Joker

Joker podpala świat – Todd Phillips – „Joker” [recenzja]

Joker w obliczu ostatnich medialnych wydarzeń, nabrał nieoczekiwanej aktualności. Fala protestów i zamieszek, która rozlała się po USA i Europie, sama w sobie jest wymownym komentarzem do wizji, którą nie tak dawno, zaprezentował kinomanom Todd Phillips. Po raz kolejny zostało dowiedzione, że teksty kultury „niewysokiej“, za jakie uważane są komiksy, mimo tego, że będąc sztuką obrazkową, siłą rzeczy, skupiają się na formie, w swej treści bywają przenikliwym barometrem nastrojów społecznych i kulturowych przemian. A w rękach reżysera z wizją, jakim okazał się Phillips, potrafią na wielkim ekranie nie tylko ożyć, ale żyć swoim niezależnym życiem, multiplikując w niezliczonej ilości kontekstów. Nie raz wyprzedzając rzeczywistość.

Przepis na socjopatę

Artur Fleck to czterdziestokilkuletni samotny, wychowany bez ojca, zdziwaczały odludek. Mieszka z matką w zaniedbanym mieszkanku, w podłej dzielnicy zdehumanizowanego do granic możliwości Gotham City. Artur, w wyniku swoich doświadczeń i sposobu, w jaki został wychowany, jest skazany na brak sukcesu. Na dodatek cierpi na wyjątkowo widowiskowe zaburzenie psychiczne, które skazuje go na prawie całkowitą alienację. Amerykańska kultura popularna otoczyła ten typ bohatera swoistym kultem. Czyż niepozorny, dobroduszny, poniewierany i lekceważony przez otoczenie nieudacznik nie stał się idealnym protagonistą, trzymających w napięciu opowieści o brutalnych i niewytłumaczalnych zbrodniach?

Joker

Krwawe opowieści pełnią w masowej świadomości podwójną funkcję. Wentyli bezpieczeństwa, rozbrajających nasze mroczne i niebezpieczne instynkty. I zarazem projektorów, wyświetlających w powiększeniu, w hiperboli, największe lęki człowieka ponowoczesnego. I już nie wiadomo, co było pierwsze, kura czy jajko. Czy dawny strach przed odmieńcami, ludźmi psychicznie chorymi, jurodiwymi zaowocował w naszym świecie dobrobytu, sukcesu i lansu, niechęcią wobec trzymających się z boku samotników? Czy popkultura zaszczepiła w zbiorowej wyobraźni lęk przed dziwakiem z sąsiedztwa, który jak bomba z opóźnionym zapłonem, prędzej czy później, musi wybuchnąć? Mszczący się na społeczeństwie na wszystkie upokorzenia i krzywdy Artur Fleck, alias Joker, jest jedną z ikonicznych postaci tego nurtu. Człowiek zaszczuty, złamany przez toksyczną, ingerującą matkę i szydercze, bezduszne, obojętne społeczeństwo. Artur wpisuje się w modny nurt psychoanalizy w wersji pop, doszukującej się przyczyn zwyrodnienia każdego seryjnego zabójcy czy innego psychopaty, właśnie w relacji z matką.

A jednak opowieść o Jokerze w interpretacji Todda  Phillipsa zyskuje nieoczekiwaną głębię. Reżyser pozwala nam zajrzeć wgłąb niestabilnego umysłu bohatera. Joker przestaje być jedynie komiksową ikoną. Genialny w tej roli Joaquin Phoenix bezlitośnie prowadzi widza przez meandry i zawiłości umysłu, popadającego w psychozę.

Społeczeństwo jest niemiłe

Najbardziej istotne w porównaniu z wcześniejszymi wersjami tej kultowej już historii jest nieco inne rozłożenie akcentów. Relacja Artura z otoczeniem jest punktem wyjścia do rozważań o genezie i istocie zła. Phillips przemyca pytania o odpowiedzialność otoczenia za stan psychiczny jednostek, uważanych za zaburzone. Odpowiedzialność nadopiekuńczych matek, brutalnych ojców, obojętnego otoczenia. Zło nie bierze się znikąd, nie jest mistyczną zagadką, nie ma pozaziemskich korzeni. Zło jest namacalne, przyziemne, nosimy je w sobie. Reżyser zdaje się mówić, że tylko czeka na sprzyjające okoliczności, by móc podnieść łeb.

Joker tańczy na wulkanie

Osobnym tematem są obłędne zdjęcia. Gotham przepuszczone przez filtr wrażliwości autora zdjęć Lawrence Shera jest tak odrażające, okrutne i psychodeliczne, jak nigdy wcześniej. Jest miastem-molochem, miastem z sennego koszmaru, miejscem wręcz niemożliwym do życia. W takich paskudnych dekoracjach każdy by zwariował. Jeśli dodać do tego klimat beznadziei, biedy, bezrobocia, brudu (strajk śmieciarzy), arogancji elit i nieustannego zagrożenia przemocą, otrzymujemy prawdziwie wybuchowy koktajl.

Joker

No i muzyka! Sztuka sama w sobie, znakomicie broniąca się jako autonomiczne dzieło. Jako komentarz do oglądanej historii, prawdziwy fenomen. Zapadająca w pamięć, niełatwo się po niej otrząsnąć. Całkowicie zasłużony Oscar dla Hildur Guônadóttir, znanej już jako autorki równie wspaniałej ścieżki dźwiękowej do serialu Czarnobyl. Skandynawska melancholia pasuje do mrocznej opowieści o życiowym rozbitku, wprost idealnie.

W ujęciu Phillipsa opowieść o ikonie popkultury staje się mrocznym, ciężkim, psychologicznym dramatem o przedstawicielu najbardziej uciskanej i wyalienowanej grupy społecznej. Także dlatego, że ta wersja uczyniła historię Jokera uniwersalną, a samego bohatera – postacią tragiczną. To chyba najsmutniejsza historia o komiku, jaką widziałam.

Diagnoza społeczna

Joker oferuje widzowi coś jeszcze. Mianowicie diagnozę społeczną. Można spierać się o to, na ile jest ona infantylna i na wyrost, nie można jednak odmówić jej wyrazistości. Oczywiście dzieło nie oferuje nic nowego w temacie analizowania przyczyn obecnego stanu rzeczy. Choroba, bieda, wykluczenie, przemoc doświadczona w dzieciństwie, trauma – to wszystko już było. Dużo było też o dziedziczeniu traumy, biedy, skłonności do przemocy. Todd Phillips sprzedaje nam kolejną odsłonę opowieści o determinizmie społecznym i kulturowym. Jego wizja jest jednak tak sugestywna, że naprawdę trudno jej nie ulec. Zwłaszcza, że życie wciąż dopisuje komentarze do tego dzieła, w pewien sposób sankcjonując słuszność reżyserskiej wizji.

Okazuje się, że czasami rzeczywiście wystarczy iskra, która doprowadzi do wybuchu nastrojów społecznych i eskalacji przemocy. I tą iskrą może okazać się przypadkowa ofiara okoliczności, urastająca do rangi bohatera mimo woli. Joker wszak nie przypomina swoich filmowych poprzedników. Nie jest charyzmatycznym księciem zbrodni, realizującym własny krwawy plan. Konsekwentnie pokazywany jest jako ofiara społeczeństwa, które traktuje go jak śmiecia. Jednocześnie kręcąc na siebie bat. Banalne, ale w tej odsłonie, za sprawą tego aktorstwa, tych zapadających w pamięć kadrów i przejmującej muzyki – porażające.

Joker

Joker to dzieło wybitne i paradoksalne. Todd Phillips odważyły się zdemitologizować do bólu komiksową ikonę popkultury. Uczłowieczając Jokera, odarł go z nimbu księcia zbrodni Gotham. Szaleńca i wizjonera opętanego przymusem podpalania świata, zastąpił smutnym klaunem, któremu życie wymknęło się spod kontroli. Mamy okazję oglądać wizualnie wysmakowane studium stopniowego popadania w obłęd i  narodzin legendy. Morał z tej historii jest niewesoły, nie było i nie jest mi do śmiechu. Obłęd tylko czeka, by dopaść kolejną ofiarę. Jego zalążek nosimy w sobie. Wszyscy.


Co na DVD?

Wydanie DVD niestety nie powala. W zasadzie Galapagos nie zaoferowało nic ponadto, co można było zobaczyć w wersji kinowej. Jeden jedyny materiał dodatkowy dorzucony do filmu, to jednak zbyt mało, by można było uznać to wydanie za atrakcyjne.

Fot. Galapagos


Przeczytaj także:

Recenzja serialu Sukcesja

Recenzja serialu Devs

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *