Jeśli słyszę o Ewie Lipskiej, to automatycznie po szkolnemu przypominam sobie Nową Falę. Warto wiedzieć, że niektórzy badacze literatury w ogóle nie zaliczają tej poetki do Pokolenia’68, a traktują raczej jako gościa. Poeci Nowej Fali odważnie walczyli z językiem ówczesnej Polski – nowomową. O Ewie Lipskiej pisałam pracę na finale olimpiady języka polskiego i wtedy zapisała się ona na stałe w moim sercu. Wciąż jestem zauroczona tomikiem z 2012 roku – Droga pani Schubert. To zbiór zminiaturyzowanych listów poetyckich do ezoterycznej pani Schubert. W maju tego roku ukazał się najnowszy tomik poetycki Ewy Lipskiej o wymownym tytule – Miłość w trybie awaryjnym. Obowiązkowo musiał się więc znaleźć na mojej półce.
Już na samym początku zwróciłam uwagę na galopujący w tytułach utworów czas przeszły – Kiedy staliśmy się faktem, Nic nas nie ostrzegło, Byliśmy objawieniem, Tak było. Tak może być. Sam tytuł tomiku sugeruje domniemaną katastrofę, awarię, a może nawet krach. W zbiorze jest również utwór pt. W trybie awaryjnym. Owo wyrażenie – tryb awaryjny – zaczerpnięte jest z języka maszyn, komputerów. Autorka natomiast wplata je w język uczuć, opisując tym ich stan.
Nikt nie pamięta już
że było tu życie
które odleciało
w trybie awaryjnym.
W wierszach pojawia się motyw wanitatywny przedstawiony za pomocą śmierci. Odczuwalny jest ostateczny charakter rzeczywistości, jej przemijalność oraz ulotność. To chyba elementy składające się na dojrzałą już twórczość, czyli senilia. Jako że chodzi o miłość, podmiot najczęściej jest zbiorowy. Liryczne „my” jawi się jako reprezentant minionego uczucia. Pojawia się również figura paradoksu, która adekwatnie potrafi oddać dwoisty charakter miłości. Wybieramy tragedię szczęścia – konkluduje podmiot liryczny. W głowie kłębią się pytania retoryczne, w jaki sposób tragedia może zawierać szczęście? Przecież to sprzeczność, ale czyż to nie jest esencja miłości? Wiersze z najnowszego tomiku Ewy Lipskiej są dość osobiste, intymne. Emocje pływają po ich wierzchu. To wiersze wspomnienia, które walczą z galopującym czasem. Mój ulubiony wiersz porusza aspekt autotematyzmu i kreacji poetyckiej samej autorki – Kopalnia.
Już od lat pracuję
w kopalni Imaginacji.
Zjeżdżam do samego dna
w dwutlenku metafor
w pyle popiołu i siarki
ze zbutwiałymi aniołami piękna.
[…]
Zjeżdżam coraz niżej. Coraz głębiej,
Igranie z losem jest moim wybrańcem.
Bierzemy wkrótce ślub.
W tym utworze podmiot jest indywidualny, jest nim Lipska – twórczyni. Jawi się jako górnik, który codziennie zjeżdża do otchłani kreacjonizmu i wyobraźni. Genialnie metaforyzuje rzeczywistość – dwutlenek metafor, pył popiołu i siarki. Ostatnie zdanie jest bardzo enigmatyczne – ślub poetycki.
Lipska często bawi się językiem – składnią, frazeologizmami. Być może to pozostałość po jej nowofalowej twórczości, podczas której język odgrywał najważniejszą rolę. Często więc pojawiają się gry lingwistyczne połączone z metaforą. Miłość w trybie awaryjnym to zbiór kobiecych liryków wypełnionych gamą uczuć – tęsknotą, żalem, miłością, ale i erudycyjnymi refleksjami egzystencjalnymi oraz metapoetyckimi. Pojawiają się również bardzo skondensowane utwory, nawet dystychy (Sale). Świadczy to o paralelnej kondensacji uczuć, pewnym wyciszeniu i ascezie słowa.
Fot.: Wydawnictwo Literackie
Przeczytaj także:
Recenzja tomów wierszy K. I. Gałczyńskiego – Szarlatanów nikt nie kocha i Portretu Muzy
Podobne wpisy:
- Dokąd uciekać? – Arnold Lobel – "Mysie bajeczki" [recenzja]
- Babu Król przedstawia nową falę polskiego dansingu
- Warszawska, nowofalowa CYTADELA wróciła z szóstą…
- Muchy singlem "Miłość" zapowiadają nowy album!
- Demony, anioły i pole dance w nowym klipie…
- QueQuality: Nieczyste gry polityczne w nowym teledysku Kabe