Mansfield

O klasyce aktualnie – Katherine Mansfield – „Opowiadania” [recenzja]

Do niedawna opowiadania Katherine Mansfield były niemal nieobecne na polskim rynku książki. W bibliotekach i antykwariatach można wprawdzie zdobyć pojedyncze tomiki – UpojenieJej pierwszy bal – wydane w Polsce w latach 60. i 80. w starych, często bardzo dobrych tłumaczeniach, ale dziś zazwyczaj rozpadają się one w rękach. Sama posiadam takie lekko sfatygowane kieszonkowe wydanie Upojenia w niebieskiej okładce, kupione w bibliotece za symboliczną złotówkę. Tytułowe opowiadanie tego zbioru przeczytałam kilka lat temu i od razu uznałam za jedno z najlepszych opowiadań, jakie znam, a na polonistycznych listach lektur było ich sporo. Mimo kontekstu, który od razu się nasuwał, nie dało się go porównać z prozą polskich czy zagranicznych modernistek, ponieważ zaraz okazywało się, że to jednak nie to. Nie czytałam Upojenia na zajęciach, bo w kanonie literatury modernizmu (przynajmniej tym polskim) Mansfield jest słabo obecna. Pozostaje w cieniu Thomasa Mana, Jemesa Joyce’a, Marcela Prousta, Roberta Musila, kilku innych mężczyzn i Virginii Woolf. Nowe wydanie opowiadań w znakomitym tłumaczeniu Magdy Heydel przynosi nadzieję na to, że wśród tych wymienianych na jednym oddechu nazwisk wreszcie znajdzie się miejsce dla Mansfield i, co ważniejsze, że jej proza trafi dziś do szerszego grona czytelników.

Cholerna Katherine! Dlaczego nie mogę być jedyną kobietą, która wie, jak pisać? – pytała pół żartem, pół serio w jednym z listów Virginia Woolf, kiedy usłyszała, że Morgan Forster, angielski pisarz i krytyk literacki uznał jej Podróż w światPreludium Mansfield za najlepsze współczesne powieści. Od czasu premiery nowego zbioru Opowiadań krytycy chętnie porównują te dwie pisarki, a z tych porównań jednoznacznie wychodzi, że Woolf miała uzasadnione powody do zazdrości. Proza Mansfield to jedna z najjaśniejszych pereł literatury modernizmu. Uważane wówczas za eksperymenty formalne próby oddania ludzkiej świadomości za pomocą narracji personalnej i strategii punktów widzenia, zacieranie granic między językiem poezji i prozy w jej tekstach przybierają najdoskonalszą formę. Większość swojej pisarskiej energii Mansfield zużywa na pokazanie perspektywy jednostki – jej percepcji, sposobu myślenia o świecie i sposobu odczuwania świata. A jej bohaterki i bohaterowie odczuwają go wszystkimi zmysłami.

Po co człowiekowi ciało, skoro ma je trzymać szczelnie zamknięte w futerale, niby jakieś niezwykle cenne skrzypce?

No bo co zrobić, kiedy ma się trzydzieści lat, skręca się we własną uliczkę, a tu nagle, niespodziewanie, człowieka nachodzi poczucie rozkoszy, absolutnej rozkoszy! – jakby się połknęło lśniący odprysk przedwieczornego słońca, który dalej płonie gdzieś w środku i tryska iskierkami ku każdej cząstce ciała, ku wszystkim palcom rąk i nóg…? Och, czy nie ma sposobu, żeby to okazać bez narażenia się na zarzut „zakłócania porządku w stanie nietrzeźwości”? (143).

W rozpoczynającym opowiadanie Rozkosz fragmencie pisarka pokazuje, jak ważny dla jej bohaterów i bohaterek jest język ciała. Rejestracja cielesnych reakcji Berthy, próba oddania swobodnego biegu jej myśli za pomocą urywanych zdań i niedokończonych wątków pozwala Mansfield na opisanie rodzącego się w bohaterce pragnienia, które nie zostaje wprost wypowiedziane. W całej Rozkoszy wyczuwalne jest napięcie między podejmowaną przez Berthę próbą analizy, racjonalizacji i kontroli tego, co odczuwa, a niekontrolowanymi reakcjami i emocjami, które bohaterka dopiero stara się zrozumieć. W zebranych przez Heydel opowiadaniach Katherine Mansfield ujawnia swoje mistrzostwo w opisywaniu najbardziej nieuchwytnych stanów psychicznych. Wykorzystuje modernistyczne eksperymenty formalne, żeby sprawdzić, jaki związek ma język z ciałem, pożądaniem czy depresją.

Na tę ostatnią cierpi Linda, bohaterka Preludium, która mimo choroby serca i ostrzeżeń lekarza rodzi kolejne dzieci, zmagając się z przemocą seksualną ze strony męża. Żyje w dwóch światach jednocześnie – w tym stworzonym przez męża, z pozoru idealnym, i tym istniejącym tylko w jej wyobraźni, snach i fantazjach, które z jednej strony ujawniają jej największe lęki, z drugiej pozwalają snuć marzenia o ucieczce i dają nadzieję na odzyskanie wolności.

Ależ w tym pokoju jasno. Linda nie cierpiała, kiedy rolety podniesione są do samej góry, szczególnie rano było to nie do wytrzymania. Odwróciła się do ściany i zaczęła jednym palcem leniwie obrysowywać mak na tapecie – liść, łodygę i tłusty pękający pąk. W ciszy, pod jej dotknięciem mak zaczynał jak gdyby ożywać. Czuła lepkie, jedwabiste płatki, łodyżkę włochatą niczym agrestowa skórka, szorstki liść i ciasny lakierowany pąk. Czasami rzeczy tak ożywały (58).

Zacytowany fragment Preludium to tylko jedna z wielu koronkowo stworzonych scen, w których pisarka pokazuje, w jaki sposób można zawrzeć doświadczenie zmysłów w języku literatury. W tym przypadku są to przede wszystkim wrażenia związane ze zmysłem dotyku, które szczególnie trudno odtworzyć i oddać za pomocą słów.

Pod warstwą humoru

Pojedyncze portrety psychologiczne są zazwyczaj w opowiadaniach Mansfield częścią portretu większej społeczności. W swoich tekstach pisarka wprowadza bohaterów z różnych warstw społecznych – służące, córki praczki, guwernantki, elitę artystyczną i intelektualną, niemieckich baronów – poświęcając niektórym całe opowiadania (Mała guwernantka, Życie Starej Parker). Mansfield zwraca uwagę zarówno na społeczne konwenanse i narzucane przez społeczeństwo role, jak i na napięcia i nierówności między osobami pochodzącymi z różnych środowisk.

W otwierającym tom opowiadaniu Niemcy przy stole pisarka wykorzystuje perspektywę kogoś z zewnątrz – kobiety  w podróży, cudzoziemki, kuracjuszki w niemieckim sanatorium – aby obnażyć mechanizmy myślenia za pomocą stereotypów i generalizacji. Opisując zwyczajną sytuację, czyli sanatoryjne śniadanie, które gromadzi przy stole osoby różnych narodowości, Mansfield z feministyczną wrażliwością i dużą dawką humoru i ironii przedstawia modelowy przykład tego, co Rebecca Solnit w książce Mężczyźni objaśniają mi świat określa słowem mansplaning. Okazuje się bowiem, że siedzący przy stole Niemcy mają więcej do powiedzenia na temat angielskich nawyków żywieniowych niż mieszkająca w Anglii główna bohaterka. Przysłuchująca się rozmowie Wdowa bynajmniej nie przybywa wepchniętej w rolę małej dziewczynki kobiecie z odsieczą. Kiedy dowiaduje się, że ta jest wegetarianką, szybko przeprowadza godny filozofa wywód logiczny:

– Czy ma pani rodzinę? – Nie. – Otóż to, sama pani widzi, do czego to prowadzi: czy kto słyszał, żeby żyć na samych warzywach i rodzić dzieci? Tak się nie da. Ale teraz w Anglii nie macie już dużych rodzin, podejrzewam, że jesteście zbyt zajęte tym swoim sufrażyzmem. Ja na przykład miałam dziewięcioro (…) (7).

W tym krótkim opowiadaniu pisarka pokazuje mechanizmy objaśniania sobie świata za pomocą prostych skojarzeń i połączeń. Podobnie jak w Córkach świętej pamięci pułkownika, które po śmierci kontrolującego ojca nie potrafią się odnaleźć w nowej rzeczywistości, zastanawiając się, czy powinny zafarbować szlafroki na czarno, i wielu innych opowiadaniach Mansfield sprawia, że mimowolnie się śmiejemy. Pod warstwą humoru znajdujemy jednak krytykę społeczeństwa i gorzkie diagnozy dotyczące statusu społecznego kobiet.

Fot.: Wydawnictwo Officyna

Mansfield

Write a Review

Opublikowane przez
Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *