moje ulubione ciasto

To taka straszna trwoga – Moghadam, Sanaeeha – „Moje ulubione ciasto”

Boimy się wielu rzeczy. Wiele spraw nas przerasta, o niektórych ze strachu nawet nie chcemy myśleć. Skala lęku dla każdego jest inna, inne są nasze granice, tolerancja tego, co nam niestraszne. Ale jest coś, co łączy chyba nas wszystkich. Istnieje lęk, który dzielimy ze sobą, choć rzadko – jeśli w ogóle – o tym mówimy. Ten rodzaj strachu nieubłaganie zagląda w oczy głównym bohaterom irańskiego filmu Moje ulubione ciasto. Mahin i Faramarz boją się samotności, zwłaszcza że znają ją od podszewki. Jeszcze większym lękiem napawa ich myśl, że mogliby umrzeć w samotności. Jak z tak trudnego tematu ulepić tak dobry i momentami lekki, zabawny film? Na to pytanie odpowiedział właśnie reżyserski duet.

Film Moje ulubione ciasto na ekrany polskich kin wprowadza Aurora Films, a Głos Kultury objął produkcję patronatem medialnym.

moje ulubione ciasto

Mahin to siedemdziesięciolatka, która mieszka w Teheranie i samotnie przemierza zarówno jego ulice, jak i puste zakamarki swojego domu z ogrodem. Od dawna dorosła córka wyjechała z opresyjnego, pełnego zakazów i nierówności kraju, i nie ma nawet za bardzo czasu na wideo rozmowę z matką, a mąż nie żyje od trzydziestu lat. Przyjaciółki mieszkają na tyle daleko, a życie podrożało tak bardzo, że comiesięczne spotkania zamieniły się w rokroczne. A to stanowczo za mało, by wypełnić pustkę, by pokolorować prozę życia. Faramarz to rówieśnik Mahin, który od dwudziestu lat jest kierowcą taksówki. Z żoną rozwiódł się dawno temu i nie ma żadnej rodziny. Chciałoby się napisać, że połączył ich los, splot szczęśliwych zdarzeń, ale to nie do końca prawda. Byłoby to może i romantyczne, może bardziej dramatyczne, ale nie w pełni oddające rzeczywistość. Mahin bowiem poznajemy w momencie, kiedy jej czara goryczy, którą jest samotność, przelewa się, a spotkanie z przyjaciółkami przekonuje, że być może nie jest za późno, by dać sobie jeszcze jedną szansę. By wpuścić do swojego życia mężczyznę. Los pomógł, ale Mahin nie blokowała go, a wręcz wzięła sprawy w swoje ręce, wykazując się determinacją i odwagą, o jakie byśmy jej nie podejrzewali po początkowych scenach. 

Zarówno w przypadku Mahin, jak i Faramarza, ekipa dołożyła wszelkich starań, by widz odczuł ich samotność, zanim została ona nazwana, zanim została nam przedstawiona wprost. Już pierwsze sceny, kiedy film Moje ulubione ciasto dopiero się zaczyna, dają nam pełny obraz osamotnienia kobiety. Szerszy kadr ukazujący nie tylko jej postać, ale także pustą przestrzeń domu  –  krzesła czekające, aż ktoś na nich usiądzie, wolne miejsce na kanapie, korytarz ziejący pustką – nie pozostawia wątpliwości co do tego, że w tym domu echem od ścian nie odbija się nawet imię jego właścicielki  –  bo nie ma komu go wypowiadać. Również pierwsza scena, w której widzimy mężczyznę, nie jest przypadkowa. Nie bez powodu jego samotny obiad zostaje skontrastowany ze stolikiem obok, przy którym siedzi grupa znajomych, wymieniająca się żartami i żwawo dyskutująca o życiu. Od początku dobitnie, lecz nienachalnie twórcy mówią nam:  oto samotni ludzie, którzy, wydawałoby się, nie mają już szans na nic.

Czy jednak na pewno?

Mahin zaskakuje nas swoją determinacją, beztroską i odwagą, z jaką stawia wszystko na jedną kartę i zaprasza Faramarza do siebie  –  nie dość, że niemal w środku nocy, to jeszcze nie wiedząc o nim niemal nic. On natomiast zaskakuje bezpretensjonalnością i ciepłem, jakie od niego bije. Jak również tym, że przystaje na propozycję obcej kobiety niemal bez wahania. Łączy ich wiek i samotność. Nic ponadto. No, może jeszcze pewien istotny szczegół  –  obydwoje znają „uroki” życia w państwie, w którym wolność wydaje się żartem.

Moje ulubione ciasto to spektakl dwóch aktorów, których zwyczajna i nudna, wydawać by się mogło z pozoru, historia jest pretekstem do rozwazań zarówno na temat kraju, w którym wyjście na ulicę bez hidżabu może grozić śmiercią, jak i tych zagrożeń, które nie znają granic państw –  samotności, pustki, tęsknoty, porzucenia i zapomnienia. Moghadam i Sanaeeha (Ballada o białej krowie) stworzyli dzieło bardzo odważne pod wieloma względami. Po pierwsze dlatego, że rzadko kiedy opowiada się o szalonej miłości starszych ludzi, przez co poniekąd staje się ona tematem tabu. Ale miłość nic sobie przecież nie robi z wieku. W ogóle  –  z niczego. Za nic ma wszelkie granice, nierówności, społeczne czy religijne podziały. Za nic ma to, co wypada, a co nie. Za nic ma  –  wreszcie  –  przyszłość i uczucia samych zainteresowanych, bo potrafi pojawić się w miejscu, o którym wszyscy wiedzą, że jest ziemią jałową i nic na niej nie urośnie. Po drugie, Moje ulubione ciasto, nic sobie nie robi z reżimu irańskiego, który tak wielu rzeczy, pokazanych w filmie z taką lekkością   –  kategorycznie zabrania.

Na tle lekkiej historii o romansie starszych ludzi, o ich romantycznej, szalonej i niespodziewanej wspólnej nocy, na tle ich nadziei na wspólną przyszłość  –  rozgrywa się walka reżyserskiego duetu z reżimem, który odbiera Irańczykom jedno z podstawowych praw człowieka. Policja obyczajowa jest tu wspomniana niejednokrotnie, każdorazowo z pogardą lub strachem  –  czy to w kontekście spożywania alkoholu, puszczania muzyki czy też zapraszania mężczyzny do domu. Jednak w scenie, kiedy Mahin niemal wyciąga obcą sobie, młodą kobietę z rąk policji i ratuje ją przed łapami policjantów, widzimy bezpośrednie nawiązanie do tragicznej śmierci Mashy Amini, która zmarła w areszcie po zatrzymaniu przez policję obyczajową za niewłaściwe noszenie hidżabu. We wrześniu minęły dwa lata od tego wydarzenia, ale w filmie reżyserzy mówią jasno i wyraźnie: Pamiętamy. 

Moje ulubione ciasto to zatem mistrzowskie połączenie tragikomedii, lekkiego romansu i polityczno-społecznego komentarza  –  tyleż subtelne, co niemal spektakularnie odważne. Jednak nawet gdyby tego komentarza nie było, gdyby film nie poruszał tak ważnych, aktualnych problemów mieszkańców Iranu, byłby wspaniałym dziełem, które tak dojmująco obrazuje samotność i to, jak straszną trwogą jest, parafrazując utwór Dżemu. Czy porównywalną do reżimu, z jakim na co dzień mierzą się Irańczycy? Być może. Na pewno opresyjne państwo nie ułatwia życia w ogóle, a tym bardziej ludziom samotnym.

Wymieniając zalety filmu, nie można nie pochwalić dwojga głównych aktorów, którzy stworzyli swoimi rolami tę wspaniałą, chwytającą za serce i zaskakującą opowieść. Zarówno Lili Farhadpour (Mahin), jak i Esmaeel Mehrabi (Faramarz) wykreowali namacalne, na wskroś prawdziwe postaci, z którymi widz się utożsamia bez względu na wiek, którym kibicuje i których kocha od pierwszego wejrzenia. A chemia między nimi? Takiej mogą im pozazdrościć największe gwiazdy Hollywood w największych melodramatach i romansach. Oddają każdą emocję rewelacyjnie, nie popadając w przesadę; zawstydzenie pozostawiając w sferze zawstydzenia, a ekstazę w granicach ekstazy.

moje ulubione ciasto

Moje ulubione ciasto to niezwykła, dwuwarstwowa opowieść, kryjąca w sobie niespodzianki i tajemnice. Z  –  na pierwszy rzut oka –  niczego tworzy fenomenalne COŚ, co na długo zapada w pamięć, napawając lękiem i przepełniając nadzieją… naprzemiennie. I choć nie każdemu spodoba się zakończenie, to trzeba oddać twórcom, że jest to kropka nad i postawiona ciemnym, intensywnym, niezmazywalnym tuszem.  Moje ulubione ciasto to opowieść o samotności i wielkiej niezgodzie na nią. O tym, że jeżeli miłość robi z nas głupców, to samotność robi to jeszcze bardziej spektakularnie. Ale mowa tu o głupcach radosnych, których głupota wynika z odrzucenia konwenansów, podjęcia ryzyka i tańcu z dumnie podniesioną głową  –  ten jeden jedyny raz. W to wszystko, w tę opowieść o tym, że na miłość po prostu nie może być za późno, bo ona nie ma czasu ani ochoty pytać o wiek, religię czy status społeczny, wpleciony zostaje komentarz do codzienności, z jaką zmagają się mieszkańcy Iranu. Komentarz mocny, choć podany w na pozór lekkiej formie. Jego treść i wydźwięk na długo jednak zalegną nam w żołądku, podobnie jak ta niecodzienna miłosna historia.

moje ulubione ciasto

Moje ulubione ciasto nie musi być Waszym ulubionym filmem, ale z pewnością musicie go spróbować.

moje ulubione ciasto

moje ulubione ciasto

Overview

Ocena
8 / 10
8

Write a Review

Opublikowane przez

Sylwia Sekret

Redaktorka naczelna i współzałożycielka Głosu Kultury. Absolwentka dyskursu publicznego na Uniwersytecie Śląskim (co brzmi równie bezużytecznie, jak okazało się, że jest w rzeczywistości). Uwielbia pisać i chyba właśnie to w życiu wychodzi jej najlepiej. Kocha komiksy, choć miłość ta przyszła z czasem. Zimą ogląda skoki narciarskie, a latem do czytania musi mieć świeży słonecznik.

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *