pio szorstkien

Misterium piękna – Pio Szorstkien – „Signum” [recenzja]

Płyta Signum promowana jest jako najsmutniejsza płyta w tym roku. Rzadko kiedy przykładam większą uwagę do zapowiedzi prasowych, traktując je raczej z dystansem. Jednak w tym przypadku trzeba zawierzyć temu, co wydawca mówi, bo faktycznie, duet Pio Szorstkien na swoim debiucie zaproponował smutną, przesyconą mrokiem i melancholią muzykę, która oprócz niewątpliwych walorów muzycznych niesie ze sobą fantastyczny, dojrzały przekaz słowny.

Zapowiedzi zapewniają, że jest to zespół znikąd i tutaj już należy to traktować z przymrużeniem oka. Faktycznie, Pio Szorstkien jako zespół są absolutnymi debiutantami. Signum to pierwsza muzyka, jaka została nagrana pod tym szyldem. Bynajmniej jednak na duet nie składają się totalni debiutanci. Pio Szorstkien to Tomasz Radziszewski (gitarzysta zespołów: Świetliki, Trupa Wertera Utrata) oraz Piotr Korsuń (muzyk grup: TAX-HUT, Chamber Orchestra). Czyli muzycy uznani, doświadczeni, gwarantujący wysoką jakość wykonawczą i artystyczną.

Trudno też Pio Szorstkien upchnąć w jakieś gatunkowe ramy. Zasadniczo jest to, jak zawsze zresztą, pozbawione sensu. Duet łączy sacrum z industrialem i muzyką elektroniczną. Dużo w tej muzyce czuć inspiracji twórczością formacji takich jak Dead Can Dance, z naciskiem na solową twórczość Brendana Perry’ego, Portishead czy nawet Massive Attack. Można wymieniać bez końca, ale faktem jest, że płyta przesycona jest mroczną, momentami ostrą elektroniką zachowaną w wolnym tempie, z towarzyszeniem niejednokrotnie przesterowanych gitar. Przyznam szczerze, że wywiera to na słuchaczu olbrzymie wrażenie. A to wszystko spotęgowane zostaje warstwą liryczną, która jest może nawet i ważniejsza od muzyki. Teksty Tomasza Radziszewskiego są mądre, wyważone, szalenie inteligentnie napisane z iście poetyckim zacięciem. Krążą one wokół tematów religijnych, jak życie wieczne, wiara, trwanie w tej wierze, ale autor nie zapomina o sprawach bardziej doczesnych. Idealnym przykładem jest kapitalny Bieda song. Prosty, nieskomplikowany tekst, ale szczerością i trafnością spostrzeżeń bije wręcz po oczach.

Signum to płyta, przy której należy się uzbroić w dużą cierpliwość. Powolne, misternie rozwijające się kompozycje niekoniecznie muszą trafić od razu do słuchacza. Powiem szczerze, że z początku muzyka z debiutu Pio Szorstkien wydawała mi się aż nadto skomplikowana, przesadzona, wręcz chaotyczna. Skupienie jest więc niezbędnym czynnikiem, aby docenić tę muzykę, która w sumie okazuje się być dosyć prostą pod względem formalnym, posiada ona jednak duży ciężar gatunkowy. Nie od razu odkryłem piękno otwierającej A lud stał i patrzył. Ostry, basowy temat trochę gryzie się z początku z harmoniami wokalnymi i tekstem, jednak w tym wszystkim jest pewna metoda. Czas, potrzeba czasu, aby trafić w czuły punkt twórczości Pio Szorstkien.

Pio Szorstkien - Bieda Song

Signum płynie niespiesznie, rzadko kiedy zespół zagra dynamiczniej, jak w Około czwartej straży nocnej. Większość kompozycji oparta jest na pewnej mantrowości, są to swoiste modlitwy i mam wrażenie, że miały tak oddziaływać na słuchacza, jak w lekko orientalnej, opartej w dużej mierze na rytmicznych, nieco hipnotyzujących bębnach w tle Oni już tu są. W industrialny trans wprowadza Na samym końcu, na samym dnie. Czasami Pio Szorstkien stawia po prostu na minimalizm, jak w Pomódl się za mnie Noc jest ciemna. Czyli wbrew pozorom dzieje się dużo, trzeba tylko nadstawić ucha.

Zaskoczył mnie ten debiut. Pio Szorstkien nagrali płytę, do której będę wracał, jak tylko będę potrzebował piękna i mądrości w muzyce.

Fot.: Karrot Kommanndo

pio szorstkien

Write a Review

Opublikowane przez

Jakub Pożarowszczyk

Czasami wyjdę z ciemności. Na Głosie Kultury piszę o muzyce.

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *