Od obejrzenia wysokiej jakości filmu dokumentalnego do poszerzenia pola świadomości dzieli nas tylko jeden seans – zauważa w festiwalowym katalogu Artur Liebhart, dyrektor Millennium Docs Against Gravity. Nie sposób się z tym nie zgodzić, ponieważ każda kolejna edycja festiwalu potwierdza te słowa. W tegorocznym programie znalazły się tematy związane ze sztuką, popkulturą, relacjami międzyludzkimi, zdrowiem, polityką, ekologią i prawami człowieka. Wyselekcjonowane dokumenty zachwycają estetyką kadrów i poruszają swoimi narracjami.
W czwartej części relacji opisuję dokumenty: James Hamilton. Fotograf Nowego Jorku, Michel Gondry: zrób to sam, Las oraz I w Gullspång zdarzają się cuda.
JAMES HAMILTON. FOTOGRAF NOWEGO JORKU (Uncropped)
Reżyseria: D.W. Young
James Hamilton spaceruje po nowojorskim Washington Square Park i przyznaje, że w jego fotografii wciąż liczy się refleks – zaczynał w końcu od ulicy. Chronologicznie opowiadana historia jednego z najbardziej znanych amerykańskich fotografów obfituje w tytuły czasopism i nazwiska największych gwiazd. Pracując dla „Harper’s Bazaar”, „The New York Observer” i „Village Voice” Hamilton uwieczniał między innymi Patti Smith, Lizę Minnelli, Lou Reeda, Tildę Swinton i uśmiechniętego Alfreda Hitchcocka.
Niecodzienną relację stworzył z Wesem Andersonem – ich znajmość przeniosła się poza plany filmowe, które fotografował. Hamilton przed kamerą wspomina swoje początki i największe sukcesy. Rozmawia o tym ze współpracowniczkami oraz współpracownikami, ceniąc istotę reportażu zdjęciowego i życiowej pasji. Wypracowując swój oryginalny spontaniczno-klasyczny styl w kadrze zamyka choreografię życia ulicznego, jak twierdzi jego partnerka, Kathy Dobie.
Jeden z największych kronikarzy Nowego Jorku tęskni za czasami analogowymi i nadal odwiedza apartament, którego kuchnię przekształcił w ciemnię. Magazyny drukowały jego zdjęcia zawsze w oryginale i bez kadrowania, a on nad ranem jeździł do drukarni sprawdzić, czy na pewno wyglądają na papierze tak jak trzeba. Inspirował się kulturą, a znajomością cytatów filmowych zaskakiwał nawet znajomych reżyserów.
Dokumentował autostopową podróż po Stanach, ale też niebezpieczne nowojorskie dzielnice. Z Joe Conasonem w 1989 roku wkradając się do kostnicy w Pekinie, zrobił zdjęcia ciał protestujących, zabitych przez chiński rząd na placu Tiananmen. Dla londyńskiego „Sunday Times” relacjonował wojnę w Etiopii. To odważny i niebywale skromny artysta, bardzo poważnie podchodzący do swojej misji. Profesjonalną karierę zakończył po wypadku, w którym został potrącony przez samochód w Brooklyn Heights i doznał kontuzji nogi wymagającej czterech operacji.
Film D.W. Younga to pełen niesamowitej atmosfery i pasji hołd złożony Hamiltonowi, który prawdopodobnie zasłużył na większy rozgłos niż uzyskał. To również przegląd jego zachwycających zdjęć, dokumentujących erę, która minęła.
MICHEL GONDRY: ZRÓB TO SAM (Michel Gondry: Do It Yourself)
Reżyseria: François Nemeta
Michel Gondry w 1990 roku kończy paryską filmówkę i marzy o kręceniu teledysków. Pochodzi z umuzykalnionej rodziny: matka była pianistką, ojciec gitarzystą, a dziadek konstruktorem elektronicznego dzwonu i klawiolinu, pierwowzoru syntezatora. François Nemeta poznaje go jako perkusistę i twórcę oryginalnych klipów zespołu Oui Oui. Niepodrabialny styl Gondry’ego wynika z misternie wykonanych projektów plastycznych – ożywia świat, który własnoręcznie stworzył. Artyści zaczynają go zauważać i prosić o teledyski.
Kiedy Björk zamierza nagrać teledysk do Human Behaviour zamyka się w pokoju ze 150 kasetami VHS, aby znaleźć twórcę, który będzie jej odpowiadał. Tak wybiera Michela.
Gondry pracuje również z Beckiem, The White Stripes, Rolling Stones i Kylie Minogue. Zupełnie nie mając pojęcia o przyszłej rewolucyjności tworzy teledysk do Around the World grupy Daft Punk. Niskobudżetową scenografię tworzy przy wsparciu rodziny, a choreografkę prosi o przygotowanie układu, w którym tancerze odgrywać będą rytm poszczególnych instrumentów. Wyczucie rytmu w sztukach wizualnych jest u artysty cechą rozpoznawczą. Wszyscy, którzy o nim opowiadają są pod wrażeniem jego pomysłów. Chyba nie chcę wiedzieć, co on ma w głowie – pada z ust jednej z bohaterek.
Gondry ma zamiar znaleźć inspiracje do nakręcenia filmu, a w tym celu wyjeżdża do Stanów. Tam poznaje Spike’a Jonze’a, z którym przekomarza się na ekranie rozmawiając o konkurowaniu (Jonze również pracował z Björk). Przyznaje, że jego ulubioną kamerą od zawsze był 16 mm Bolex.
Ekscentryczny specjalista od wszystkiego nie godząc się na żadne artystyczne kompromisy reżyseruje Wojnę plemników i Zakochanego bez pamięci, za którego otrzymuje Oscara. Jego twórczość zachwyca szaleństwem, kunsztem i precyzją. Wykształcenie muzyczne pomaga mu nadawać rytm niecodziennym projektom, które tworzy z olbrzymią pasją. Zrób to sam to wyjątkowo przyjemna dokumentalna opowieść, w której ścieżką dźwiękową stają się największe przeboje.
LAS (The Forest)
Reżyseria: Lidia Duda
Asia i Marek wspominają, że kiedy kupili stary dom w Puszczy Białowieskiej byli przeszczęśliwi. To miało być bezpieczne i spokojne miejsce dla nich oraz ich dzieci. Maria, Ignacy i Franek spacerują po lesie, wspinają się po drzewach, karmią kury i przyglądają się z bliska wykluwającym się pisklętom. Wydaje się, że problemy współczesnego świata ich nie dotyczą. W fotopułapkach podziwiają nagrania żubrów, łosi czy saren, potrafią rozróżniać gatunki roślin i leśnych zwierząt. Wiedzą, że w wykrotach mieszkają strzyżyki. Na ekranie maluje się niezwykła wrażliwość i urokliwa bliskość natury.
Las to nie jest jednak opowieść o beztroskim dzieciństwie i edukacji domowej. Podczas rodzinnej wędrówki po lesie dzieci zauważają śpiwory. W lesie ukrywają się uchodźcy.
Nocą Asia i Marek wyruszają w las z noktowizorami, zabierając ze sobą jedzenie i ubrania. Nie mogą nie działać w obliczu kryzysu humanitarnego, który rozgrywa się na polsko-białoruskiej granicy, nawet jeśli wiąże się to z niebezpieczeństwem. Świadkami rozgrywających się na Podlasiu tragedii są też dzieci, które wiedzą, że rodzice pomagają tym, którzy w każdej chwili mogą zginąć. Marysia, Ignaś i Franek bawią się Lego w ratowanie uchodźców, a słysząc w lesie odgłosy zastanawiają się, czy to oni. Dziecięce rozmowy rozbrajają.
– Ile tych ludzi tam umiera na granicy?
– Bardzo dużo.
– Niestety nie ma takich obozów, które by ich przyjmowały…
– … w Polsce.
– To jest takie smutne, że nie można im pomagać.
– Białoruś ich pcha, a rząd ich wyrzuca z powrotem. Tu ich nie chcą, tam ich nie chcą.
– To jest bardzo przykre.
Pozornej sielskości towarzyszy nieustanny niepokój oraz niewyobrażalny smutek. Narracja Lidii Dudy przypomina tę ze Strefy interesów Jonathana Glazera, ale w zupełnie inny sposób. Choć w obu filmach ludzkie cierpienie jest niewyeksponowane na pierwszym planie, a unosi się w świadomości widzów, w Lesie nie brakuje wrażliwości i humanizmu. Wśród piękna natury rozgrywa się kryzys uchodźczy i egzamin z człowieczeństwa. Absurdalność nielegalności pomocy wydaje się dobitna, a towarzyszące ratowaniu cudzego życia emocje namacalne. To mądry i przejmujący dokument o tym, że można być przyzwoitym w obliczu najgorszego, porzucając strach i przyjmując na barki ogromny ciężar. Metaforycznie i dosłownie.
I W GULLSPÅNG ZDARZAJĄ SIĘ CUDA (The Gullspang Miracle)
Reżyseria: Maria Fredriksson
Kari i May to siostry po sześćdziesiątce, które nie wierzą w zbiegi okoliczności (a w liczne łaski od Boga już tak) i jako doświadczające cudu odzywają się do dokumentalistki Marii Fredriksson.
Bohaterki są Norweżkami, jednak Kari mieszka w Szwecji, a May w związku z urazem musi zamieszkać w jej pobliżu. Znajduje mieszkanie na wynajem w Gullspång, a w jego właścicielce dostrzega zmarłą trzydzieści lat wcześniej siostrę Astrid. Okazuje się, że kobieta urodziła się tego samego dnia co Astrid oraz miała taki sam pseudonim – Lita. Astrid miała popełnić samobójstwo, ale ekranowe śledztwo udowadnia, że wnioski z autopsji temu przeczą. W tym samym czasie osiemdziesięcioletnia Olaug, właścicielka mieszkania, sprawdza swoje dokumenty i odkrywa, że została adoptowana. Test DNA z próbki śliny dowodzi pokrewieństwu między nią a Kari i May. Poznaje więc resztę rodziny, która różni się od niej znacznie pod względem wartości. W opowieści nie zgadza się już nic, a to, co wydawało się prawdą, staje się jej dalekie.
Katastroficzno-śmieszny film Fredriksson przedstawia ciąg surrealistycznych odkryć, problemy zwyczajne i nadprzyrodzone oraz obrazuje siłę przekonań i błędów poznawczych. Finał śledztwa historii na miarę Twin Peaks pozostawia lekki niedosyt, ale amatorstwo bohaterek w tej dziedzinie zapewne nie mogło doprowadzić do niczego innego. To dokument, który bawi i budzi wątpliwości wobec wszystkiego (nawet tego, w jakim stopniu jest dokumentalny).
Fot.: Millennium Docs Against Gravity
PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ: