Marlon Brando – geniusz czy szaleniec?

Niezaprzeczalnie jeden z największych aktorów w historii kina (jak na ironię, pod koniec życia, ten epitet określał go także gabarytowo), zdobywca wielu nagród, w tym dwóch Oscarów za główne role w filmach „Ojciec chrzestny” (1972) i „Na nabrzeżach” (1954); doskonały w swoim fachu, lecz jednocześnie ekscentryczny w prawdziwym życiu. Jak prawdopodobnie wielu przed nim i po nim, sława uderzyła mu do głowy i sprawiła, że poza niebotycznymi gażami, miewał też naprawdę szalone pomysły, które, o zgrozo, pracujący z nim twórcy musieli tolerować, bo przecież to Brando.

W niniejszym tekście postaram się przytoczyć kilka przykładów „ekscentryzmu” tego wielkiego artysty, a jako że będzie to przedstawione w humorystycznym świetle, nie spodziewajcie się jakiegoś nadęcia.

Brando odmawia Oscara

Wiele kontrowersji wzbudziła decyzja Brando o odmówieniu przyjęcia Oscara za rolę Vito Corleone w „Ojcu chrzestnym”. Aktor zbojkotował ceremonię w proteście przeciwko traktowaniu Indian przez przemysł filmowy. Zamiast niego, statuetkę odebrała aktorka pochodzenia indiańskiego – Sacheen Littlefeather, która w imieniu Brando wygłosiła przemowę. Zdegustowani tym występem byli między innymi Michael Caine i Clint Eastwood; ten ostatni zastanawiał się, czy nie powinien czasem zadedykować swojego Oscara „wszystkim kowbojom zastrzelonym w westernach Johna Forda”.

sacheen

Jednak dwa lata przed tym incydentem, Brando postanowił zgłosić się do Akademii z prośbą o zastąpienie Oscara zdobytego w 1954 roku za rolę w „Na nabrzeżach” nową statuetką, jako że stara została skradziona. Nagroda była aktorowi niezbędna, gdyż używał jej w charakterze podkładki pod drzwi (żeby się nie zamykały).

Brando na zajęciach aktorstwa

W swojej młodości, podczas zajęć z aktorstwa, studenci dostali zadanie, żeby zachowywać się jak kurczak słyszący syrenę przeciwlotniczą. Większość z nich zaczęła gdakać i machać rękami w panice, jednak nie Brando. Brando stał nieruchomo, wpatrzony w jakiś punkt na suficie. Kiedy poproszono go, żeby się wytłumaczył, aktor wyjaśnił: „Jestem kurczakiem, nie wiem czym jest syrena przeciwlotnicza.”

Super Brando

Artysta znany był z tego, że w wielu filmach używał karteczek z podpowiedziami, gdyż odmawiał uczenia się tekstów na pamięć. Pod tym względem przeszedł samego siebie podczas kręcenia filmu „Superman” (1978) – jest tam scena, kiedy Jor-El (Brando) wkłada malutkiego Kal-Ela (czyli Supermana) do kapsuły ratunkowej, aby wysłać go na Ziemię. Kwestia, którą Brando miał do wygłoszenia, napisana była na pieluszce niemowlaka.

brando-superman

Rola Jor-Ela w „Supermanie” była tak naprawdę niewielkim i epizodycznym występem (tzw. cameo), jednak gaża Brando za ten epizod była największą gażą, jaką kiedykolwiek zapłacono aktorowi w tych czasach (3,7 miliona dolarów i procent z zysków za 12 dni spędzonych na planie). Mimo tak niewielkiej roli Brando miał pewne sugestie dotyczące swojej postaci, mianowicie wymyślił sobie, że ekranowy wizerunek Jor-Ela będzie wyglądał jak wielki, świecący, unoszący się nad ziemią, zielony bajgiel, a Brando tylko podłoży swój głos. Producenci filmu nie byli pewni, czy Brando żartuje, jednak dla pewności wystosowali oficjalne pismo odrzucające ten pomysł.

Apokalipsa Brando

Z kolei kiedy Francis Ford Coppola kręcił swój „Czas apokalipsy” (1979), Brando obiecał mu, że do roli pułkownika Kurtza zrzuci wagę i przeczyta „Jądro ciemności” Josepha Conrada, na którym opierał się scenariusz filmu. Coppola widział Kurtza jako chudego, głodnego wojownika (w powieści postać ta wyglądała niczym upiór – ważyć miała niewiele więcej niż dziecko, mimo swej ogromnej postury). Kiedy, 52-letni wówczas, Brando pojawił się na planie, okazało się, że nie stracił ani grama ze swojej dość sporej nadwagi, tak więc Coppola zmuszony był większość scen z jego udziałem nakręcić w cieniu i ciemnościach. Brando oczywiście nie przeczytał także ani jednej strony powieści Conrada.

apocalypse-now

Brando i jego hobby

Podobno Brando wkładał scenariusze, które otrzymywał od producentów, do zamrażarki, żeby potem móc używać ich jako cele do strzelania. Brał zamarznięte skrypty (kartki po zamrożeniu były wtedy sztywne), rzucał je w powietrze i rozwalał na kawałki ze swojej strzelby.

Za pieniądze ze swoich ogromnych gaż, Brando kupił sobie swoją własną tropikalną wysepkę, która stała się jego azylem. Później do tego samego namówił swojego przyjaciela, aktora Johnny’ego Deppa.

Spodnie Brando

Na planie swojego ostatniego filmu „Rozgrywka” (2001), Brando wystąpił u boku takich gwiazd jak Robert De Niro i Edward Norton. Jednak Brando to Brando. Notorycznie odmawiał przebywania na planie razem z reżyserem, Frankiem Oz (który w swoim czasie był jednym z twórców oryginalnych Muppetów), nazywając go „Świnką Piggy”. Brando nie zgodził się też na filmowanie go od pasa w dół, w związku z tym, żeby wyegzekwować swoje żądanie, aktor nie ubierał na planie spodni, paradując w samych majtkach.

score

Wyspa szaleństwa

Tak oto dochodzimy do obrazu, który uważany jest za jeden z najgorszych filmów na świecie i pod kątem zwariowanych pomysłów zdecydowanie jest to opus magnum Brando. Mowa tutaj o niesławnej „Wyspie doktora Moreau” (1996) Johna Frankenheimera. Aktor, wciąż przeżywający samobójstwo swojej córki, stawiał na planie absurdalne żądania. Kiedy w barze poznał śmiesznego, małego karzełka grającego na fortepianie, natychmiast się z nim zaprzyjaźnił i zażądał zaangażowania go do produkcji. Ostatecznie twórcy musieli dopisać zupełnie nową rolę dla świeżo poznanego kumpla Brando; doprowadziło to do wielu absurdalnych scen z udziałem tej dwójki.

moreau

Pewnego dnia Brando postanowił założyć sobie na głowę wiadro, w którym znajdował się lód. Tak mu się to spodobało, że odmówił ściągnięcia go w czasie kręcenia kolejnych scen, a jako, że był to Brando, nikt nie odważył się mu przeciwstawić – w wyniku tego, przez kilka dziwacznych minut filmu widzimy Doktora Moreau z wiadrem na głowie. Dodatkowo ciągłe zmiany w scenariuszu i niechęć gwiazdora do zapamiętywania swoich kwestii, zmusiła twórców do umieszczenia w uchu aktora małego radyjka, przez które dyktowano mu, co ma mówić. Nie przewidziano jednak tego, że radyjko będzie przechwytywać także inne fale, w tym komunikaty z radia policyjnego. Wynikła z tego sytuacja, w której bezmyślnie powtarzający kwestie Brando, nagle wygłasza monolog o napadzie rabunkowym na sklep.

bucket

Występ w „Wyspie doktora Moreau” zapewnił Brando kolejną nagrodę za swoją grę aktorską, tym razem jednak była to Złota Malina.

Podsumowując, można dojść do wniosku, że Marlon Brando zdecydowanie łączył w sobie cechy zarówno geniusza, jak i szaleńca. Bo czyż wszyscy geniusze nie są także po trosze wariatami?

Fot. Paramount Pictures („The Godfather”, „The Score”); Warner Bros. („Superman”); United Artists („Apocaylpse Now”); New Line Cinema („The Island of Dr. Moreau”); Curt Gunther & mptvimages.com (Sacheen Littlefeather)

Write a Review

Opublikowane przez

Michał Bębenek

Dziecko lat 80. Wychowany na komiksach Marvela, horrorach i kinie klasy B, które jest tak złe, że aż dobre. Aktualnie wiekowy student WoFiKi. Odpowiedzialny za sprawy techniczne związane z Głosem Kultury.

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *