niech to diabli

Dojrzewanie to magia – Louise Courvoisier – „Niech to diabli!”

Dojrzewanie. Pamiętacie? Ten czas piękny i podły? Kiedy wiara w to, że wszystko, co zepsujemy, świadomie bądź nie, będzie się zawsze dało jakoś naprawić. Czas, kiedy człowiek tak naprawdę dopiero uczy się tego, że wszystko ma swoje konsekwencje, a każda akcja wywołuje reakcję. Okraszony fantastyczną oprawą muzyczną film Niech to diabli! skupia się właśnie na tym niepowtarzalnym etapie w życiu pewnego chłopca czy może raczej  –  młodego mężczyzny. W jego przypadku jednak wszystko musiało rozegrać się inaczej. Szybciej, intensywniej, o wiele bardziej dramatycznie. Ale przecież nikt z nas nie wybiera sobie losu, jaki go spotyka. A przynajmniej nie do końca.

Dzięki dystrybucji Aurora Films możemy zanurzyć się w świecie upalnego lata, poczuć trud, jaki wkłada w swoją pracę każdy serowar, a także podejrzeć, jakie problemy stają przed chłopakiem, który już wie, że życie nie jest ani łatwe, ani sprawiedliwe, ale dopiero uczy się, jak siniaczy każdego, i jak jednocześnie wspaniałe potrafi być w swoich błahostkach. 

Glos Kultury objął film Niech to diabli! patronatem medialnym.

niech to diabli

Lato. Gdzieś na francuskiej prowincji, gdzie serowarstwo jest jednocześnie sztuką, jak i codzienną harówką zapewniającą byt niejednej rodzinie. Osiemnastoletni Totone ma jednak, czemu nietrudno się dziwić, zupełnie inne zainteresowania. Imprezy, alkohol, dziewczyny i spanie do południa  –  to jest świat, który zna, który lubi i w którym jest mu wygodnie. Od alkoholu nie stroni także jego ojciec, który sam wychowuje (choć to chyba za duże słowo) jego i kilkuletnią, rezolutną dziewczynkę, siostrę Anthony’ego. I właśnie zamiłowanie do napojów wyskokowych połączone z zepchnięciem na dalszy plan faktu, że każda akcja musi wywołać adekwatną do niej reakcję, sprawia, że z dnia na dzień stojący u progu dorosłości chłopak zostaje jedynym żywicielem rodziny i opiekunem młodszej siostry. 

Totone nie jest typem człowieka, któremu leży na sercu podtrzymanie rodzinnej tradycji czy uhonorowanie ojca. Zatrudnia się jednak u pewnego serowara, bo po prostu nie ma alternatywy. A zarówno on, jak i siostra coś jeść muszą. Na początku Anthony, nasz Totone, radzi sobie nie najgorzej i trzyma się wcale niełatwego planu dnia. Wstaje skoro świt, żeby jechać po mleko, śpiącą, zawiniętą w kołdrę siostrę zabierając ze sobą, co nie pozostaje bez wpływu na emocje widza. Musi też znaleźć czas na zawiezienie później dziewczynki do szkoły i powrót do pracy, w której zajmuje się między innymi szorowaniem maszyn i naczyń używanych w serowarni. Dość szybko jednak daje o sobie znać awanturnicza i buńczuczna natura chłopaka. A pech chce, że synowie jego pracodawcy mają z nim do wyrównania pewne rachunki… W ten sposób młody człowiek traci zatrudnienie i tę namiastkę stabilności finansowej, jaką udało mu się zdobyć. By podreperować budżet większym zastrzykiem gotówki, wpada na szalony pomysł, tak typowy w swym wariactwie dla ludzi w jego wieku, dla których wszystko jest możliwe i na wyciągnięcie ręki  –  Totone postanawia, bez praktycznie żadnego doświadczenia, z okrojonym sprzętem i bez składników… uwarzyć ser, by wygrać konkurs, za który zgarnąć może całkiem pokaźną (w jego oczach) sumę.

Niech to diabli! ma chyba wszystko, co powinien mieć dobry film o dorastaniu. Zgrabnie przeplatają się w nim wątki dramatyczne z tymi lekkimi, komediowymi. Życie głównego bohatera nie jest łatwe i w rękach kogoś innego mógłby powstać z tego ponury, ciężki dramat zalegający na sercu i na żołądku. Jednak Louise Courvoisier stworzyła słodko-gorzką pocztówkę z Dorastania, na którego stacji każdy z nas kiedyś czekał, ze strachem, że pociąg już odjechał, zostawiając nas w zawieszeniu, które przecież musi być ograniczone czasowo. Mamy tu wspaniałe, malownicze kadry ukazujące uroki francuskiej wsi, dla której czas jakby się zatrzymał; rewelacyjna warstwa muzyczna, która dodaje filmowi wigoru, uroku, smaku i niepowtarzalności, współgrając tak świetnie zarówno z tematyką filmu, jak i jego wizualną oprawą. Filmowe barwy odurzają nas letnim słońcem, nie pozwalają zapomnieć zapachu rozgrzanego siana czy tworzącej się serwatki.

A przecież gdzieś w tym wszystkim mamy jeszcze młodzieńczą miłość  –  pewną i niepewną zarazem, tak bardzo świadomą swojego ciała, a tak niedojrzałą w kwestii emocjonalnej. Niech to diabli! to również piękna, choć nieco postrzępiona opowieść o przyjaźni  –  wystawianej na próbę, ale trwałej, dzielnej i gotowej na niejedno poświęcenie, a przede wszystkim zdrowej, nieoceniającej, takiej, która po prostu jest i trwa, nie mówi, bo mówić nie musi. Młodzi bohaterowie w niektórych aspektach wydają nam się totalnymi dzieciakami, którzy nie poznali jeszcze prawdziwego życia, w innych natomiast zdają się nad wyraz dojrzali, co finalnie tworzy intrygujący miks, który ogląda się z pełnym zaangażowaniem.

 

Młodzi bohaterowie to także młodzi aktorzy, którzy jeśli nie włożyli w swoje role pasji i serca, to zagrali tak dobrze, że i tak się w to wierzy. Clément Favreau z całą pewnością niesie ten film i jak na aktora bez większego dorobku i doświadczenia robi to nad wyraz umiejętnie. Jego Totone jest bardzo ludzki, żywy, wiarygodny. Ma wszystkie cechy młodego człowieka, jednak splecioną z jakąś nostalgią, smutkiem, narzuconym znienacka obowiązkiem. Favreau wiarygodnie ukazał walkę, jaka toczy się w bohaterze  –  pomiędzy beztroską i zabawą, do których Anthony czuje, że ma pełne prawo, a pomiędzy opieką nad siostrą, do której nie jest gotowy, ale też świat zdaje się tym zupełnie nie przejmować.

Niech to diabli! to kino wypełnione angażem zmysłów  –  światło, dźwięk, smak, zapachy… To wszystko tutaj żyje, tworzy tę historię, uwiarygadnia ją i nadaje pewnej prywatności. To nie jest wielka historia, ale wierzymy, że taka jest dla głównego bohatera. To są jego wakacje, to jest jego lato. Jego strata i jego żałoba. Jego zmartwienie i jego obowiązek. Jego radość i jego wielki zawód. Jego dojrzewanie w przyspieszonym tempie. Końcowa analogia do konkursowego wyrobu nie może być przypadkowa. Wszystko powinno bowiem dojrzewać w swoim tempie, by mógł się ujawnić pełen charakter, pełna krasa. Dojrzewanie to proces i choć czasem coś go zakłóca, czasem dramatycznie przyspiesza  –  musi wrócić do naturalnego rytmu. 

 

Francuski film będący pocztówką z tego zakłóconego procesu to produkt pełny  –  niczego w nim nie brakuje i niczego przy nim nie zaniedbano. Kolejne warstwy sprawnie przenikają przez siebie, łączą się i finalnie przedstawiają historię, która teoretycznie mogłaby wydarzyć się wszędzie. Ale nie wszędzie byłaby tak piękna i prosta jednocześnie. To właśnie tu, na tej francuskiej prowincji, pachnącej podgrzewanym mlekiem, błyszczącej się kropelkami potu na ciele i wypełnionej jękami umęczonej krowy, która właśnie powija cielę  –  dzieje się magia. Bo dojrzewanie jest magią. Magią, która chyba nigdy się nie kończy.

niech to diabli!

niech to diabli

Overview

Ocena
8 / 10
8

Write a Review

Opublikowane przez

Sylwia Sekret

Redaktorka naczelna i współzałożycielka Głosu Kultury. Absolwentka dyskursu publicznego na Uniwersytecie Śląskim (co brzmi równie bezużytecznie, jak okazało się, że jest w rzeczywistości). Uwielbia pisać i chyba właśnie to w życiu wychodzi jej najlepiej. Kocha komiksy, choć miłość ta przyszła z czasem. Zimą ogląda skoki narciarskie, a latem do czytania musi mieć świeży słonecznik.

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *