Ludzkie oblicze zwierząt

Takie same, ale inne – Vitus B. Droscher – „Ludzkie oblicze zwierząt” [recenzja]

Obecnie panuje moda na pomaganie. Pomaganie planecie, osobom niepełnosprawnym, trudnej młodzieży, ludziom bezdomnym czy schroniskom dla zwierząt. Właśnie to ostatnie najmocniej przybiera na sile – pomaganie zwierzętom. Każdy z nas ma własną wizję tego, jak poprawić dobrostan braci mniejszych – od wolontariatu w ośrodkach dla zwierząt poprzez radykalną zmianę diety, która niedzielnego kotleta zamienia na sałatkę czy warzywny humus. Vitus Bernward Droscher, niemiecki etolog i mistrz gawędziarstwa o zwierzętach, miał swój pomysł na poprawę naszego stosunku do zwierząt. Swoją książką Ludzkie oblicze zwierząt nie nakłania nas, abyśmy rzucili codzienne obowiązki i szli skandować o lepsze warunki dla zwierząt. Nie, to co chciał zrobić, to obudzić w nas wrażliwość, ale i świadomość faktu, że zwierzęta tak naprawdę nie różnią się od nas tak bardzo. A nawet posiadają to bardziej ludzkie oblicze, którego czasami brakuje niejednemu homo sapiens.

Ludzkie oblicze zwierząt można zaliczyć do książek popularnonaukowych. Publikacja przekazuje nam porządną dawkę wiedzy bez zastosowania technicznego języka, który dla wielu czytelników działa wręcz odstraszająco. Vitus Droscher przeobraził swoje dzieło w jedną wielką gawędę o zwierzętach, która przypominając przyjemną rozmowę, porusza jeden z aktualnych problemów tego świata – ludzkie oblicze zwierząt i ludzki stosunek do nich. Etolog opowiada o zwierzętach, przytaczając ciekawe anegdoty czy ciekawostki z królestwa zwierząt, udowadniające, że zachowania, które według nas są typowe dla człowieka, istnieją również w zwierzęcej codzienności. Mamy tu dumne pawie, ptasich budowniczych, małpich artystów, opiekuńcze matki czy wielkich tchórzy. Zwierzęta, tak jak my, kochają, cierpią, podziwiają piękno, cieszą się muzyką czy tworzą związki małżeńskie, które również mogą się skończyć zdradą. Autor nawiązuje do wielu typowych (jak również tych niecodziennych) zachowań zwierząt, które dla nas wydają się przykładem pewnego instynktu albo częścią zwierzęcego rytuału, tłumacząc mechanizmy, które kierują ich zachowaniem. Okazuje się, że to, co napędza ich specyficzne maniery, ma całkiem ludzkie oblicze, a zwierzęta zyskują nowy wymiar, który nie jest już więcej zarezerwowany tylko i wyłącznie dla człowieka.

Jeśli literatura popularnonaukowa wygląda tak jak opowieść Droschera, to będę częściej sięgać po ten gatunek. Styl autora, jak i prezentacja faktów, idealnie ze sobą współgrają, a sama lektura sprawiła mi ogromną przyjemność, zwłaszcza że dotyka problematyki, która jest bliska mojemu sercu. Vitus B. Droscher udowodnił, że faktycznie jest mistrzem gawędy o zwierzętach, a każdy nauczyciel biologii, który przekazywałby wiedzę w podobny sposób, na pewno byłby zadowolony z efektów nauczania. Książka nie jest „ogólnikowa”, nawiązuje do konkretnych gatunków zwierząt i ich szczególnych zachowań bądź cech osobowości. Wspomina o zwierzęcym poczuciu piękna, artyzmie, zdradzie małżeńskiej, próbuje wyjaśnić zagadkę zwierzęcego seksapilu czy nawet udziela odpowiedzi na dość dziwne pytania typu: Dlaczego koale umierają z głodu, mając pełny żołądek?

Moim (skromnym) zdaniem, najbardziej intrygującym z rozdziałów był oczywiście Czy zwierzęta mają duszę? Obecnie jest to jeden z najbardziej kontrowersyjnych tematów, który nie tylko wiąże się z miejscem zwierząt w świecie zdominowanym przez człowieka, ale i uderza w tradycyjne postrzeganie istoty duszy, jak i samej religii. Jedni uważają, że po śmierci spotykamy się ze swoimi czworonogami, druga grupa zaś będzie ostro krytykować ideę duchowego życia zwierząt. Wyznawcy „zwierzę = 0% dusza” z pewnością dostają białej gorączki na widok jakiejkolwiek próby antropomorfizacji zwierząt, zwłaszcza że dla nich życie po śmierci jest zarezerwowane tylko dla człowieka. Jednak Vitus Droscher podjął się tej tematyki w nieco inny sposób. Po pierwsze, porzucił koncepcję religijnego rozumienia duszy. W zamian za to przyjął stanowisko, że dusza jest odpowiedzialna za odczuwanie emocji, a jak wiadomo, zwierzęta przeżywają uczucia niemal w równym stopniu, co człowiek. Cierpią po stracie dziecka, tęsknią, gdy ulubiony człowiek zostawi je same w domu, czy czują wszechogarniającą je złość. Między instynktem a reakcją na bodziec jest jeszcze jeden czynnik – emocja, która wpływa na działanie zwierząt; więc tak jak u nas, ludzi – potrzebujemy silnego uczucia, aby dać upust naszej reakcji.

O książce Ludzkie oblicze zwierząt można pisać dużo i długo. Nie analizuje ona tylko kilku przykładów, ale zabiera nas do wnętrza całego królestwa zwierząt, gdzie typowo ludzkie zachowania nie są wcale taką rzadkością. Niemiecki etolog z pewnością obudzi wrażliwość wśród tych, którzy zwierzęta postrzegali jako bezmyślne maszyny, napędzane tylko i wyłącznie przez instynkt. A tak wcale nie jest. Ich świat nie różni się tak bardzo od naszego; widzimy tutaj więcej podobieństw niż różnic, a coś, co z pozoru było zarezerwowane tylko dla nas, okazuje się ogólnodostępne również dla braci mniejszych. Inni, ale zawsze tacy sami.

Fot.: Prószyński i S-ka


 

Przeczytaj także:

Recenzja książki Jak kochają nas psy

Ludzkie oblicze zwierząt

Write a Review

Opublikowane przez

Natalia Trzeja

Piszę, więc jestem. I straszę w horrorach. Bu.

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *