Kobiety, papierosy i zbrodnia – Marco Vichi – „Komisarz Bordelli. Morderca, którego nie było” [recenzja]

Marco Vichi zasłużył ode mnie na przybicie mocnej piątki – napisał kryminał w klasycznym stylu, który dodatkowo przykuwa uwagę lekkością pióra, jakiej brak większości współczesnych pisarzy mianujących się autorami powieści kryminalnych. Stworzył również postać na tyle charakterystyczną, że podświadomie komisarza Bordellego postawiłem na półce tuż obok powieści z Erastem Fandorinem w roli głównej.

„Komisarz Bordelli. Morderca, którego nie było” otwiera serię, która już przez ładne kilkanaście lat z powodzeniem podbija zagraniczne księgarnie i serca czytelników. I bardzo dobrze, że Marco Vichi w końcu trafił również pod polskie strzechy, gdyż jego kryminał to perełka, po którą nie wypada nie sięgnąć. Ta staroszkolna powieść opiera się na tajemniczym morderstwie, frapującej i trudnej do rozwikłania zagadce, nieszablonowym głównym bohaterze i intrygujących postaciach drugoplanowych. Czego chcieć więcej?

Komisarz Bordelli to ciekawy typ policjanta – podstarzały już jegomość z uzależnieniem od nagminnego palenia papierosów, będący weteranem drugiej wojny światowej (akcja powieści toczy się w 1963 roku), z innej perspektywy patrzy na łapanych przez komisariat przestępców. Widzi w nich raczej sprowadzonych pod samą krawędź życia desperatów, którzy kradną, aby przeżyć. Przyjaźni się więc z prostytutkami i złodziejaszkami, bowiem jest w stanie zrozumieć ich motywy postępowania. Sam również zmaga się z trudami własnego losu; Franco Bordelli jest niepoprawnym melancholikiem, który z tęsknotą spogląda w przeszłość, wspominając swe dawne kobiety i rozpaczając jednocześnie, że wciąż nie odnalazł tej jedynej. Wielokrotnie w ciągu powieści jesteśmy świadkami retrospekcji, w których komisarz z czułością wspomina swe dawne romanse i chwile uniesienia, które obecnie wydają mu się tylko ulotnym błyskiem w pamięci; komisarz nie stroni też od fantazjowania na temat nowo poznanych pięknych kobiet, jednak nie czyni tego w sposób wulgarny (albo skutecznie ukrywa to przed czytelnikiem!). Bordelli często wspomina również wojnę, a jego bujanie w okołowojennych obłokach uruchomiło spotkanie z synem dawnego towarzysza broni, który nieświadomie przypomniał mu dawne czasy. Chociaż więc wydawałoby się, że komisarz powinien jawić się jako doświadczony i pewny siebie policjant nadżarty przez rutynę, ten jest de facto wrażliwym w środku romantykiem i marzycielem, do którego zresztą z marszu poczułem ogromną sympatię.

Wątek kryminalny „Mordercy, którego nie było” dotyczy zuchwałego morderstwa popełnionego na starszej, ale za to bardzo bogatej samotnej kobiecie na obrzeżach Florencji. Komisarz Bordelli zajmuje się rozwikłaniem zagadki tajemniczego zgonu, który na pierwszy rzut oka wygląda na śmierć naturalną. Jak to jednak zwykle w życiu bywa, mały błąd zbrodniarza niweczy doskonały, wydawałoby się, plan i nasz bohater zaczyna układać w głowie schemat popełnionej zbrodni. Trudna zagadka to twardy orzech do zgryzienia dla Bordellego, jak i dla czytelnika – świetne u Marco Vichiego jest to, że intryga uknuta jest na tyle tajemniczo, iż podczas lektury domysły żywo krążą wokół wszelkich poszlak i podejrzanych, a i tak sekret dokonanego przestępstwa wciąż jest o konfuzję przyprawiający. Komisarz czuje, że nie będzie łatwo dotrzeć do rozwiązania sprawy, ale robi co w swojej mocy, aby odkryć prawdę. Nie jest on co prawda błyskotliwym Sherlockiem Holmesem i nie zauważa wszystkiego, ale od czego ma się Watsona, to znaczy młodego Pirasa juniora?

Z radością mogę powiedzieć, że pierwszy tom „Komisarza Bordellego” to kryminał, w którym oprócz zbrodni i tajemnicy jest pełno barwnych elementów, które umilają lekturę jeszcze bardziej. Przedziwne charaktery znajomych tytułowego bohatera to istny dom osobliwości: Rodrigo jest kuzynem komisarza i obaj jawnie się nie znoszą, chociaż ich wspólne dyskusje, gładkie niczym żwir pod bosymi stopami, zdają się sprawiać im masochistyczną przyjemność; Dante to świr-geniusz, którego nawet nie sposób opisać kilkoma słowami – takich ludzi słucha się z niedowierzaniem: „on mówi poważnie, czy tylko sobie ze mnie żartuje?”; pojawia się również m.in. Botta, stały bywalec światowych więzień, który okazał się być wybitnym kucharzem. Relacje międzyludzkie i dialogi u Vichiego czyta się bez mrugnięcia okiem, są pozbawione sztuczności, a ich naturalność wydaje się żywcem wyrwana z życia. Z życia zresztą wyrwana jest jedna z moich ulubionych scen w książce, kiedy to większość bliskich mu osób zasiada po obiedzie do lampki zacnego alkoholu i rozpoczynają snucie nieprawdopodobnych historii z drugiej wojny światowej oraz z lokalnych legend. Autor umieścił je w książce jako hołd dla ojca, który brał udział w walkach podczas wojennej zawieruchy i przekazywał je potem małemu naówczas pisarzowi.

Książkę połyka się szybko, zwroty akcji porywają kapelusz z głowy, a finał jest po prostu rewelacyjny, chociaż wydaje mi się, że w tym przypadku nasze rodzime wydawnictwo popełniło wielki błąd, umieszczając taką a nie inną grafikę na okładce oraz dodając do tego podtytuł „Morderca, którego nie było”. Mnie to niestety zaburzyło efekt zaskoczenia, ponieważ pół żartem pół serio przewidziałem tę okoliczność, chociaż autor sam z siebie nic takiego nie sugerował… A jeśli pomimo tego książka wydaje mi się bardzo dobrą lekturą i polecam ją wszystkim fanom kryminałów w ciemno, to bez tej niepotrzebnej sugestii moja ocena byłaby zapewne jeszcze wyższa, gdybym do końca żył w błogiej nieświadomości. Z drugiej jednak strony wybaczam Wydawnictwu Albatros, ponieważ zapoznało mnie z Franco Bordellim – nietuzinkowym gościem, z którym mam nadzieję jeszcze nie raz wymienić uściski dłoni i znaczące spojrzenia. Może nawet razem udamy się na papierosa po lampce czegoś wybornego, chociaż – postawmy sprawę jasno, panie komisarzu – pali pan stanowczo za dużo!

Fot. Wydawnictwo Albatros

Write a Review

Opublikowane przez

Patryk Wolski

Miłuję szeroko rozumianą literaturę i starego, dobrego rocka. A poza tym lubię marudzić.

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *