatnego „mistrza dubów”, czyli basistę Jacka Fedkowicza. Kiedyś na próbie graliśmy sobie dla rozprężenia i po minucie wiedzieliśmy, że mamy kawałek na nowy album :).

Stick to The Cratur’ to pieśń o miłości do alkoholu. Podzielacie poglądy płynące z tekstu? :).

Odbieramy tę pieśń jako obdarzoną „typowo wyspiarskim” poczuciem humoru. Z błyskiem intelektu i dużym dystansem. Oraz jako pieśń, która ma wszystkim przeciwnikom alkoholu przedstawić argumenty w jego obronie. I myślę, że akurat Polacy specjalnymi przeciwnikami picia nie są i przekonywać ich do niczego nie trzeba. Nas również nie trzeba. Chociaż, z tego co mi wiadomo, nikt w zespole nie pił bimbru w kołysce – czyli nie podzielamy tej miłości aż do tego stopnia, co narrator.

Kiedy i gdzie będziemy mogli w najbliższym czasie usłyszeć Shannon na żywo?      

Jak najszybciej – trasy są planowane i programowane, nie możemy niestety jeszcze  niczego podać konkretnie, ale za to odsyłamy na naszą stronę www.shannonband.com oraz na profil facebook gdzie wszystko będziemy aktualizować i informować na bieżąco.

Dziękuję za rozmowę!

Fot.: Wille Dillon.

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *