Kino w trampkach. Film, media, dzieci, młodzież [relacja – cz. I]

Odbywający się w ubiegłych latach w Warszawie na przełomie maja i czerwca festiwal filmowy Kino w Trampkach, nieprzypadkowo w okolicach Dnia Dziecka, to impreza stosunkowo nowa, która zapełniła rynkową niszę dotyczącą kina familijnego po okresie znaczącej zapaści w tym segmencie obecnej także w krajowej filmografii. Oczywiście ów stan w dalszym ciągu jest daleki od doskonałości, zaś rocznie na ekranach kin w regularnej dystrybucji pojawiają się zaledwie 2-3 produkcje skierowane do najmłodszego widza, to jednak i tak jest to znaczący progres, przy czym w ocenie filmografii familijnej świadomie pomijam liczne amerykańskie produkcje, w szczególności animowane. W tym roku, z oczywistych powodów, edycja odbywa się wyłącznie w formule online, a nadto w innym sierpniowym terminie. Miejmy w związku z tym nadzieję, że data ta, a w szczególności tryb, tak jak zresztą zapowiadają organizatorzy, jest wyjątkiem od reguły, a przyszłoroczna odsłona wrócu już na swoje dotychczasowe tory.

Liczby ujemne, reż. Uta Beria; Gruzja/Francja/Włochy;

Niebawem na ekrany naszych kin trafi głośna szwedzko-gruzińska produkcja zatytułowana A potem tańczyliśmy dający wgląd w to, jaki jest los osób LGBT w tym konserwatywnym kaukaskim kraju. Kinematografia gruzińska jest od jakiegoś czasu obecna w międzynarodowym obiegu, a nadto incydentalnie pojawia się też na polskich ekranach, by wspomnieć w tym miejscu słynne Mandarynki (mimo że nominalnie funkcjonujące jako utwór estoński). Liczby ujemne prezentowane w ramach konkursu młodzieżowego to antypody tego, co stanosi problematykę wspomnianego wyżej kolorowego i frenetycznego tytułu A potem tańczyliśmy. Surowy męski świat zamkniętego zakładu poprawczego, gdzie ukształtowane są sztywne nienaruszalne hierarchie. Intrygująca jest w tym filmie ekstrapolacja obecnych w kinie krajów postradzieckich tematyka struktur przestępczych (mityczna figura wora w zakonie) na poziom młodzieńczego dorastania.

Brutalna walka o plemienne przywództwo wpisuje się tutaj w formowanie młodego umysłu. Analiza mechanizmów funkcjonowania wieziennych podkultur z uwzględniem tego, jak w niniejsze zaangażowana jest sama administracja, jest tu bardziej wnikliwa, niż w wielu filmach dla dorosłych, które tematyzują to zjawisko. Niemniej jednak ten ciekawy obraz ma pewne istotne braki reżyserskie. Przez dłuższy czas nie wiadomo, kto jest tutaj głównym bohaterem. Chęć pokazania jak najszerszej gamy postaw i elementów całej struktury bierze górę nad fabularną spójnością i dążęniem do wyklarowania intrygi. Kiedy już widz orientuje się, na kogo zwrócić uwagę, to wciąż nie są jasne motywacje owego protagonisty.

Ptaki blokowisk reż. Ellen Fiske, Ellinor Hallin; Szkocja/Szwecja;

Ten społecznie zaangażowany dokument mógłby nakręcić Ken Loach i gdyby nie świadomość, że brytyjski mistrz nie zajmuje się tym gatunkiem, byłbym wręcz przekonany o jego autorstwie. Bliżej jednak filmowi duetu Ellen Fiske – Ellinor Hallin do Red road Andrei Arnold, a to ze względu na lokalizację, a w szczególności, architektoniczne asocjacje. Między słowami przemyca się tutaj – co znajduje zresztą już wyraz w samym tytule – koncept o negatywnym wpływie społecznym wielkomiejskiej blokowej zabudowy, która w połączeniu z reformami Margaret Thatcher doprowadziła do deklasacji i pauperyzacji całych rzesz robotników w Wielkiej Brytanii. Niezależnie jednak od tych uogólniających uwag, ten intrygujący dokument jest subtelnym portretem konkretnej prostej dziewczyny i jej dojrzewania w niesprzyjających warunkach.

Fot.: Kino w trampkach;

Write a Review

Opublikowane przez

Michał Mielnik

Radca prawny i politolog, hobbystycznie kinofil - miłośnik stołecznych kin studyjnych, w których ma swoje ulubione miejsca. Admirator festiwali filmowych, ze szczególnym uwzględnieniem Millenium Docs Against Gravity, 5 Smaków, Afrykamery, Ukrainy. Festiwalu Filmowego.

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *