beyond the event horizon

Każdy z nas ma własny horyzont zdarzeń – rozmowa z Tytusem Adamczewskim, klawiszowcem Beyond The Event Horizon

Beyond The Event Horizon to kolejny dowód, że polska scena rockowa z przedrostkiem „post” ma się bardzo dobrze. Poznański kwintet jest w trakcie promocji swojego debiutanckiego krążka Beyond Horizon. To doskonała okazja do rozmowy z klawiszowcem formacji Tytusem Adamczewskim. Zapraszam do lektury.

Jakub Pożarowszczyk: Na początek przybliżcie dotychczasową historię zespołu?

Tytus Adamczewski: Historia jest stosunkowo prosta i mało porywająca – na wiosnę 2010 roku zadzwonił do mnie Kowal z pytaniem, czy nie dołączę się do nich na pierwszą próbę w sali prób. W tym czasie Kowal i Marek postanowili, po kilku dobrych latach przerwy od grania na gitarze, wrócić do grania w zespole.

Nazwa zespołu, Beyond The Event Horizon, oraz tytuł albumu mają sugerować, że jesteście zafascynowani kosmosem, czy może jednak ów „horyzont zdarzeń” ma inne konotacje, oprócz tych kosmicznych?

Ta fascynacja „kosmicznymi klimatami” przyszła z czasem. Od początku czerpaliśmy wielką radość z grania i tworzenia własnego materiału, a kwestia wizerunku przyszła znacznie później. Dowodem na to niech będzie pierwsza, robocza nazwa zespołu, czyli WKG (wreszcie kurwa gramy). Z czasem, kiedy powstały pierwsze kompozycje, pojawiły się pierwsze pomysły na to, jak to wszystko ładnie „ubrać”. Ponieważ kompozycje były długie, nieskomplikowane technicznie, ale z klimatem, to doszukaliśmy się tam właśnie kosmosu, który – chcąc nie chcąc – pojawiał się w różnych fragmentach. A co do samego „horyzontu zdarzeń” to myślę, że każdy z nas ma taki horyzont, który chciałby przekroczyć, żeby sprawdzić co tam się znajduje.

Owa kosmiczna otoczka niewątpliwie powoduje skojarzenia ze space rockiem, zamiast z post-rockiem. A Wy sami jak opiszecie własną twórczość? Czego słuchacz może doznać, słuchając Event Horizon?

Nie wiem, czy to nie trochę oklepane stwierdzenie, ale chętnie zabralibyśmy każdego naszego słuchacza w podróż poza horyzont zdarzeń, gdzie siłą napędową będzie właśnie muzyka, a kolejne kompozycje z płyty będą kolejnymi etapami tej podróży. Brak wokalu na płycie Event Horizon – dla jednych jest to powód do narzekań, dla drugich (i w tym dla mnie) mocna strona płyty – wymusza niejako powstanie historii, która ma zaciekawić słuchacza. Chcemy, by już od pierwszych dźwięków słuchacz mógł się wczuć w klimat muzyki, a nie skupiać się na naszych technicznych aspektach. Klimat, który oderwie słuchacza od Ziemi i pozwoli mu się unieść w powietrzu, pędząc raz przy dźwiękach mocniejszych riffów, by potem spokojnie opadać przy spokojniejszych fragmentach.

Beyond The Event Horizon - Event Horizon (Album Track)

Krytycy mają trochę kłopot z Wami, bo widziałem już porównania do God Is An Astronaut, Mono, Long Distance Calling, Dream Theater, Metalliki, Isis, Toola, Tides From Nebula, Hawkwind… jednym słowem miszmasz. A jakimi wykonawcami jesteście najbardziej zafascynowani Wy sami?. Echa czyjej twórczości można usłyszeć na Event Horizon?

Każdy z nas ma swoje ulubione zespoły. Wszystkie one obracają się wokół szeroko rozumianego rock’a. Zespoły wymienione powyżej jak najbardziej wpisują się w ten krąg. Problem w tym, że tworząc naszą muzykę, nie staram się grać jak X czy Y, dlatego nie umiem Ci powiedzieć, czyje echa się tu przebijają… nie chcę tu nic wymyślać na siłę :).

Skąd pomysł na granie instrumentalne, bez wokali, szczególnie, że kiedyś mieliście osobę stojącą za mikrofonem? Na razie zbieracie dobre recenzje, natomiast nie baliście się faktu, że grając wyłącznie instrumentalną muzykę, będziecie bić głową o mur, że ta muzyka nie znajdzie swoich odbiorców?

To prawda, łatwo nie jest. Praktycznie po każdym koncercie słyszymy: „Fajnie, ale brakuje wokalu”. Nie do końca się z tym zgodzę, ponieważ uważam, że w naszej muzyce brak wokalu zrekompensowany jest wypełnieniem przez inne instrumenty. Jednym słowem, staramy się, by nie było nudy. A co do wokalistek, z którymi współpracowaliśmy – w obydwu przypadkach (bo były dwie wokalistki) doszliśmy do momentu, kiedy okazywało się, że wizja dziewczyn nie jest spójna z tym, co chcemy robić i następowało bezbolesne rozstanie. Po nagraniu pierwszej płyty otrzymaliśmy dużo recenzji, w tym też kilka mocno krytycznych, i z nich wyciągnęliśmy sporo wniosków. Myślę, że dowodem tego są nowe kompozycje, które można usłyszeć na razie tylko na koncertach. Mam nadzieję, że nowy materiał z powodzeniem będzie mógł stawić czoło największemu nawet murowi :).

Wśród polskich kapel krążących wokół post rocka/metalu charakteryzujecie się tym, że umiejętnie umieszczacie w Waszych kompozycjach klawisze. Jak Wam to się udaje? Chcieliście, aby brzmienie było bardziej „kosmiczne”, bliższe ambientowi?

Przepis jest prosty – oszczędne tło z nieatakującymi, niewybijającymi się zbytnio spokojnymi melodiami. Przynajmniej ja mam taką filozofię. Cieszę się, że zastosowanie klawiszy w naszej muzyce spotyka się z pozytywnym odbiorem.

A jak u Was wygląda proces komponowania utworów? Zawsze mnie ciekawi to, jak tworzy się trudną, skomplikowaną pod względem formalnym muzykę? Ktoś przynosi konkretne pomysły na próby, czy poszczególnie pomysły powstawały w oparciu o wspólne jammowanie?

W większości przypadków zaczyna się od jednego, dwóch riffów, które następnie – najczęściej przy jammowaniu – zostają „obudowane” przez resztę instrumentów, układane są poszczególne fragmenty utworu, powtórzenia, zmiany motywów, klimatu czy tempa. Jednym słowem: z kontrolowanego chaosu tworzy się ład i porządek.

Plany na najbliższy czas? Planujecie kuć żelazo póki gorące i uderzyć do słuchaczy z nowym materiałem, czy na razie skupicie się na koncertach?

Nowy materiał jest w trakcie powstawania. Po nagraniu pierwszej płyty skupiliśmy się głównie na koncertach, trochę rozwlekło nam się w czasie tworzenie nowych kompozycji. Teraz nadrabiamy to, ale nie zaniedbujemy też koncertów.

À propos koncertów. Graliście przed Antimatter, teraz zagracie przed Crippled Black Phoenix. Gratuluję Wam tych występów, bo mimo że jako support, to gracie przed zacnymi artystami. Macie jakieś asy w rękawie na przyszłość, jeśli chodzi o supportowanie gwiazd sceny? I jak poradziliście sobie z graniem przed Antimatter, który – co tu dużo mówić – tworzy muzykę melancholijną, spokojniejszą niż Wasza twórczość? Publiczność dobrze Was przyjmowała na tych gigach?

Dziękujemy. Faktycznie, granie przez Antimatter i teraz przed Crippled Black Phoenix to wielki zaszczyt, ale i też niezły kop w tyłek :). Dużo teraz ćwiczymy, żeby starać się choć w niewielkim stopniu dorównać poziomem do gwiazd światowego formatu. Granie przez Antimatter to był przełomowy moment w naszej karierze, teraz widzimy, że kilka drzwi otworzyło się przed nami. Wydaje mi się, że klimatem bardzo wpasowaliśmy się w ich twórczość, gdyż jednak większość ich wykonań na żywo jest znacznie mocniejszych niż te znane z płyt. Faktem jest, że potęga Antimatter w dużym stopniu opiera się na genialnym głosie Micka, tym samym nie mieliśmy łatwego zadania, jako zespół instrumentalny. Ale odbiór był bardzo pozytywny (wspomnieć tu można chociażby pozytywne słowa redaktora Kaczkowskiego w audycji Minimax w radiowej Trójce, które wypowiedział po zobaczeniu nas jako suport przed Antimatter).

Na koniec pytanie z innej beczki. Oglądaliście Interstellar? Jak Wam przypadła do gustu wizja Christophera Nolana, którą zawarł w tym filmie?

Oglądałem i to było coś, co idealnie wpasowuje się w naszą wizję związaną z przekroczeniem horyzontu zdarzeń. My mamy nadzieje, że uda nam się zabrać naszych słuchaczy do tego tajemniczego miejsca, ale co najważniejsze (w przeciwieństwie do części bohaterów filmu Nolana) uda nam się stamtąd wrócić, i że wrócimy cali i zdrowi, i szczęśliwi. Gotowi na kolejną podróż z Beyond The Event Horizon!

Dziękuję bardzo za rozmowę!

Też bardzo dziękujemy. Pozdrawiam!

Fot.: cantaramusic.pl

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *