oby się udało

Mroki przeszłości – Bruno Dequier – „ Louca – 3 – Oby się udało!”

Co mają ze sobą wspólnego pierwsza miłość, piłka nożna, liceum i duchy? Oczywiście łączy ich Louca, główny bohater komiksowej serii o tym samym tytule. Louca  –  licealista, nieudacznik, gapa, fajtłapa. Louca  –  do szaleństwa zakochany w szkolnej koleżance, który  –  zdając sobie sprawę, że na tle rówieśników nie prezentuje w swoim mniemaniu nic szczególnego  –  postanawia zaimponować Julii na boisku, czyli tam, gdzie radzi sobie chyba najgorzej ze wszystkich miejsc na świecie. Jednak kiedy Louca poznaje Nathana, ducha licealisty, który za życia był gwiazdą drużyny piłkarskiej, przed chłopakiem otwierają się nowe możliwości, a żyjący i przebywający w jakichś dziwnych zaświatach być może będą mogli pomóc sobie nawzajem. A teraz przed nimi najważniejszy mecz i najważniejsze wspomnienie. Czy trzeci tom, zatytułowany Oby się udało! przyniesie w końcu wyjaśnienie, co się stało z Nathanem? Czy Louca w końcu dopnie swego i zacznie być podziwiany przez otoczenie?

Najważniejszy mecz szkolnej drużyny w toku  –  Louca w pełnej gotowości i zdecydowany odmienić w końcu swoje życie nieudacznika. Julia  –  na trybunach. Młodszy brat Louki  –  jak zwykle wpatrujący się w niego z zachwytem, jego najwierniejszy i jedyny kibic. Nathan  –  no właśnie? Gdzie jest Nathan? Jego prawdziwa, realna (choć niewidzialna dla innych) deska ratunku, jego jedyna szansa, by pokazać się w meczu jako wartościowy zawodnik. Jedyna szansa, by wygrać!

Nieporadne zagrania i akcje Louki, który jakimś cudem znalazł się w zespole podczas najważniejszego meczu mającego decydować o losie klubu przeplatane się w rytm kopania futbolówki z losami Nathana, który postanowił odwiedzić swój rodzinny dom, a gdy ten okazał się opustoszały, a duchowi chłopca pozostało jedynie spojrzeć w ślad za odjeżdżającym, smutnym ojcem, czytelnik wprowadzany zostaje coraz śmielej w retrospekcje z dnia, w którym koniec Nathana w świecie żywych miał swój początek. Dowiadujemy się z nich nie tylko tego, że kapitan przeciwnej drużyny, arogancki Hugo, to brat pięknej Julii, ale również, że podczas rozkwitającej kariery Nathana był on, jako dzieciak, jego wiernym fanem, a także że on i siostra być może wiedzą coś więcej, o tym, co przydarzyło się wtedy kapitanowi drużyny, który zdawał się mieć o stóp cały swój mały świat, a na wyciągnięcie ręki był także ten wielki.

Kiedy Nathan wraca na boisko, do poobijanego i oszalałego ze względu na presję i brak samodzielnych umiejętności Louki, w chłopaka wstępują nowe siły i nadzieje, ponieważ wierzy, że  –  tak jak ostatnim razem  –  z pomocą swojego dziwnego, nie do końca martwego przyjaciela, którego nie wiedzieć czemu, tylko on widzi, uda mu się zabłysnąć: zarówno w oczach obiektu westchnień, jak i w oczach trenera i drużyny. Nagle pojawia się jednak potężna przeszkoda, kiedy okazuje się, że Nathan może dotykać jedynie rzeczy, które należą do Louki, przez inne  –  jak to typowy duch  –  po prostu przenika jego ciało, w tym, tak ważne dla piłki nożnej, nogi. Nasz bohater postanawia więc uknuć plan, który nie tylko pozwoli im wygrać i ocalić klub, ale przy okazji zbliży Loucę do Julii… 

Oby się udało!  to tom wypełniony po brzegi akcją, choć fabuła rozgrywa się podczas jednego meczu, a więc podczas dosłownie kilkudziesięciu minut. Twórca natomiast dołożył starań, aby zarówno na boisku, jak i na trybunach, a także poza obrębem sportowego obiektu czekała na nas mieszanina humoru, akcji, refleksji i intrygujących splotów zdarzeń. Podczas lektury nie ma więc szans na nudę i choć oprócz kilku faktów, które wychodzą na jaw, fabuła nie rusza z kopyta, to zdaje się, że właśnie dzięki temu, co ma miejsce w trzecim tomie, historia, którą opowiada nam Bruno Dequier, zaczyna zmierzać ku konkretom i  –  czy nam się to podoba, czy nie  –  do swojego końca. Boiskowe popisy i wtopy Louki to bowiem jedno, podobnie jak historia jego zauroczenia Julią (które wcale nie jest tak nieodwzajemnione, jak chłopakowi się wydaje), jednak to historia Nathana, ducha kapitana drużyny sprzed kilku lat, który zmarł, a okoliczności jego śmierci wciąż są dla czytelnika niejasne, jest tym, co ciekawi nas chyba najbardziej i jednocześnie tym, co dodaje komiksowej serii wyjątkowości. Miks piłki nożnej z zaświatami jest tyleż na pozór szalony, co ostatecznie ciekawy, udany i otwierający twórcy wiele możliwości. W dodatku jest to motyw nieograny, a więc i niewzbudzający w odbiorcy uczucia przesytu.

Tom trzeci serii Louca, zatytułowany Oby się udało! w żaden sposób nie odbiega graficznie od swoich poprzedników. Dequier nadal operuje pastelowymi, spokojnymi barwami, dodatkowo w jasny i czytelny sposób oddzielając wspomnienia od czasu teraźniejszego. Przerysowana mimika (zwłaszcza głównego bohatera) w chwilach wielkich emocji świetnie podkreśla humorystyczny akcent w komiksie, a także wybuchowy charakter tytułowej postaci. Mrok, który skrywa się we wspomnieniach Nathana, podkreślony został natomiast przez czarne tło plansz przeznaczonych na retrospekcje właśnie. Okładka znów utrzymana jest w jasnych barwach, pozostając minimalistyczna, choć w porównaniu do poprzedniej jest na niej sporo dynamiki. 

Louca to świetny i humorystyczny komiks nie tylko dla fanów piłki nożnej, choć nie da się ukryć, że młodzi chłopcy i młode dziewczynki, będące fanami i fankami futbolu lub sami grający i grające będą się podczas lektury bawić zapewne nieco ciut lepiej od tych, których z tym sportem nic nie łączy. Trzeci tom, Oby się udało!, to udana kontynuacja losów Louki i Nathana  –  opowieści o wielkich marzeniach, bolesnych porażkach, pierwszych miłościach, ogromnych stratach, przyjaźni, podziwie i szacunku, których każdy pragnie, jak również, w swoich mroczniejszych kadrach – o śmierci i niebezpieczeństwie, które może czyhać gdzieś za rogiem. Czy czwarty tom, będący w przygotowaniu, pod tytułem Nadzieja uskrzydla, będzie ostatnim? Tego nie wiem, ale z pewnością sięgnę po niego, kiedy tylko się ukaże. 

Fot.: Egmont

oby się udało

Write a Review

Opublikowane przez

Sylwia Sekret

Redaktorka naczelna i współzałożycielka Głosu Kultury. Absolwentka dyskursu publicznego na Uniwersytecie Śląskim (co brzmi równie bezużytecznie, jak okazało się, że jest w rzeczywistości). Uwielbia pisać i chyba właśnie to w życiu wychodzi jej najlepiej. Kocha komiksy, choć miłość ta przyszła z czasem. Zimą ogląda skoki narciarskie, a latem do czytania musi mieć świeży słonecznik.

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *