crossing

Marna sztuka – Levan Akin – „Crossing”

Koniec roku to wyjątkowy czas z wielu względów. Dwie sprawy wybijają się jednak w tym aspekcie przed szereg. Po pierwsze grudzień przynosi tak ważne dla wielu ludzi Święta Bożego Narodzenia  –  dni, które traktowane są jako wyjątkowe zarówno z perspektywy religii, jak i rodziny  –  spędzania czasu z najbliższymi, wybaczania, godzenia się. To również żegnanie się ze starym rokiem, a więc postanowienia noworoczne, ale także wszelkiego rodzaju podsumowania, patrzenie z boku na siebie, swoje osiągnięcia, to, jakim się było człowiekiem. I nie mogło być lepszego czasu na polską premierę filmu Crossing   –  dzieła, które w bardzo wysublimowany sposób opowiada o rodzinie, o bliskości drugiego człowieka, o wybaczaniu (przede wszystkim samemu sobie) i o utraconym czasie, którego nikt nie chce po latach żałować.

Na polskie ekrany film w reżyserii Levana Akina wprowadza Aurora Films, a Głos Kultury objął produkcję patronatem medialnym.

crossing

Kiedy dojrzała kobieta podchodzi pod okna domu gburowatego mężczyzny, któremu nic się nie podoba (a to brat bez koszulki, a to żona siadająca do karmienia dziecka), nie wiemy jeszcze, o co może chodzić ani kto będzie głównym bohaterem filmu. Mamy nadzieję, że nie ów gbur i nasza nadzieja szybko okazuje się rzeczywistością. Kobietą okazuje się Lia  –  emerytowana nauczycielka historii, która pod dom dawnego ucznia trafia, poszukując swojej siostrzenicy  –  Tekli. Trop prowadzący do Stambułu, podrzuca młodszy brat gbura, który korzysta z okazji i proponuje kobiecie towarzystwo w podróży i pomoc. Z czasem jednak przyjdzie nam kilkukrotnie zastanowić się, kto komu towarzyszy i kto się kim opiekuje, by ostatecznie stwierdzić, że granica ta co rusz się zaciera i blaknie.

Wyruszają więc. Ona  –  twarda, zdeterminowana, surowa, zamknięta w sobie  –  i On  –  młody chłopak imieniem Achi, który podąża w kierunku czegokolwiek  –  byleby było nowe, lepsze i mniej byle jakie. Byle wyrwać się z marazmu, nijakości i beznadziei. Trafiają do tętniącego życiem i różnorodnością Stambułu, przemierzając jego mniej i bardziej ruchliwe uliczki. Achi, któremu poszukiwana Tekla miała niegdyś dać swój turecki adres, prowadzi ich do społeczności trans kobiet, a równoległe z ich podróżą widz poznaje transpłciową Evrim, która walczy o prawa osób takich, jak ona. Wkrótce ścieżki jej i naszej podróżującej pary skrzyżują się, ale czy to spotkanie przybliży ich do odnalezienia Tekli? 

Crossing to ze smakiem i wyczuciem zrealizowany, inteligentny film o poszukiwaniach  –  rodziny, bliskości, siebie i własnego zdania, uczucia przynależności, nadziei, wybaczenia. Produkcja ta bardzo dosadnie zadaje pytania, które w niej nie padają. Gdzie jest granica, za którą przestaje obchodzić nas opinia innych i dlaczego w ogóle musi gdzieś leżeć? Dlaczego nasza tolerancja trwa zawsze tylko do pierwszego „ale”? Dlaczego tracimy bliskich tylko dlatego, że nie są tacy, jak myśleliśmy, że będą? Dlaczego to, że się różnimy, traktujemy jak wadę? Lia przeżywa swój dramat i poczucie winy podwójnie  –  za siebie, ale również za zmarłą siostrę, której ostatnim życzeniem było, by kobieta odnalazła jej córkę. Kto z nas chciałby umierać ze świadomością, że odrzuciło się kogoś, kogo powinno się kochać najbardziej na świecie, tylko dlatego, że inaczej widzi świat? Że inaczej postrzega swoje ciało? Że żyje po swojemu, ale nie krzywdzi tym innych? Na pewno nie umiera się z takim bagażem łatwiej. Na pewno nikt by tego nie chciał.

Achi symbolizuje już nieco inne pokolenie niż Lia  –  mniej go dziwi, mniej obrzydza, mniej spraw jest dla niego nietypowych, wymykających się granicom znanej sobie normy (czymkolwiek by ona była). Inaczej przechadza się ulicami Stambułu. Czy jednak wpływ na to ma faktycznie rok urodzenia, wychowanie czy jednak charakter, osobowość, personalna tolerancja, jaką w sobie nosimy i pielęgnujemy? 

W filmie pada zdanie, że Stambuł to dobre miasto, żeby zniknąć. Być może każdy tutaj kogoś szuka. Są jednak tacy, którzy ze wszystkich sił pragną zostać odnalezieni. Możliwe, że zgubili się tylko po to, by ktoś zechciał ich szukać, by włożył w to wysiłek. Są jednak również tacy, dla których zgubienie się w tłumie stambulskich twarzy nie było kokieterią lub podświadomym krzykiem, wołaniem o uwagę. Są tacy, którzy chcieli się zgubić i zacząć od nowa. Jako zupełnie inna osoba, na własnych zasadach, bez osądzania, bez obwiniania, bez wytykania palcami. 

Tętniące życiem i różnorodnością miasto wraz z jego kolorami i muzyką codziennego życia wspaniale wpisało się w charakter filmu i równie wspaniale wessało w siebie dwójkę bohaterów. Ich podróż, choć smutna, tworzy relację, która w innych okolicznościach nie miałaby racji bytu. Nie jest to relacja romantyczna, nie jest to również relacja matki z synem. Trudno ją nazwać i sklasyfikować, ale kto powiedział, że trzeba? Poszukiwania nieobecnej, nieodnajdywalnej Tekli każdemu z nich przynoszą co innego i czegoś innego pozwalają się dowiedzieć  –  o innych, o sobie, o życiu. 

Levan Akin (A potem tańczyliśmy) we współpracy z operatorką kamery Lisabi Fridell stworzył film w wymowie bardzo odważny, biorąc pod uwagę gruzińskich bohaterów, a w wyrazie tak subtelny, będąc przy tym mądrym i uwrażliwiającym. Crossing nosi też w sobie znamiona typowych dla podopiecznych Aurora Films produkcji  –  nawet, gdyby przez chwilę wydawało się widzowi, że film przystanął, że za wolno się rozkręca, że jest nijaki… zawsze pojawia się scena, która daje mu w twarz, mówiąc: „jak śmiałeś we mnie zwątpić”? I do samego końca trzyma go w emocjach, jakich często próżno szukać w multipleksach. Do sukcesu filmu przyczyniła się w dużej mierze Mzia Arabuli  –  jej posągowa wręcz Lia z jednej strony jest niemal archetypową emerytowaną nauczycielką, która tylko czeka, żeby przyłapać cię na gorącym uczynku i zaprowadzić za ucho do dyrektora, z drugiej jednak… Łagodnieje w naszych oczach z każdą sceną, a wraz z tym łagodnieją również jej surowe rysy, a zmarszczki się wygładzają. Jej napięta twarz rozluźnia się, szukając już nie wypełnienia obietnicy danej zmarłej, lecz po prostu członka rodziny, za którym tęskni. Towarzyszący jej Lucas Kankava wypadł również bardzo dobrze, a razem stworzyli ciekawy, rzadko spotykany w kinematografii duet. Ich wspólne kino drogi natomiast szybko nabrało właściwych tylko dla tej dwójki rumieńców. 

Crossing to inteligentny, przejmujący, pełen wzruszeń film, który inspiruje przede wszystkim do przemyślenia tego, ile są warte nasze uprzedzenia w obliczu życia, które mija tak szybko i które jest tak  –  nomen omen  –  nieobliczalne? Jak zranionym trzeba być, by chcieć zgubić się tak, by naprawdę nikt nas nie znalazł? Jak zdesperowanym trzeba być, by chcieć się zgubić tylko po to, by ktoś zechciał nas poszukać? Crossing to głęboki film o kolorach życia. To nie jest opowieść o jednej zaginionej Tekli, o jednej poszukującej ciotce, o transpłciowych kobietach, których nikt nie szuka. To opowieść o wszystkich zaginionych i wszystkich, którzy kogoś zgubili. Crossing to opowieść nie o tym, jak ważna jest tolerancja i o ile łatwiej i piękniej żyłoby się, gdyby każdy miał jej w sercu na pęczki. Nie. To opowieść o tym, jak wspaniale byłoby żyć na świecie, na którym tolerancja nie jest potrzebna. Bo każdy jest, jaki jest, i nic nie stoi na przeszkodzie, by pokochać drugą osobę. Nic. I nic nie sprawia, by ją odrzucić, by wygnać, by nie wspierać. Nic.

To pięknie zrealizowana opowieść o tym, że budować ściany wokół siebie, to naprawdę marna sztuka.

 crossing

crossing

Overview

Ocena
8 / 10
8

Write a Review

Opublikowane przez

Sylwia Sekret

Redaktorka naczelna i współzałożycielka Głosu Kultury. Absolwentka dyskursu publicznego na Uniwersytecie Śląskim (co brzmi równie bezużytecznie, jak okazało się, że jest w rzeczywistości). Uwielbia pisać i chyba właśnie to w życiu wychodzi jej najlepiej. Kocha komiksy, choć miłość ta przyszła z czasem. Zimą ogląda skoki narciarskie, a latem do czytania musi mieć świeży słonecznik.

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *