Urodziny – czas na świętowanie – Alexander Steffensmeier – „Krowa Matylda obchodzi urodziny” [recenzja]

Młodszym czytelnikom Krowy Matyldy przedstawiać nie trzeba. Historia urodzinowa to jej trzynasta przygoda. Przez ten cały czas mogliśmy się przekonać, że jest ona zwierzęciem absolutnie wyjątkowym. Nie tylko bawi (naprawdę niekiedy brzuchy ze śmiechu potrafią boleć), ale też uczy. Nie dla niej marnowanie czasu na łączce. Towarzyszyliśmy jej na wakacjach, kiedy była chora, gdy nie chciała się kąpać, kiedy szukała skarbu, bawiła w chowanego, stała na czatach albo się nudziła. Poznawaliśmy też gospodarstwo, w którym żyje. Tym razem Krowa Matylda zaprasza nas na swoje urodziny. Czy ten wyjątkowy dzień będzie dla niej niezapomniany? 

Ludzie w różny sposób celebrują swoje urodziny. Jedni czekają na imprezę niespodziankę. Inni sami planują, jak spędzą ten dzień. Jeszcze inni dzielą świętowanie na kilka dni – jeden dla rodziny, drugi dla przyjaciół i znajomych. A są i tacy, którzy ten szczególny dzień chcą spędzić wyłącznie ze swoją drugą połową. Znajdą się też ci, których duże grono osób męczy, więc wolą spędzić je kameralnie. Tak czy owak, urodziny to czas, w którym spodziewamy się życzeń, prezentów (tych drobnych i tych większych), serdeczności i mile spędzonego czasu. 

Trudno się dziwić, że Krowa Matylda wręcz nie mogła się doczekać urodzin. Odliczała dni od kilku tygodni. Gdy nadszedł ten dzień, już przy porannym dojeniu była podekscytowana. Wiedziała, czego się spodziewać, gdyż obchody urodzin w gospodarstwie zawsze przybierały taką samą formę. Pani Gospodyni piekła genialną szarlotkę, kolorowe balony i girlandy były zawieszane przez kury, a Listonosz przynosił wielką kartkę z życzeniami. Pojawiało się także odświętne niebieskie krzesło – specjalnie znoszone z poddasza na urodziny.

Ten dzień jednak chwila po chwili ją rozczarowywał. Listonosz po skończonym dniu pracy szybko się pożegnał i poszedł do domu. Czyżby o niej zapomniał? Jeszcze większy smutek krowa Matylda poczuła, gdy udała się do ogrodu. Ku jej zaskoczeniu nie zastała przygotowań do jej przyjęcia urodzinowego. Nie było balonów, girland. Niebieskie krzesło też nie zmieniło lokalizacji. Nawet gospodyni nie piekła ciasta… tylko czytała spokojnie gazetę. Czyżby wszyscy, dosłownie całe gospodarstwo zapomniało o jej święcie? 

Krowa Matylda postanowiła w delikatny sposób przypomnieć przyjaciołom, jaki dzień jest. Niestety kalendarz zawieszony w kuchni „rozpłynął się w powietrzu”. Zaznaczenie w nim urodzin spełzło na niczym. Jabłko położone w zasięgu ręki gospodyni nie naprowadziło jej na ślad szarlotki. Nawet założenie urodzinowej czapeczki na nic się zdało. Nikt nie zwrócił na nią uwagi. Na zabawę latawcem (będącym zeszłorocznym prezentem urodzinowym) nikt nie zareagował. Cóż mogła więcej zrobić? Przecież bezpośrednie przypominanie się byłoby nietaktem. Smutna i zrezygnowana podjęła decyzję, że sama zorganizuje sobie przyjęcie urodzinowe. 

Wzięła kilka sucharków, kaktusa, świeczkę i ruszyła ze spuszczonym pyszczkiem w kierunku swego ulubionego miejsca. Gdy dotarła nad strumyk, usłyszała gospodynię. Okazało się, że wszyscy jej szukali. I co najważniejsze – pamiętali o niej. A świętowanie urodzin przeniosło się nieopodal. Listonosz specjalnie na tę okazję upiekł tort. Krowa Matylda nie mogła być szczęśliwsza. 

Okazuje się, że nie wszystko jest tym, na co początkowo wygląda. A jeśli ma się prawdziwych przyjaciół, to oni zawsze pamiętają i są obecni w ważnych dla nas chwilach. Taki jest właśnie morał tej opowieści. Mimo że książka jest niewielkich rozmiarów, to uczy i bawi zarówno młodszego, jak i starszego czytelnika. A piękne ilustracje tylko ją dopełniają. Moje chrześniaczki są fankami Krowy Matyldy i ja również dołączam do tego grona. 

Fot.: Media Rodzina


Przeczytaj także:

Recenzja filmu Nazywam się Cukinia

Write a Review

Opublikowane przez

Magdalena Kurek

Absolwentka dziennikarstwa i komunikacji społecznej na Uniwersytecie Gdańskim. Zgodnie z sentencją Verba volant, scripta manent (słowa ulatują, pismo zostaje) pracuje nad rozprawą doktorską poświęconą interpretacji muzyki w prasie lat ’70 i ‘80. Jej zainteresowania obejmują literaturę i sztukę, ale główna pasja związana jest z tempem 33 obrotów na minutę (mowa oczywiście o muzyce płynącej z płyt winylowych).

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *