Osaczenie

Każdy czuje inaczej – Carl Frode Tiller – „Osaczenie” [recenzja]

Powieści psychologiczne mają swych współczesnych wybitnych przedstawicieli w Skandynawii i nie powinno to dziwić – wszak jest to godna kontynuacja prekursorskich wyczynów ich poprzedników. Stulecie temu Knut Hamsun, publikując przełomowy Głód, stworzył podwaliny pod twórczość wszelkiej maści Christensenów i Knausgårdów, a do ich grona ochoczo dołączają nowi adepci literatury psychologicznej. Ponad dekadę temu w Norwegii zadebiutował Carl Frode Tiller, który za Osaczenie otrzymał prestiżowe wyróżnienia: Europejską Nagrodę Literacką i Norweską Nagrodę Krytyków. Sami jednak wiemy, jak to bywa z tymi laurami zwycięstwa – nagrody swoją drogą, faktyczna jakość książki swoją. Jako że mam słabość do norweskich pisarzy, ochoczo zabrałem się za lekturę i, cóż tu kłamać, wsiąkłem.

Od razu trzeba powiedzieć, że Osaczenie zaskakuje nie tyle treścią, co formą. A co najlepsze, docenienie tego przychodzi z czasem – właściwie to dopiero po skończeniu książki i poukładaniu sobie wszystkiego w głowie zdałem sobie sprawę, ile precyzji włożył w tworzenie tej powieści Carl Frode Tiller. Czytając opis, dowiadujemy się, że niejaki David prosi o pomoc każdego, kto kiedykolwiek go znał – biedak stracił pamięć i każdy list, każda wiadomość pozwoli mu na odtworzenie swojego „ja”. Odpowiadają mu Jon, Arvid i Silje – osoby znane Davidowi z młodzieńczych lat, które ochoczo udzielają mu wsparcia w formie epistolarnej. O Davidzie nie wiemy nic, więc wszelkie wnioski wysuwamy z ich opowieści.

Autor zastosował starą jak świat magiczną sztuczkę, polegającą na odwróceniu uwagi widza jedną ręką, aby oczy nie widziały, co robi druga. Podczas gdy czytelnik szuka w powieści psychologicznej okruchów Davida, który przecież w końcu powinien być objawiony w pełnej krasie, prawdziwa historia dzieje się zupełnie gdzieś indziej. Tak, wciąż w tych samych listach, ale David nagle okazuje się być gdzieś obok. Tiller doskonale wie, że ludzie uwielbiają opowiadać o sobie. To Jon, Arvid i Silje są osobami rozbieranymi na części pierwsze, których poznajemy krok po kroku. A ponieważ o ich charakterze dowiadujemy się z ich własnych słów (oraz fabularnych wtrąceń, kiedy to obserwujemy ich poczynania tuż przed napisaniem listu do Davida), nie zawsze możemy im zaufać. Bo haczyk polega na tym, że wszyscy bohaterowie tego psychologicznego thrillera znają się osobiście – David, Jon i Silje stanowili nierozłączną paczkę przyjaciół w okresie nastoletnim, Arvid zaś jest ojczymem Davida, który również postanowił opowiedzieć swojemu pasierbowi jego historię ze swojej perspektywy. Pikanterii oczywiście dodaje fakt, że nie zawsze relacje się ze sobą zbiegają.

Im dłużej o tym myślę i staram się to sensownie przelać w słowa, tym bardziej zdaję sobie sprawę z tego, jak genialnie wymyślone jest Osaczenie. Jak prawdziwie psychologiczna jest to powieść. Bo nie można powiedzieć, aby każdy z bohaterów w którymś momencie jawnie skłamał, wykorzystał szansę na wybielenie własnego życiorysu wobec cierpiącego na amnezję Davida. Wciąż jednak pojawiają się sytuacje, kiedy teoretycznie wspólna historia wspomnianej czwórki nosi w sobie drobne różnice – wynikające przede wszystkim z odbioru rzeczywistości przez każdego z nich. Przytoczę tutaj przykład Jona – jest to chłopak o niskiej samoocenie, który stale poszukiwał dowartościowania i akceptacji się wśród innych. Jego relacja więc opiera się głównie na ciepłych wspomnieniach stosunków między nim a Davidem, którzy w pewnym momencie byli naprawdę blisko. Jednocześnie pokazuje w swoich retrospekcjach Arvida jako nielubianego ojczyma, który doprowadza do szału swojego pasierba. Gdy jednak przechodzimy do relacji pozostałych osób, widzimy różnicę w perspektywach. Najciekawsza jest relacja Silje, która pozwala przede wszystkim wychwycić wspomniane różnice; jednak w jej przypadku również to, co dzieje się „współcześnie”, stanowiło dla mnie trzymającą w napięciu lekturę – jej balansujące na krawędzi załamania nerwowego zachowanie względem męża było sporą dawką emocji i był to zdecydowanie najlepszy fragment poza wszystkimi listami.

Każdy z bohaterów, w oparciu o swoje obecne przeżycia i stan psychiczny, obnaża przed Davidem ich własną, zbiorową przeszłość, prezentując czytelnikowi studium relacji rodzinnych i przyjacielskich. Wydaje mi się, że jest to właśnie główny cel Osaczenia – aby ukazać, jak układają się ludzkie losy i jak bardzo nasze wyobrażenia o stosunkach międzyludzkich mogą się różnić. Zaintrygował mnie zwłaszcza problem „nieobecnego ojca”, który jest wręcz elementem wspólnym wszystkich bohaterów. Zarówno Jon, David i Silje odczuli brak ojcowskiej opieki i zdaje się to w pewien sposób wpływać na ich psychikę. Nawet Arvid zetknął się z tym problemem, bo przecież musiał stać się dla kogoś przybranym tatą, co wobec konfrontacji z nastoletnim chłopakiem jest nie lada wyzwaniem. I jest to zresztą jeden z nielicznych wątków, który wobec poznawania Davida staje się spalający całą narrację – David, nigdy nie poznawszy swojego ojca, niczym obłożony klątwą Fred z genialnego Półbrata Larsa Saabye Christensena toczył walkę z samym sobą myśląc o tym, że jest wybrakowanym elementem i z jednej strony nie chciał poznać tożsamości swojego ojca (bo może był to gwałt, a może niechciana wpadka – po co młodemu człowiekowi wiedzieć takie rzeczy?), a z drugiej zaczął zauważać drobne rzeczy, które mogły go nakierować na przyczynę swych narodzin. Poruszył mnie sposób, w jaki Carl Frode Tiller z początku nieśmiało „przeszmuglował” ten wątek, aż w pewnym momencie zdałem sobie sprawę, jak mocno autor zaakcentował to, że każdy z bohaterów wyniósł swoje psychiczne problemy rujnujące całe dorosłe życie z domu, a dokładnie – z niepełnego domu.

Osaczenie może na ten moment nie jawi mi się jako powieść wybitna, ale mam na to również usprawiedliwienie. Jak wcześniej zauważyłem, Tiller trochę pobawił się czytelnikiem i sprawił, że czytając jego powieść szukałem zupełnie innych informacji, w trakcie lektury oczekiwałem innego rozwiązania i finału. Przyznać się muszę, że mniej więcej w połowie czułem, że z tą książką jest coś nie tak – albo zmierza ona do nudnego zakończenia i wszystkie te nagrody są przyznane niesłusznie, albo czeka mnie jakaś nagła wolta, która wszystko odmieni. I ten moment faktycznie nadchodzi, największą zaś przyjemność odczuwam teraz, już po zakończonej lekturze. Ilość myśli i analiz poszczególnych bohaterów sprawia, że do Osaczenia chciałoby się wrócić jeszcze raz, tym razem po to, aby przeczytać tę powieść poprawnie, doszukując się detali tam, gdzie trzeba. To nie jest książka, o której się zapomina po odłożeniu jej na półkę. Ona dopiero od tego momentu zaczyna w Was żyć – jest to jedno z najpiękniejszych uczuć towarzyszących czytaniu i szczerze zachęcam do lektury wszystkich zwolenników psychologicznych puzzli.

Fot.: Wydawnictwo Literackie

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *