Kraj uszyty z oczekiwań i potrzeb przemysłu modowego – Marek Rabij – „Życie na miarę. Odzieżowe niewolnictwo” [recenzja]

Bangladesz to Odzieżowo-Tekstylna Republika uszyta z biedy i pogardy dla słabszych. Mimo to tamtejsi ludzie mówią: Nie chcemy litości. Nie prosimy też o jałmużnę, dopóki jeszcze potrafimy zarobić na kolację. Naprawdę potrzebujemy jedynie waszej uwagi. (…) Opisz wiernie, co widzisz i słyszysz. Autorowi reportażu nie pozostało więc nic innego. Wszak przy około dwudziestoprocentowym udziale Bangladeszu w światowym rynku odzieżowym, jakieś czterysta milionów T-shirtów musi pochodzić z Dhaki i jej okolic. Gdy w maju 2013r. spod gruzów Rana Plaza zaczęto wydobywać zakrwawione metki znanych zachodnich firm (w tym Croppa), w mediach zawrzało. Jednak dla tamtejszej społeczności niewiele się zmieniło. Dziś chcą jedynie dowiedzieć się, gdzie są ciała ich bliskich, by mogli ich godnie opłakać i pożegnać. Niestety licznik identyfikowanych ofiar wyniósł zaledwie 1134 zabitych. Wielu z nich zostało roztartych na miazgę, a ich szczątki gniły tygodniami w upale i wilgoci… Mimo że książka Życie na miarę dotyczy głównie przemysłu odzieżowego, to opisuje także prawdziwą codzienność i biedę ludzi, którą znaleźć można głównie przy torach kolejowych i w rikszy.

Czy kiedykolwiek dowiemy się, co naprawdę stało się 10 maja 2013r. w ruinach Rana Plaza? Czy to możliwe, by w ruinach faktycznie udało się odnaleźć żywą kobietę po dwóch tygodniach akcji poszukiwawczych? A jeśli to prawda, jak to możliwe, by miała na sobie czyste ubranie, staranie przycięte paznokcie i w ogóle nie nosiła na sobie znamion przebywania pod gruzami, walcząc o każdą minutę życia? Wszak jedna z pracownic, które przeżyły, tak opisuje moment tragedii:  Kątem oka zobaczyłam, jak sufit pęka mi nad głową i pluje mi na głowę, w moją stronę całą zawartością wyższej kondygnacji. Nie było huku, tylko cisza. Gruzy Rana Plaza kryją zatem wiele tajemnic, lecz niektóre z rozwiązań mogą niestety być sfabrykowane tylko i wyłącznie dla zachodnich mediów. Wszak tamtejsi mieszkańcy mają wybór – albo każdy dzień będzie walką o przeżycie (nie ma bowiem pracy i zagwarantowanego posiłku dla najbiedniejszych), albo będą pracować w nieludzkich warunkach, ale z gwarancją najtańszego wyżywania. Dlatego rodzice każdego ranka modlą się, żeby Bóg oszczędził takiego losu swoim dzieciom (zwłaszcza córkom). Pod koniec miesiąca bowiem dziewczyny mdleją w pracy z wycieńczenia. A Dhaka ciągle potrzebuje nowych rąk do manufaktur. Te stare szybko tracą młodzieńczą zręczność albo tracą palce w prasach i maszynach (prąd kopie tu co chwilę).

Odyseja T-shirtu to tytuł jednego z rozdziałów książki Życie na miarę. Odzieżowe niewolnictwo.  Nic dziwnego, że bawełniana koszulka zasłużyła na oddzielną analizę. Globalizacja kawałka bawełnianej tkaniny z prostopadle doszytymi rękawami i niemal obowiązkową grafiką lub napisem trwa w najlepsze. Na świecie każdego dnia sprzedaje się około pięć i pół miliona T-shirtów. Rocznie daje to sumę  ponad dwóch miliardów sztuk. Mieści się w nich zarówno produkcja masowa (zalegająca często w wielkich koszach dyskontów czy hipermarketach), jak i rzadkie kolekcjonerskie egzemplarze będące projektem znanych grafików bądź artystów i światowych domów mody. Uwielbiają je Indianie w Amazonii i wielkomiejscy hipsterzy, biedacy z brazylijskich faweli i miliarderzy z Doliny Krzemowej, żołnierze i pacyfiści, wierzący i ateiści. Słowem, wszyscy.

Nie oszukujmy się – przemysł modowy nastawiony jest wyłącznie na zysk. Katastrofa w Rana Plaza spowodowała, że na chwilę świat zatrzymał się nad bangladeską kolebką ubrań i spojrzał na nią krytycznym okiem. Media obiegły zrobione na szybko relacje pokazujące biedę i wyzysk tamtejszych ludzi. Problem w tym, że odbiorcy ze Stanów i Europy woleliby oficjalnie nie wiedzieć nic o detalach produkcji w Bangladeszu. My (Polacy) również mamy w tym swój udział, a zwłaszcza dobrze nam znana gdańska grupa LPP. Większość producentów wziętych na celownik tłumaczyła się, że nie mieli pojęci,a dokąd fizycznie trafiły ich zlecenia. Co po tym wszystkich materiałach zostało? Jedynie pobożne życzenia, by została zachowana równowaga między popytem a podażą.

Jedno jest pewne – jeśli Prada, Dior czy inne sławne domy modowe wprowadzą do wiosennych kolekcji, powiedźmy, odcień błękitu, to jesienią i zimą właśnie ten kolor będzie dominować w ofercie sieciówek takich jak Zara, H&M i GAP, a potem jak to zwykle bywa trafi na bazary całego świata. Ciuch jest bowiem tyle wart, ile metka, którą do niego doszyto. Dlatego moda stałą się ohydnie przewidywalna.

Dawno już oddaliśmy swój wygląd i szafy w ręce profesjonalistów. Inspirujemy się nimi i śledzimy ich modowe stylizacje na blogach i innych portalach społecznościowych. To oni dyktują nam, w co i jak się ubrać. To oni mówią, co jest obecnie trendy, a co już passé. A my… cóż, wierzymy, że ubraniem podkreślamy osobowość. Nic bardziej mylnego. Tak naprawdę jesteśmy jedynie ostatnim ogniwem dość skomplikowanego biznesowo łańcucha. Jesteście innego zdania? To przeczytajcie książkę Życie na miarę. Odzieżowe niewolnictwo!

Fot.:  GW Foksal

Write a Review

Opublikowane przez

Magdalena Kurek

Absolwentka dziennikarstwa i komunikacji społecznej na Uniwersytecie Gdańskim. Zgodnie z sentencją Verba volant, scripta manent (słowa ulatują, pismo zostaje) pracuje nad rozprawą doktorską poświęconą interpretacji muzyki w prasie lat ’70 i ‘80. Jej zainteresowania obejmują literaturę i sztukę, ale główna pasja związana jest z tempem 33 obrotów na minutę (mowa oczywiście o muzyce płynącej z płyt winylowych).

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *