Kontrowersyjna teoria w praktyce – A. Mostowicz, A. Górny, B. Polch – „Ekspedycja. Bogowie z kosmosu” [recenzja]

W science-fiction kręci mnie to, że daje nieograniczone możliwości w przedstawianiu alternatywnych, ale porażająco realnych koncepcji zarówno przyszłości naszego świata, jak i przeszłości – pesymistycznej czy optymistycznej, gorszej lub lepszej. W przypadku kultowego komiksu Ekspedycja. Bogowie z kosmosu ideą jest dorobek naukowy (który przez ogrom ludzi nauki jest dezawuowany) Ericha von Dänikena – twórcy teorii „wpływu istot pozaziemskich na życie ludzi w czasach przedhistorycznych”*. Ten kontrowersyjny, ale niesamowicie pobudzający ludzką wyobraźnie pomysł to świetny fundament pod twardą, dojrzała fantastykę naukową. Czasami jednak sama idea nie wystarczy…

Kręcę nosem z niezadowolenia, bo jestem przekonany, że z takiej historii można wycisnąć znacznie, znacznie więcej. Oczywiście komiks rządzi się swoimi prawami – ale jednocześnie umniejszanie możliwości przekazu tej formy byłoby skazaniem jej z góry na porażkę. Wywrócenie do góry nogami podstaw naszej cywilizacji zabójczo mi się podoba, a pominąwszy naukowe i pseudonaukowe przepychanki między Dänikenem a jego krytykami, sam pomysł dostarczył mi nie lada frajdy nawet poza komiksem, gdy wyobraźnią wybiegałem w kolejne epoki dziejów Ziemi. Problem w tym, że poza tym zabrakło mi wszystkiego po trochu.

Fabularnie Ekspedycja przeskakuje między znaczącymi wydarzeniami w dziejach prehistorycznego i antycznego świata. Obserwujemy więc, jak kosmici z planety Des, z piękną Ais na czele, przybywają na niebieską planetę w celu jej skolonizowania, a raczej – zachowania próbek swoich DNA w organizmach tutejszych istot rozumnych, aby pierwiastek życia z Des przetrwał nadchodzącą zagładę. Do kosza więc idzie zarówno kreacjonizm, jak i ewolucjonizm w znanej nam dotychczas formie. Odpowiadający za scenariusz Arnold Mostowicz i Alfred Górny wpletli w narrację powstanie gatunku ludzkiego, utworzenie biblijnego raju jak i innych przekazów z tradycji judeochrześcijańskiej, które w Ekspedycji są efektem działalności kosmitów popychających rozwój ludzkiej cywilizacji. Pojawiają się postaci znane z mitycznych i historycznych opowieści, jak na przykład Noe, Sargon czy Mojżesz, którym przybysze z Des pomagają, ale również ich karzą, czy naprawiają pomyłki w swym eksperymencie – czasami nie obejdzie się bez drastycznych środków. Niestety, kompletna historia, składająca się z ośmiu części, sprawia wrażenie zbyt chaotycznej i poszatkowanej, a główny wątek fabularny obracający się wokół misji na niebieskiej planecie i rywalizacji między dobrem i złem zbyt często się rozmywa i odnosiłem wrażenie, że trzyma się kupy tylko na słowo honoru. Tym bardziej widać, że seria została przedwcześnie anulowana i nie wyciska wszystkich soków z potencjału opowieści. Bohaterowie są tylko pretekstem do prowadzenia historii, bo scenarzyści nie mają skrupułów, aby bezlitośnie i nagle pozbyć się ich z toku narracji; są oni również nijacy i w rezultacie prawie wszyscy zlewali mi się w jeden wielki znak zapytania. Rozpoznawalni są jedynie Ais i Satham (podpowiedź: gość ma szatańskie zamiary, które snuje z kumplem Azazelem), ale ich konflikt również szybko przeistacza się w ciąg odwiecznych walk rodem z komiksów superbohaterskich, gdzie herosi bez końca tłuką się z łotrami. Głównie ma on na celu ukazanie sił dobra i zła na Ziemi, które przez religie kształtowane są przez postaci Boga i Szatana, w które, chcąc nie chcąc, wcielają się wielcy rywale z Des.

Moją falę krytyki może łagodzić nieco fakt, że seria od początku była kierowana do młodzieży w wieku 15-20 lat, toteż całkiem możliwe, że zadowoli ona swój target. Patrząc pod tym kątem, fabuła jest prosta, nieskomplikowana, a akcja pędzi szybko, doskakując do najważniejszych punktów opowieści, nie martwiąc się o szersze wyjaśnianie kontekstu, co tylko spowolniłoby lekturę. Narracja również jest oszczędna – dialogi nie są prowadzone podług męczącego paradygmatu obecnego w latach 60., gdy bohaterowie rozwlekali swoje myśli i tłumaczyli każde swoje zachowanie w obszernych dymkach. Narrator wypowiada się oszczędnie (jak dla mnie – czasami nie do końca uzupełniając warstwę graficzną, czasami niepotrzebnie się z nią pokrywając) i to może się spodobać fanom komiksów, którzy nie trawią dużej ilości tekstów na planszach. Gdy jednak chce się doszukać w Ekspedycji głębi – niestety, ale poza tezami Dänikena, rozbudowanymi w fabularną opowieść, nic większego czytelnik nie znajdzie.

Parę słów należy oczywiście wspomnieć o szacie graficznej. Jako że komiks rysowany był na przełomie lat 70. i 80., prezentuje on jeszcze starą szkołę sprzed ery komputerów i cyfrowego nanoszenia barw. Efektem tego są wyblakłe kolory, które pozbawione są jaskrawości i wyrazistości. Wielka szkoda, że są one tak ponure, ale z drugiej strony doskonale wiemy, jak może się skończyć komputerowe poprawianie kolorów ze starych komiksów – efekt może być odwrotny od zamierzonego. Za to rysunki Bogusława Polcha zestarzały się klasą – bardzo podobają mi się szczególnie sylwetki postaci, które sprawiają wrażenie gibkich i realistycznych. Tym bardziej szkoda, że poza charakterystycznymi Ais, Sathamem, Azazelem i Zanem (wyglądającym jak Kopernik, słowo daję!) reszta postaci sprawia wrażenie bliźniaczo do siebie podobnych, a zwłaszcza kolejni partnerzy Ais, których nie umiałbym odróżnić (bo i po co? – wątki miłosne są kiepskie i lepiej spuścić na nie zasłonę milczenia). Na plus jest również sprawne kadrowanie Polcha, który na dalszym planie nie pozostawia pustej przestrzeni i umiejętnie wypełnia otoczenie. Nie mam zamiaru osądzać, czy rysunki spodobają się czytelnikom, bo to już kwestia indywidualna – jeśli jednak komuś nie przeszkadzają pięknie się starzejące ramotki, to będzie usatysfakcjonowany.

Ekspedycja to kompletne wydanie jednego z najpopularniejszych polskich komiksów i tak też się prezentuje na półce. Wielkie brawa należą się wydawnictwu, które chociaż raczej specjalizuje się w wydawaniu książek, odwaliło kawał dobrej roboty przy premierze. Wydany w twardej oprawie, w powiększonym formacie, do tego wydrukowany na bardzo dobrym kredowym papierze – komiks robi piorunujące wrażenie. W tym wydaniu zawarte zostały również niewielkie materiały dodatkowe: szkice przykładowych plansz, a na samym końcu przeczytać można wywiad z rysownikiem, Bogusławem Polchem. Ale czy Ekspedycja warta jest swojej ceny? Zaryzykowałbym stwierdzenie, że nie dla każdego lektura okaże się wspaniała – malkontenci mojego pokroju, którzy lubią spodziewać się nieco więcej po tak obiecującej tematyce science-fiction, mogą czuć niedosyt. Jednak na pewno znajdą się również amatorzy lekkostrawnej opowieści, która rozrusza synapsy i pobudzi wyobraźnię. Jeśli podejdzie się do tego komiksu bez wygórowanych oczekiwań, to będzie on przyjemną przygodą.

*cytat pochodzi z polskiej wikipedii

Fot.: Prószyński i S-ka

Write a Review

Opublikowane przez

Patryk Wolski

Miłuję szeroko rozumianą literaturę i starego, dobrego rocka. A poza tym lubię marudzić.

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *