Kiedy w literaturze mężczyzna zdradza kobietę, kiedy odchodzi od niej dla młodszej, zazwyczaj łatwo można domyślić się, jak potoczy się reszta historii – kobieta po krótszym lub dłuższym czasie rozpaczy i tęsknoty zacznie układać sobie życie na nowo, najczęściej z jakimś przystojnym, bogatym jegomościem, lepszym od zdradliwego poprzednika zarówno w łóżku, jak i poza jego ramami. Bohaterka uświadomi sobie, że wcześniejsze życie było pomyłką, a teraz jest nie tylko kochana, ale także wyszła z poprzedniego związku silniejsza i gotowa stawić czoła całemu światu. Odrodziła się – można powiedzieć. No cóż, w powieści „W cieniu” A.S.A Harrison zgadza się tylko zdrada i odejście do młodszej.
Ona można powiedzieć, że nie zarabia, a jedynie dorabia sobie w domu na prywatnych sesjach terapeutycznych; właściwe pieniądze na utrzymanie zarabia On – ten, który doszedł do wszystkiego własną, ciężką pracą; mieszkanie zresztą także zapisane jest na niego. Ona czeka więc na niego, kiedy zmęczony wraca z pracy i podsuwa mu pod nos kolejne fantastyczne dania, które przez 20 lat ich wspólnego życia nauczyła się gotować. Zanim jednak weźme się za gotowanie tych wspaniałości, wychodzi na spacer z ich psem. Nie mają ślubu, bo Ona tego nie chciała. Żyło im się dobrze, więc jakiś papierek niewiele chyba mógł zmienić, prawda? Okazuje się, że coś jednak mógł…
Kiedy On porzuca Ją dla młodszej – dużo młodszej – kobiety, Ona nie dopuszcza do siebie myśli, że ich życie ulegnie tak diametralnej zmianie. Przyzwyczaiła się zresztą do jego romansów i zdrad – godziła się na to i przyjmowała je z godnością. „Mężczyzna ma swoje potrzeby” – zdawała się myśleć za każdym razem, kiedy On nie wracał po pracy do domu. Wydaje jej się więc, że tym razem będzie podobnie – przelotny romans, po którym ukochany wróci do domu. Jednak tym razem sytuacja jest inna, a On raczej nie wróci. Ona zostanie natomiast bez niczego, bo po 20 latach związku, który nie został sformalizowany – nie ma prawa do niczego – dach nad głową, majątek… wszystko zostanie jej odebrane. Chyba że…
„W cieniu” to w głównej mierze nie – jak przedstawia to opis książki – thriller, a raczej dramat rozgrywany pomiędzy dwojgiem dorosłych ludzi, którzy muszą zmierzyć się z sytuacją, o której nie myśleli, że kiedykolwiek się w niej znajdą. Powieść Harrison jest przede wszystkim wypełniona smutkiem, opuszczeniem i zdradą – tą najgorszą i najbardziej bolesną, nie cielesną, lecz odnoszącą się do totalnego zwrócenia się ku innej osobie z całkowitym pominięciem naszej. Ta zdrada jest w tej opowieści podwójna ze względu na zaufanie, jakim dwoje ludzi obdarzyło się nawzajem, decydując się na tak długi związek bez ślubu. Potrójna biorąc po uwagę fakt, że główna bohaterka przymykała oko na zdrady partnera i znosiła je – można powiedzieć – ze stoickim spokojem, dopóki nie zakładały czegoś długotrwałego, co mogłoby zagrażać ich wspólnemu życiu.
Autorka świetnie wybrnęła z przedstawienia portretu porzuconej kobiety, która dojrzewa do przerażającej czytelnika decyzji, a także portretu mężczyzny, który jest tak na wskroś – proszę wybaczyć kolokwializm – głupi, infantylny i przekonany o własnych racjach, że odbiorca po prostu musi go znienawidzić i jednocześnie żałować. A wszystko to Harrison robi jakby od niechcenia, jakby sama do bohaterów nie czuła ani sympatii, ani nienawiści czy litości, jakby nie obchodziły jej ich losy. Choć może się to wydawać minusem powieści, tak naprawdę jest ogromną zaletą. Dzięki takiemu zabiegowi, takiemu na pozór zobojętnieniu pisarki do opowiadanej historii uzyskujemy efekt obiektywizmu autorki, która staje się tylko cichym, niewidocznym narratorem, który (o ironio!) nie ma prawa głosu. Przez to natomiast czytelnik czuje się zobligowany do tego, aby samemu, na własnych warunkach i ufając jedynie swojemu instynktowi i swojej opinii, ocenić zachowania bohaterów – polubić ich lub znienawidzić, rozgrzeszyć lub przypieczętować winy.
Proces rozkładu związku jest tu równie ważny, choć opisany jest raczej pośrednio – przez zachowania mężczyzny i kobiety z osobna. Tak zresztą skonstruowana została powieść „W cieniu” – podzielona niezmiennie na krótkie części zatytułowane na przemian On i Ona. Taki zabieg dodatkowo podkreśla to, że mężczyzna i kobieta od dawna żyli jakby obok siebie, mijając się między pokojami ich pięknego mieszkania z fantastycznym widokiem. Wydaje się, że tym co łączy ich jakąś namacalną nicią – zapewne ze względu na brak potomstwa – jest jedynie ich pies Freud.
„W cieniu” to bardzo dobry dramat, z drobnymi elementami thrillera. Prawdziwie smutny, bo opisujący to, co potrafią sobie zrobić nawzajem ludzie, którzy przeżyli ze sobą niemal pół życia, obiecywali sobie miłość, wierność i zwykłe, ludzkie oddanie. Z czasem zostały z tego jednak tylko niewypowiedziane żale, zgryzoty i jedynie cienie tego, czym kiedyś była dwójka ludzi – kobieta i mężczyzna. I mimo wyniku, jakim ostatecznie jest zakończenie powieści, sprawdza się to, co kiedyś napisał Jacek Podsiadło – Każdy świat ma dwa końce – mężczyznę i kobietę. Kiedy jednak jedno z nich pozostaje w cieniu – sytuacja niemal zawsze robi się niebezpieczna.
Podobne wpisy:
- Miłość, muzyka i rozterki - Anna Dąbrowska -…
- Sen mara, Bóg wiara – Alex North – „W cieniu zła” [recenzja]
- Rozstania i powroty – Kristin Hannah – „Zdarzyło się…
- Tu i teraz - Rowan Coleman - “Słowa pamięci” [recenzja]
- Powrót do przeszłości – Tana French – „Bez śladu” [recenzja]
- Między człowiekiem a drzewem – Richard Powers – „Listowieść”