Mali wielcy bohaterowie – Julie Bertuccelli – „Szkoła Babel” [recenzja]

Przeprowadzka za granicę nigdy nie jest łatwa. Mówi się jednak, że dzieci szybciej dostosowują się do zmian, a ich chłonne, młode umysły w mig przyswajają obcy język. Wydawać by się zatem mogło, że to rodzicom jest trudniej – ich latorośle na pewno prędko znajdą sobie nowych przyjaciół, zapominając o starych i nie będą ich aż tak gniotły różnice kulturowe, bo są za smarkate, żeby je zauważyć. Ale to wszystko nieprawda. Dzieci czy nastolatki przeżywają taką zmianę w życiu równie intensywnie, czasem nawet – rozpaczliwie. Im także niełatwo dostosować się do całkiem nowego życia w świecie, gdzie nie mogą nawet swobodne porozmawiać w języku, który znają od zawsze. I o tym w dużej mierze opowiada dokument Julie Bertuccelli Szkoła Babel.

Ten półtoragodzinny film dokumentalny zaczyna się w pierwszym dniu lekcji w jednej z paryskich szkół. Od tej pory widz będzie śledził poczynania, postępy, ale także zwyczajne rozmowy, problemy i nietuzinkowe przemyślenia dzieci uczęszczających do, nie takiej znowu zwyczajnej, klasy. Jest to bowiem klasa przygotowawcza dla tych uczniów, którzy przyjechali do Francji z różnych stron świata i nie znają jeszcze języka na tyle, aby uczęszczać na lekcje razem z francuskimi uczniami. Powodów, dla których znaleźni się tak daleko od domu, jest mnóstwo i często są różne, jednak o tym dowiadywać się będziemy stopniowo. W pierwszych ujęciach natomiast widzimy tablicę, na której uczniowie piszą po francusku zdania, z których wynikać ma, skąd przyjechali do Paryża. Później onieśmielone dzieci (w wieku od 11 do 15 lat) będą musiały wyjść na środek klasy i powiedzieć „dzień dobry” – każde w swoim ojczystym języku, a następnie zapisać powitanie na tablicy.

babel tablica

Już w tym momencie dochodzi do pierwszych scysji, a widz zaczyna rozumieć, że nie będzie miał do czynienia – jak mógłby się przed seansem spodziewać – z nudnym i obojętnym dla jego uczuć dokumentem. Bardzo szybko zaczynamy pałać sympatią do dzieciaków, ich problemy dotykają nas tak, jakby stały tuż obok, i nie ukrywam, że niejednokrotnie miałam ciarki podczas oglądania Szkoły Babel. Można powiedzieć, że z niektórymi uczniami klasy przygotowawczej się zaprzyjaźniłam i jeszcze kilka dni po obejrzeniu filmu zastanawiałam się, co słychać u tych dzieciaków, jak sobie radzą i czy są szczęśliwe. O to zresztą chodziło w filmie, a obraz Bertuccelli został zrealizowany w taki sposób, aby jak najmocniej skupić się właśnie na dzieciach, tak żeby nie było wątpliwości, kim są jego główni bohaterowie. A słowo to – bohaterowie – ma tu podwójne znacznie, bowiem te dzieciaki to ludzie pełni odwagi, ale także strachu, który tkwi w nich bardzo głęboko, ale z którym walczą dzień po dniu, nie poddając mu się bezwolnie.

Kamera niemal zawsze pokazuje dzieci i dlatego dopiero pod koniec filmu możemy dopasować głos nauczycielki, który słyszymy przez cały dokument, do twarzy. Do tego momentu film kręcony jest tak, aby zwracać uwagę na dwadzieścioro czworo uczniów z różnych zakątków świata. Krótkimi przerwami, kiedy kamera odrywa się od wnętrza klasy, są ujęcia szkolnego podwórka, po których widać, że mamy do czynienia z całym rokiem – zwracają bowiem na siebie uwagę mijające pory roku. Co ciekawe, podczas kręcenia filmu dzieci również kręciły swój film, z którym wybrały się na rozdanie nagród – i jest to kolejny moment, kiedy towarzyszymy dzieciom poza klasą.

babel ręka w górze

Oprócz lekcji, na których nasi bohaterowie uczą się nie tylko języka francuskiego, ale także akceptacji wobec innych kultur, religii i wyglądu, widzimy również spotkania nauczycielki z dziećmi i ich rodzicami, na których omawia z nimi – lub ich opiekunami – postępy w nauce. Podczas oglądania tych fragmentów dowiadujemy się wiele o rodzinach dzieci, o tym czemu przyjechali do obcego kraju, a także jak im się obecnie wiedzie. Okazuje się, że tylko nieliczni przyjechali z kaprysu czy dla lepszej pracy. Wiele rodzin po prostu uciekło. Od tragicznej sytuacji materialnej, od prześladowań. Wiele z nich trwa w oczekiwaniu na azyl polityczny. Okazuje się również, że niektórzy z uczniów, choć sami wciąż jeszcze nienajlepiej radzą sobie z językiem francuskim, są jedynymi osobami w rodzinie, które potrafią się w nim jako tako porozumieć.

Szkoła Babel jest dokumentem niezwykle silnie wpływającym na emocje widza. Śmiech przeplata się tutaj ze łzami wzruszenia (naprawdę!), a chwila, kiedy dzieciom przychodzi rozstać się ze sobą nawzajem i ze swoją nauczycielką, jest smutna również dla widza, bo w jakiś dziwny sposób zdążył się już do tych dzieciaków przywiązać. To co najbardziej mnie zdziwiło podczas oglądania dokumentu Julie Bertuccelli to fakt, że w żaden sposób nie spełniły się moje oczekiwania względem niego. Z ręką na sercu przyznaję bowiem, że myślałam, iż film będzie albo niemiłosiernie nudny, albo po prostu bezwartościowy nawet, jeśli w jakiś sposób mnie wciągnie czy zainteresuje. Tymczasem spędziłam półtorej godziny w towarzystwie niezwykłych, mądrych i odważnych nastolatków, które – tak, muszę to przyznać – czegoś mnie nauczyły.

babel łzy

W filmie zobaczycie dzieci z Brazylii, Wenezueli, Irlandii, Anglii, Polski, Serbii, Rumunii, Chile, Czech, Senegalu, Maroka, Chin… i wielu innych państw. Różnią się niemal wszystkim – pochodzeniem, wyglądem, kulturą, wyznawaną religią, wychowaniem, ojczystym językiem. Łączy je przede wszystkim zagubienie i strach przed tym, co przyniesie przyszłość. Mają swoje marzenia, plany, aspiracje, ulubione przedmioty i rzeczy, które przywiozły z ojczystej ziemi na szczęście. Wciąż jednak czują się obco we Francji nawet, jeśli udało im się przez przyjazd do Paryża uciec przez śmiertelnym zagrożeniem. Podczas kręcenia przez dzieci filmu dowiadujemy się, że niektóre z nich nie potrafią do końca sprecyzować nawet swoich uczuć związanych z pobytem w tym obcym kraju. Nie są w nim szczęśliwe, ale również nie chcą wracać. Jakby kierowały się tym, co dla nich dobre – ale nie do końca wiedzą, co to jest. Wiele historii, które poznamy podczas oglądania Szkoły Babel, okaże się niezwykle wzruszającymi. Poznamy chłopca, który wraz z rodziną uciekł przed prześladowaniami neonazistów, a także dziewczynę, która przyjechała do Paryża do matki, której nie widziała ponad 10 lat.

To co uderza widza, to zaniedbanie ze strony rodziców i opiekunów, z jakim niejednokrotnie zmagają się nasi mali bohaterowie. Często wynika to nie z obojętności rodziców, a z faktu, że pracują po kilkanaście godzin dziennie, aby zarobić na utrzymanie. W związku z tym dzieci, które walczą z alienacją i osamotnieniem w obcym kraju, którego języka wciąż się uczą, wracają niejednokrotnie do pustego domu, w którym same muszą się sobą zająć. Tym bardziej zadziwia fakt, jak mimo wszystko radosne i pełne życia są te dzieciaki. Ich zapał – choć nie u wszystkich – do nauki i opanowania języka francuskiego jest godny podziwu, a ich żywe i bogate w treść dyskusje nierzadko zdumiewały głębią przemyśleń i otwartością na wszystko dookoła. Świetnie widać to chociażby w scenie, w której na środku tablicy przypięte zostaje zdjęcie globu ziemskiego, a dookoła uczniowie przyczepiają karteczki z pytaniami, na które bardzo chcieliby znać odpowiedź, ale nie ma takiej osoby, która by ich udzieliła. Pojawiają się więc takie pytania jak: Czy istnieje piekło? Czy istnieje jakikolwiek bóg? Czemu ludzie wyznają różne religie? Po czym poznać, że dana religia jest właściwa?

babel ciemna dziewczyna

Szkoła Babel to – można powiedzieć – zwykły film dokumentalny, dobrze zrealizowany i poruszający ciekawy temat. Można też jednak przyznać, że to film, który nie tylko ukazuje lekcje, jakie przez rok pobierają dzieci z różnych krajów, ale także, że film sam w sobie jest lekcją dla widza. Uczy przede wszystkim pokory wobec dziecięcych umysłów – tego, że nie można umniejszać ich strachu, cierpienia, samotności czy nawet żalu spowodowanego błahą kłótnią. Szkoła Babel uczy również, że nauka kwestii, które znajdziemy w każdych dwujęzycznych rozmówkach, a które pozwolą nam wynająć pokój w hotelu, kupić bilet czy spytać o drogę – znajduje się na ostatnim miejscu listy dotyczącej tego, do czego potrzebna nam znajomość języka. A na pierwszych miejscach znajduje się wyrażanie emocji, zawieranie przyjaźni, odnalezienie się w społeczności i odwaga, która pozwoli nam uwierzyć, że możemy mimo wszystko żyć na tym skrawku ziemi, na który rzucił nas los.

Dokument Szkoła Babel Julie Bertuccelli nie został zrealizowany z rozmachem czy przy użyciu nietuzinkowych technik. Kamera skupia się na dzieciach, bo to one są najważniejsze. Głównie siedzimy w klasie z uczniami, ale nam – jako widzom – wcale to nie przeszkadza. Półtorej godziny filmu mija nie wiedzieć kiedy i nadchodzi czas pożegnania. Płaczą uczniowie, płacze nauczycielka… może się także zdarzyć, że i Ty, widzu, uronisz łzę, choć jej brak wcale nie będzie świadczył o braku empatii. Na mnie ten film zrobił ogromne wrażenie, czegoś mnie nauczył i przede wszystkim – zapadł w pamięć. Bezdyskusyjnie powinni go obejrzeć wszyscy rodzice, którzy planują wyjazd ze swoimi pociechami na stałe za granicę bądź – bo i tak może się zdarzyć – wysłanie swoich latorośli na wychowanie do obcego kraju. Nie bez powodu zresztą obraz ten nominowany był do Cezara w kategorii fillm dokumentalny.

babel różowe włosy

Dokument Szkoła Babel to absolutne pomieszanie kulturowe i językowe, ale właśnie dzięki temu udowadnia to, co wielu z nas już podejrzewało – że to właśnie dzieci i nastolatki są najbardziej otwarte, a ich umysły najbardziej chłonne. I nie chodzi mi o naukę obcego języka, a o przyjmowanie prawd o świecie, na którym wciąż pełno jest pytań i niedopowiedzeń. I tego powinniśmy się od nich uczyć. Nastolatki w filmie odnalazły się w świecie, który pod wieloma aspektami nie był dla nich przyjazny. Odwagi widzom, a także tym, którzy mogą znaleźć się kiedyś w podobnej sytuacji dodawać może fakt, że bariera językowa, która stanowiła dla nich z pozoru największy problem, okazała się połączyć ich w niewielką, ale wspierającą się społeczność, jaką przez rok utworzyli w swojej klasie. Widać to przede wszystkim ostatniego dnia szkoły, ale zauważyć to można także przez cały film, czasami jednak trzeba się przyjrzeć nieco uważniej.

W Biblii czytamy, że Bóg stworzył różne języki za karę, bo ludzie chcieli zbudować wieżę Babel, której wierzchołek sięgałby nieba. Według opowieści w Księdze Rodzaju chcieli mieć coś, co będzie widoczne z bardzo daleka, i dzięki temu nie pozwoli ludziom rozproszyć się po świecie. Stwórca natomiast pomieszał im szyki, dzieląc ich na narody, z których każdy mówił innym językiem. Bez względu na to czy damy wiarę tej historii, czy przyjmiemy istnienie barier językowych za kolejny fakt, z którym po prostu trzeba się pogodzić, miast szukać dla niego wytłumaczenia – ważne jest jedno i dobitnie pokazują to bohaterowie Szkoły Babel. W każdym kraju i w każdym języku, zarówno dorośli jak i dzieci, tak samo odczuwają strach i tęsknotę. Tak samo pragną akceptacji i poczucia bezpieczeństwa. I to nie bariera jezykowa nie pozwala często nam się porozumieć, ale właśnie brak zrozumienia tego prostego faktu. A nastolatki z dokumentu Bertuccelli to rozumieją. Może i na nas też przyjdzie kiedyś pora? Do tego czasu jednak powinniśmy chyba uczęszczać do klasy przygotowawczej.

babel 1

Fot.: VIVARTO

 

Write a Review

Opublikowane przez

Sylwia Sekret

Redaktorka naczelna i współzałożycielka Głosu Kultury. Absolwentka dyskursu publicznego na Uniwersytecie Śląskim (co brzmi równie bezużytecznie, jak okazało się, że jest w rzeczywistości). Uwielbia pisać i chyba właśnie to w życiu wychodzi jej najlepiej. Kocha komiksy, choć miłość ta przyszła z czasem. Zimą ogląda skoki narciarskie, a latem do czytania musi mieć świeży słonecznik.

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *