klatka dla niewinnych

Mentalna klatka – Katarzyna Bonda – „Klatka dla niewinnych” [recenzja]

Każdy z nas ma swoje tajemnice. Skrywa w sobie różne oblicza, które ujawnia w razie potrzeby lub przed odpowiednimi osobami. Na pewno spotkaliście na swojej drodze postacie, które w opinii publicznej były wychwalane pod niebiosa, a prywatnie ukazywały swoją prawdziwą twarz. Nie jest łatwo odkryć prawdę na ich temat. Inną kwestią pozostaje problem związany z ich opinią. Zdaniem na ich temat, z którym nie tak łatwo polemizować. Katarzyna Bonda w książce Klatka dla niewinnych udowadnia, że czasami się to udaje. Jednak warto zastanowić się, za jaką cenę… 

Klatka dla niewinnych to kolejna książka, w której główną postacią jest psycholog śledczy Hubert Meyer. Jednak dla mnie było to pierwsze spotkanie z tą postacią. Od razu zaznaczam, że nie ma to żadnego znaczenia dla całej fabuły. Znajomi psychologa, pojawiający się w historii, zawsze są przedstawieni jakby na nowo. Autorka zadbała o to, aby nieznajomość wcześniejszych części nie psuła odbioru dzieła.

Akcja książki rozpoczyna się od bardzo mocnego zdarzenia – ginie młoda kobieta. Matka Jonasza i żona Piotra zostaje ugodzona czterdzieści trzy razy nożem przez tego drugiego. Co ciekawe na szyi denatki zostaje umieszczony niepozorny kluczyk. Przedmiot niewielkich rozmiarów, który nie wiadomo, co otwiera ani dokąd prowadzi. Może jest tajemnym znakiem? Może symbolem? Ale dla kogo? Co ten kluczyk właściwie otwiera?

Zachowanie syna Róży Englot też pozostaje zadziwiające – młody chłopiec, który jest świadkiem morderstwa, postanawia milczeć. Nie uległ żadnemu wypadkowi. Nie jest to także trauma, ponieważ oprócz braku mowy zachowuje się normalnie po zabójstwie matki. Jonasz, dorastając, nadal nie potrafi nawiązać kontaktu z otoczeniem. Warto się zastanowić, czy to zamierzone działanie mające na celu zatajenie prawdy, czy defekt na psychice?

Po wyjściu Piotra Englota z więzienia babcia jego syna wypada z balkonu. Przypadek? Nic w obu sprawach nie jest jasne. Pełno w nich znaków zapytania. Dlatego też prokuratorka, Weronika Rudy, postanawia zaangażować w tę sprawę Huberta Meyera. Postać śledczego jest dosyć niekonwencjonalna – mężczyzna chodzi własnymi ścieżkami, często wplątując się w nieprzyjemne sytuacje lub narażając na nie swoich informatorów. Nie można mu jednak odmówić, że potrafi połączyć ze sobą z pozoru niepasujące elementy układanki. Potrafi także doskonale „czytać ludzi”. Kilku osobom, których zamiarem jest zwodzenie Huberta, nie udaje się tego dokonać. Dlaczego starają się zbliżyć do psychologa i nakierować go na niewłaściwe tory? Przyczyna jest prosta – najprawdopodobniej śmierć Róży jest połączona ze zniknięciami kobiet, które miały miejsce kilka lat wcześniej. A może chodzi o aspekt finansowy prowadzony na szerszą skalę?

Aby się tego dowiedzieć polecam sięgnąć po książkę Katarzyny Bondy.

Jednak muszę z przykrością stwierdzić, że o ile fabuła była szalenie interesująca, o tyle samo czytanie książki strasznie mi się dłużyło. Na pewno nie jest to jedna z tych powieści, które pochłonęłam w dwa wieczory. Nie jestem przekonana, jaka jest przyczyna takiej sytuacji. Na pewno nie jest to kwestia braku zainteresowania historią przedstawioną w książce ani zbyt wydumanymi zdaniami czy też językiem opowieści. Czasami  miałam wrażenie, że zaczynam się gubić w ilości wątków. Mnogość postaci także nie ułatwiała tego zadania. Trzeba wczytać się w relacje między nimi, łączące je zażyłości, a także historie ich życia. Język w książce jest bez zarzutu, nie ma w nim naukowego nazewnictwa ani archaizmów. Autorce udało się uchwycić swoisty styl wypowiedzi każdej z postaci, co bardzo mi się podobało. Kilku bohaterów ma swoją określoną manierę.

Sama książka w moim odczuciu nie rzuca się w oczy na sklepowych półkach. Znika wśród kolorowych, krzyczących „weź mnie!” lektur. Stojąc na półce w księgarni, nie przykułaby od razu mojego wzroku. Z drugiej strony, dzięki szacie graficznej – prostej białej okładce z określonym przedmiotem, można, widząc ją z daleka, domyślić się, że to działo Pani Katarzyny, seria z Hubertem Meyerem.

Klatkę dla niewinnych polecam osobom, które nie boją się same prowadzić śledztwo i na końcu niestety rozczarować swoim wyborem. Powiem szczerze, że obstawiałam totalnie inne zakończenie niż to zaserwowane przez autorkę. Czy mnie ono rozczarowało? Absolutnie nie. Prawda okazała się jeszcze bardziej pogmatwana, niż sądziłam pierwotnie.

Fot.: Wydawnictwo Muza


Przeczytaj także:

Recenzja audiobooka z serii Opowiem ci o zbrodni – Katarzyna Bonda – Łaska

klatka dla niewinnych

Write a Review

Opublikowane przez

Patrycja Słodownik

Uwielbia spędzać czas na czytaniu książek z gatunku: thriller, horror, kryminał. Kocha mocne wrażenia, intrygi, tajemnice oraz niejednoznaczne postaci. Nie pogardzi książkami o rozwoju osobistym, w myśl zasady, że człowiek uczy się o sobie przez całe życie. Wolny czas spędza także w kinie i teatrze. Nie lubi nudy, więc stara się wycisnąć życie jak cytrynę!

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *