Maszyna

Nieobliczalni – Maszyna – „Miliony słów” [recenzja]

Kraśnicki band Maszyna na swoim debiutanckim albumie udowadnia, że połączenie ostrego, zadziornego metalowego brzmienia z dosadnymi, trafiającymi w punkt polskojęzycznymi tekstami wcale nie musi powodować zgrzytów, a wręcz przeciwnie – całość, w przeciwieństwie do mnóstwa krajowych bandów uparcie śpiewających w języku Szekspira, tworzy intrygującą i oryginalną mieszankę. Miliony słów to płyta, która trendom i modom się nie kłania. I bardzo dobrze.

Maszyna, to kwintet, który jawnie odwołuje się do najlepszych tradycji hard rocka i metalu, nie bojąc się dryfować ku gatunkom takim jak thrash i metalcore. Pierwszą rzecz, która mnie zaskoczyła po nastawieniu płyty w odtwarzaczu, było potężne, wgniatające w fotel brzmienie, w ogóle nie odbiegające od standardów, jakie teraz obowiązują w światowym graniu. Nie ma co się dziwić, gałkami przy Milionach Słów kręcił Filip „Heinrich” Hałucha, który oprócz tego, że nagrywał bandy takie jak Leash Eye i Obscure Sphinx, to jest również doskonałym muzykiem (Vesania, Rootwater, UnSun, Decapitated).

Nawał dźwięków w całość łączy silny, wyrazisty głos Rafała Machulaka, który sprawnie poradził sobie z tekstami napisanym w języku polskim, które dla wokalisty metalowego stanowią nie lada wyzwanie ze względu na swoją specyfikę, z którą zmagamy się wszyscy na co dzień. Różne „sz”, „cz”, „rz” nie są wdzięcznym materiałem dla metalowego krzykacza. Na szczęście Rafał miał również do zaśpiewania teksty, które nie są o niczym. Panowie z Maszyny starają się w swoich lirykach przemycić tematy ważne, jak społeczna presja ciążąca na jednostce, wyobcowanie ludzi we współczesnym świecie, papka żenującej jakości, którą serwują na co dzień media. Są one przeważnie celne i dobitne, mające odbiorcy przyłożyć między oczy, co doskonale koresponduje z muzyką.

Płyta kipi wręcz energią już od rozpoczynającego płytę Niewidzialnego. Zespół nie bawi się w zbędne intra, wprowadzenia, od razu zaczyna z grubej rury i tak będzie aż do samego końca. Kawałki jak Kamienne Serca czy Wykolejony potrafią zaskoczyć swoją intensywnością. Ten drugi charakteryzuje się wyrazistym groovem podkreślonym fenomenalną grą Pawła Kasprzaka na basie. Zespół nie zamyka się jedynie w stylistyce stricte metalowej, czego dowodem są nieco bluesujące tudzież stonerowe kawałki, jak Szepty Sznur. Maszyna również nie boi się poeksperymentować, czego z kolei dowodem jest mroczny, z przestrzenną grą perkusji Płoń. Kwintet kończy płytę klasycznie hard rockową Kalifornią, dając nieco odpocząć słuchaczowi na sam koniec od metalowej nawałnicy dźwięków.

Maszyna na Milionach Słów pokazuje się jako zespół pozbawiony jakichkolwiek kompleksów, pewny swoich umiejętności i nastawiony na to, aby zagrać jak najlepiej, jak najmocniej – bez kalkulacji. To się ceni i to się musi podobać – czysta, nieokiełznana energia, podbita naprawdę dobrymi, przemyślanymi kompozycjami.

Fot.: cantaramusic.pl

Maszyna

Write a Review

Opublikowane przez

Jakub Pożarowszczyk

Czasami wyjdę z ciemności. Na Głosie Kultury piszę o muzyce.

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *