co przyjdzie?

Przyjdzie, ale co? – Misia Furtak – „Co przyjdzie?” [recenzja]

Album Misi Furtak Co przyjdzie? to pierwszy krążek wydany nie pod pseudonimem, gdyż dotychczas solową twórczość artystka prezentowała pod szyldem Misia Ff. Można było usłyszeć ją wcześniej w międzynarodowym projekcie très.b oraz we współpracach z innymi muzykami, jak choćby z Piotrem Kalińskim w formacji Ffrancis. Wydana w 2019 roku płyta Co przyjdzie? wypełniona jest przez pełne wyjątkowości i delikatności aranżacje. To jest płyta o zmianach – pisze na pierwszej stronie bookletu Misia – Zarówno tych gwałtownych, jak i tych następujących powoli, których nie zauważamy. O strachu przed nimi i ich nieodwracalnością. O konieczności zadawania pytań, obowiązkach, jakie na nas ciążą.

Co przyjdzie? to zbiór trafnych refleksji złożony z jedenastu utworów, wśród których przeważają piosenki po polsku (jest ich siedem). Zgrabna kompozycja pełna jest łagodności przeplatanej rosnącym napięciem i siłą głosu. W nagraniu Misi Furtak towarzyszyła Hania Raniszewska (Tęskno), Aleksander Orłowski (New People), Piotr Madej (Patrick The Pan) oraz Kwartet smyczkowy w składzie: Marta Piórkowska (skrzypce), Mateusz Wasiucionek i Małgorzata Błaszczyk (altówka), Zuzanna Stradowska (wiolonczela) oraz Staszek Czyżewski (kontrabas).

Otwierającemu album Nie zaczynaj przewodzi pianino, z którym splata się głos Misi, intonując prosty apel:

Nie zaczynaj ze mną.

Jeśli wiesz,

że nie możesz

skończyć.

 

To historia o relacji, której przyjrzeć się można z ciekawej perspektywy jednej z uczestniczących w jej tworzeniu osób. Jest utworem pełnym jednocześnie delikatności, jak i mocy, gdyż słowa te nie są wyśpiewywane tonem potulnym, ale takim, który jest w stanie wyznaczać granice. Wyciszająca końcówka daje chwilę na ochłonięcie z emocji, tuż przed kolejnym skłaniającym do przemyśleń utworem. Pamięcią.

Dzięki za pamięć.

Nie ma za co.

Zazdroszczę tym,

co pamięć tracą,

że im antyki

bez połysku

nie zalegają

gdzieś na dysku.

Misia Furtak - Pamięć (Official video)

Z ust artystki swobodnie wypływają wersy oszczędne, choć pozwalające na wiele w kwestiach interpretacyjnych. Bardzo cenne okazują się pojawiające się gry słowne i przewodzący wydawnictwu, wszechogarniający spokój. Misia tworzy układankę ze wspomnień, która po dodaniu ostatniego elementu zdaje się tworzyć drogowskaz dotyczący przyszłości, by przeciwdziałać powielaniu dawnych błędów. Wszystkiemu zaś towarzyszy kwartet smyczkowy.

Znajdźmy więc

wszechmogący guzik,

taki prawdziwy

twardy reset,

żeby przyszłością

móc się cieszyć

nieobciążoną

starym adresem.

Bez czterech rąk to kolejna opowieść o relacjach, bezsilności oraz… wskazówkach. Charakterystyczny, melodyjny głos wraz z warstwą dźwiękową tworzą oniryczny klimat. Przechodzi on w nieco mroczny początek A little later. W nim do fortepianu i smyczków dołączają z czasem elementy elektroniczne, lekko chropowate, ale jednocześnie wciąż subtelne.

We’re tied up

in a knot,

again

and again.

Pełen magii okazuje się Go to sleep, w którym po nieco tajemniczym, niepokojącym rozpoczęciu wybrzmiewa kojąco i chwytliwie: I’ll go to sleep, / see if it / will stay. Frazy tej mogłabym słuchać w nieskończoność, przepełniona jest nieopisanym magnetyzmem. Utwór skłania też do zastanowienia się nad tym, czym jest istnienie oraz kim w jego obliczu są ludzie.

Delusional zamyka anglojęzyczny muzyczny tryptyk, tworząc niepokojącą atmosferę. Wypełniony rytmicznymi pociągnięciami gitarowych strun pozwala na skupienie się na temacie uczuciowości.

My heart is in

a dream

delusional

about

everything.

Or, well,

about love.

Co usłyszeć możemy po słowie miłość? Będzie gorzej – siódmy utwór na płycie. Nie przemawia za nim z pewnością optymistyczna wizja, ale mimo tego sprawia, że chce się przy niej zostać na dłużej. W końcówce nastrój ulega spotęgowaniu i zaraz konfrontuje się z subtelnym, w pełni instrumentalnym Tysiącem.

Z przyjemnego transu wybudza za to Skończy się w stylu Bristol Sound.

Chodzę po zimnym mieście

i myślę,

że skończy się,

i czuje to wszędzie,

którego też kiedyś

nie będzie.

Pełen silnych emocji utwór intryguje, a jego brzmienie idealnie współgra ze słowami.

Space kryją się futurystyczne kombinacje instrumentalne, w których odnaleźć można dźwięki udostępniane przez NASA, czyli sampel pochodzący z powrotu na Ziemię statku kosmicznego Columbia. Minimalistyczna kompozycja tworzy niepowtarzalną atmosferę, skłaniającą do uważnego dryfowania wraz z dźwiękiem lub odwiedzenia wraz z artystką przestrzeni kosmicznej…

Ostatnia, a zarazem tytułowa pozycja na płycie, czyli Co przyjdzie?, stawia przed słuchaczami relewantne pytanie. Wprowadza w nastrój kontemplacji i wyciszenia oraz przygotowuje na poczucie pustki, kiedy ucichną ostatnie tony. Nie jest to jednak nieprzyjemne doznanie, gdyż sprzyja ponownemu odsłuchowi. Co więcej, przy każdym kolejnym zatapianiu się w dźwiękach albumu Misi Furtak, odnosi się wrażenie odkrywania przestrzeni, o których wcześniej nie miało się pojęcia. Elementy charakterystycznej wokalizy i wyjątkowe teksty wraz z piękną muzyką składają się na dzieło pełne intymności, nostalgii oraz najczystszych emocji, stworzone z perfekcją i pietyzmem.

Fot.: Wydawnictwo Agora

co przyjdzie?

Write a Review

Opublikowane przez

Małgorzata Kilijanek

Pasjonatka sztuki szeroko pojętej. Z wystawy chętnie pobiegnie do kina, zahaczy o targi książki, a w drodze powrotnej przeczyta w biegu fragment „Przekroju” czy „Magazynu Pismo”. Wielbicielka festiwali muzycznych oraz audycji radiowych, a także zagadnień naukowych, psychologii społecznej i czarnej kawy. Swoimi recenzjami, relacjami oraz poleceniami dzieli się z czytelniczkami i czytelnikami Głosu Kultury.

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *