Wędrówka po staropolskim gościńcu – Bohdan Baranowski – „Ludzie gościńca w XVII-XVIII wieku” [recenzja]

Ludzie gościńca w XVII i XVIII wieku Bohdana Baranowskiego to publikacja ilustrująca trudy życia ludzi z marginesu społeczeństwa, którzy egzystowali na jego krańcach, nie dając się przypisać do żadnego ówczesnego stanu – szlachty, mieszczan czy chłopów. Już w jednej ze swoich wcześniejszych książek, (O hultajach, wiedźmach i wszetecznicach) autor przedstawiał nam losy ludzi bez własnej historii,  którzy zniknęliby w mroku pamięci, a przecież istnieli,  choć także poza głównym nurtem naszych wyobrażeń o tamtych wiekach. W niniejszej publikacji autor przybliża nam to, jak wyglądało życie wyrzutków społeczeństwa, którzy imali się wielu prac, popełniali przestępstwa, ale także pragnęli dla siebie lepszego losu – w czasach tak silnych hierarchii społecznych nie było to jednak możliwe. Błąkali się więc od miasta do miasta, od gościńca do gościńca, plądrując, gorsząc i siejąc spustoszenie. 

 

Wolni ludzie w nieprzyjaznym świecie

Publikacja Ludzie gościńca zaczyna się od przybliżenia nam funkcji tawern, karczm i tytułowych gościńców. Opisy są bardzo obrazowe, a autor sięga po wszelakie środki, by nas tymi faktami zainteresować i mu się to udaje. Dowiadujemy się przede wszystkim o tym, jaką funkcję pełniły karczmy, możemy też przypomnieć sobie używane często w literaturze pojęcie szynkarza, a także w szczegółach dowiedzieć się, jak rzeczywiście wyglądał nocleg w takiej gospodzie i jak różni się on od różnych naszych wyobrażeń. Bez wątpienia podkreśla to też, że bycie bez grosza przy duszy czy bycie po prostu nędzarzem, nie było niczym przyjemnym i takie osoby nie miały szans wyjść poza nawias, w którym były ulokowane. Bohdan Baranowski stara się wyciągnąć je z cienia i pokazać nam, że ówczesny świat również był bardzo nieprzyjaznym miejscem. Tutaj także dowiadujemy się o wielu powodach takiego stanu rzeczy – co powodowało, że ustatkowany człowiek z fachem w ręku, stawał się nagle „luźny” i zaczynał wędrować z miejsca na miejsce, nierzadko uciekając przed różnymi zobowiązaniami czy prawem.

Bohdan Baranowski był historykiem, który zajmował się bardzo dokładnie dziejami wsi polskiej, a niezmiennie najbardziej fascynowały go codzienne oblicza życia w tamtych czasach. W publikacji O hultajach, wiedźmach i wszetecznicach wyciągnął na wierzch historie różnych ludzi, o których na próżno byłoby szukać w podręcznikach historii. Tutaj, w Ludziach gościńca, idzie krok dalej i szczegółowo opowiada nam o wszelkich nieszczęśnikach, którym przyszło żyć w trudnym świecie, wieść swój marny żywot pomiędzy klasami społecznymi, bez swojego własnego miejsca, kawałka ziemi do obrobienia, bez Pana, na którego pracuje. To ludzie wolni, luźni, w każdym tego słowa znaczeniu – nie tylko wolni w lekkości obyczajów i moralności – o czym mówi choćby rozdział W ucieczce od żony czy Handlarze żywym towarem. Wolni też od wszelkiego podziału. Nie należąc do żadnej z grup społecznych, nie mieli surowych rygorów i nakazów, żyli z dnia na dzień.

 

Ludzie poza prawem i mit Janosika

Autor jak zwykle serwuje nam ciekawy punkt widzenia, bo oprócz historycznych faktów posiłkuje się także swoimi opiniami, co dodaje Ludziom gościńca popularnonaukowego charakteru. Książkę dzięki temu czyta się bardzo szybko i z dużą ciekawością. Przede wszystkim Bohdan Baranowski w książce Ludzie gościńca posiłkował się aktami sądowymi, z których wydobył różne oblicza łamania prawa przez ludzi wolnych, ale także sięgnął po literackie opisy, które dobrze obrazują dzieje tamtych epok i żyjących wtedy ludzi. Zwłaszcza ludzi bez przynależności, wszelkich wędrownych sprzedawców, rzemieślników, kuglarzy, ale także uciekinierów, przestępców, w tym zabójców oraz kobiet, które parały się najstarszym zawodem świata – prostytucją. To bardzo interesujące dzieje każdego, kto nie pasował do z góry nakreślonej hierarchii, szablonu, kto wymykał się stereotypom. Jako przykład podany jest uwielbiany przez wielu słowacki harnaś Janosik, który został spopularyzowany dzięki widowisku Na szkle malowane oraz serialowi Janosik. Legenda o szlachetnym rozbójniku żyje w naszej pamięci i nawiązuje do tego romantycznej wątku, w którym to biedni zabierają bogatym, kierując się szlachetnymi pobudkami i odznaczając brawurą i sprytem. Prawda na temat band zbójnickich, hersztów, a także morderców, jest zgoła inna niż mit.

Ludzie gościńca to wartościowa pozycja, która obrazuje życie ludzi na marginesie społecznym w XVII I XVIII wieku. To mało znany temat, ale przez to także bardzo interesujący – dla każdego czytelnika, który chce poznać różne aspekty codziennego życia naszych przodków, także to, co odbiega od głównego nurtu i nie poddaje się klasyfikacji. To bardzo merytoryczne opracowanie, które pozwala nam zagłębić się w życie i losy ludzi, którym nie po drodze było z prawem, uczciwością i podporządkowaniem się.

I tak wędrując sobie przez staropolskie wsie i miasta, można było natknąć się na całkiem nieprzyjemne osobistości – wędrowni rozbójnicy mogli nas okraść z ostatniego grosza, gorzej z nami, jeśli natrafiliśmy na szajkę, dla której ludzkie życie było mniej warte niż ograbione kosztowności. Zły stan dróg i mostów, liczne podtopienia i fatalne warunki na pewno nie umiliłyby nam podróży. Oprócz tego łatwo było złapać jakąś paskudną chorobę, a byle gest czy narażenie się miejscowemu mogło nas doprowadzić przed sąd, a wtedy też byłoby z nami krucho. Sytuacja kobiet, zwłaszcza biednych lub samotnych matek, nieczęsto ofiar przestępstw, była jeszcze gorsza, najczęściej czekał je wyrok śmierci.

Przez blisko pięćdziesiąt lat autor zbierał informacje o ludziach gościńca. Niniejsza publikacja to wynik jego wytężonej pracy i licznych poszukiwań w dziedzinie mało znanej i odkrytej – życia na pograniczu społeczeństwa, gdzie nie obowiązywały żadne zasady.

Fot.: Wydawnictwo Replika

Write a Review

Opublikowane przez

Anna Sroka-Czyżewska

Na zakurzonych bibliotecznych półkach odkrycie pulpowego horroru wprowadziło mnie w świat literackich i filmowych fascynacji tym gatunkiem, a groza pozostaje niezmiennie w kręgu moich czytelniczych oraz recenzenckich zainteresowań. Najbardziej lubię to, co klasyczne, a w literaturze poszukuje po prostu emocji.

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *