Kolejna umierająca dziewczyna – Peter Hutchings – „Kiedy się pojawiłaś” [recenzja]

Kiedy się pojawiłaś to słodko-gorzka historia w reżyserii Petera Hutchingsa, co do której nie mamy wątpliwości, czym będzie – filmem o umierającej dziewczynie, przyjaźni i miłości. To sugeruje plakat i to obiecuje zwiastun filmu. Jednak nawet z takiego przewidywalnego filmu możemy wynieść coś dla siebie. Dla mnie przede wszystkim był udowodnieniem talentu aktorskiego Maisie Williams oraz partnerującego jej Asy Butterfielda. Poza tym trudno znaleźć w tym obrazie coś nowatorskiego czy odkrywczego, nawet spojrzenie na śmierć w wyniku nieuleczalnej choroby głównej bohaterki jest jakby zapożyczone z innych obrazów o podobnej tematyce. A było już ich w kinie wiele. Produkcje w stylu Gwiazd naszych wina czy Earl, ja i umierająca dziewczyna mają w sobie to coś, co sprawia, że jednak jest popyt na tego typu produkcje. Filmy te o poważnych tematach traktują z dużą swobodą, z lekkością, nie brak im też humoru. Czy podobnie jest w przypadku Kiedy się pojawiłaś?

Nasi bohaterowie spotykają się w naprawdę nieciekawych okolicznościach. Ona to dziewczyna z ostateczną diagnozą, nie pozostało jej już wiele czasu i stara się robić dobrą minę do złej gry, aby coś jeszcze w tym życiu ugrać. On to chłopak, wydawałoby się, bez problemów, a jedyne, co go napędza, to wielkie przewrażliwienie na temat swojego stanu zdrowia. Spotykają się w grupie wsparcia dla osób śmiertelnie chorych. Skye (grana przez Maisie Williams) to postać nietuzinkowa, od razu zwraca na siebie uwagę, jest równie barwna jak jej włosy, które co chwilę ma w innym kolorze. Calvin (Asa Butterfield) jest chłopakiem bez pomysłu na życie, bez celu, użalającym się nad sobą i chronionym przez pancerz wmawianych sobie chorób. Postacie są idealnie skrojone pod tego typu produkcję. Pierwsza scena z gabinetu lekarza pokazuje nam, jaką ambicję ma film – pokazać z humorem, lekko i bez nadęcia poważną sprawę choroby i śmierci.

Skye i Calvin to bohaterowie, którzy do siebie pasują. Od razu czuć między nimi więź i jesteśmy w stanie uwierzyć w przyjaźń, która rozwija się na ekranie. Ale niestety z innymi bohaterami nie jest już tak łatwo. Wystarczy wymienić choćby wątek miłosny, gdzie trzecim kołem u wozu jest dla mnie postać grana przez Ninę Dobrev. Przepiękna i przesympatyczna stewardessa nie wnosi kompletnie nic do tego filmu. Właśnie – w Kiedy się pojawiłaś jest ogromny problem z postaciami drugo- i trzecioplanowymi, po prostu są mdłe, może z wyjątkiem policjanta, który poprawia humor dwójce bohaterów i w przezabawny sposób reaguje na każde spotkanie z nimi.

Schematyczność wydarzeń w filmie to jakby powielanie kliszy z dzieł, o których pisałam wcześniej, ale nie tylko z nich. Kiedy się pojawiłaś czerpie z innych produkcji, w dodatku czasami dość nieporadnie, a czasem świetnie, jak w scenie z listą życzeń Skye, kiedy mówi ona Calvinowi, że spokojnie, nie musi jechać z nią do Amsterdamu. Gdyby jednak dojrzeć za tą warstwą prawdziwe uczucia bohaterów, wyszedłby dobry film o traumie, śmierci i dojrzewaniu. Mamy tu warstwę humorystyczną, która czasem jest naprawdę urzekająca, ale w wielu przypadkach bardzo niezręczna. Niełatwo bez zażenowania patrzeć na coraz to wymyślniejsze próby śmiania się z choroby nowotworowej.

Mimo wad, odbieram ten film w jego warstwie fabularnej i uczuciowej pozytywnie. Szczególnie jedna scena, już na końcu filmu, związana z hobby Calvina, zrobiła na mnie duże wrażenie i była jedną z bardziej poruszających, jeśli weźmie się pod uwagę przeszłość bohaterów i to, co niechybnie czeka dziewczynę. Jest to naiwna, ale słodka historia o życiu i o przeciwstawieniu się lękom, którą ogląda się dobrze ze względu na odtwórców głównych ról. Tak jak napisałam na początku, to Maisie Williams i Asa Butterfield dźwigają ten film od początku do końca i mimo niedociągnięć patrzyło się na nich z dużą przyjemnością. Produkcja w miły dla oka sposób pokazuje trudny temat, ale również podkreśla, że to bardzo ważne mieć wsparcie przyjaciela, takiego prawdziwego, który się nie podda, mimo że wszystko już stracone.

Fot.: Forum Film Poland


Film obejrzeliśmy dzięki Cinema City

 

 

Write a Review

Opublikowane przez

Anna Sroka-Czyżewska

Na zakurzonych bibliotecznych półkach odkrycie pulpowego horroru wprowadziło mnie w świat literackich i filmowych fascynacji tym gatunkiem, a groza pozostaje niezmiennie w kręgu moich czytelniczych oraz recenzenckich zainteresowań. Najbardziej lubię to, co klasyczne, a w literaturze poszukuje po prostu emocji.

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *