Morskie opowieści – „Sunless Sea” [recenzja]

Dziś przyjrzymy się grze, której premiera przypadła na początek 2015 roku. Mowa o niezbyt znanej, ale niezwykle przyjemnej produkcji studia Failbetter Games, która powstała za pomocą Kickstartera. Sunless Sea to gratka zwłaszcza dla miłośników gier, w których nacisk kładzie się na wciągające, poruszające historie oraz niezapomniany, mroczny, duszny i przytłaczający klimat rodem ze snów H.P.Lovecrafta.

Sunless Sea to tytuł znacznie różniący się od tych, które biją kolejne rekordy sprzedaży bądź popularności wśród graczy. Dzieło Failbetter Games to sandboxowa mieszanka gatunkowa składająca się na strategię i RPG, dodatkowo zanurzona w trybie rougelike. Dla tych, którzy nie wiedzą, czym jest ta kojarząca się z rogalikiem nazwa, już tłumaczę: gry rougelike znane są z tego, iż charakteryzuje je znaczna losowość przedstawionego świata, łącznie z lokacjami, postaciami NPC, potworami oraz możliwymi do zebrania przedmiotami. Dodatkowym, jeśli nie ważniejszym elementem tego typu produkcji jest fakt, iż zapis służyć ma jedynie przerwaniu rozgrywki, a nie – jak to często bywa – jako wentyl bezpieczeństwa w newralgicznym momencie gry, który zapewni nam spokój wewnętrzny. Sunless Sea wpisuje się w powyższy opis, jednak nie do końca, gdyż początkowe lokacje oraz wybory gry praktycznie za każdym razem są identyczne, co może niecierpliwych zniechęcić.

SS 1

Sunless Sea to dzieło nietypowe. Klimat gry to połączenie wspomnianej przeze mnie we wstępie otoczki, kojarzącej się z prozą wybitnego twórcy grozy H.P.Lovecrafta z wiktoriańskim steampunkiem, a wszystko to dzieje się na tajemniczym podziemnym morzu, zwanym tutaj Underzee. Naszym celem jest eksploracja niezbadanych morskich krain. Wliczone w to są oczywiście niezliczone bitwy z piratami, epickie walki z potworami (bądź równie spektakularne ucieczki przed nimi), odkrywanie nowych wysp, wykonywanie misji, wzbogacanie się i ulepszanie statku, a przede wszystkim – snucie własnej opowieści, która jest wynikiem naszych działań na morzu oraz we wszystkich odwiedzonych przez nasz statek lokacjach. Gra stawia przede wszystkim na opowieść, co widać już na początku, gdy rozpoczynamy swoją przygodę jako kapitan będący na usługach Imperium Brytyjskiego. Naszym pierwszym celem będzie stworzenie charakterystyki oraz głównego celu naszej postaci (zależnie od wyboru – może to być chętny wzbogacenia się złodziejaszek, szukający ojca weteran wojenny bądź inne, nie mniej ciekawe postaci), a także skompletowanie załogi i zapewnienie naszemu statkowi odpowiedniej ilości ładunku, który pozwoli nam na długą i trudną eksplorację Underzee. W początkowej lokacji – Fallen London – otrzymamy również pierwsze zadania.

ss 3

Najnowsze dzieło brytyjskiego studia Failbetter Games to gra piekielnie wymagająca. Jest długa i oparta w znacznej mierze na tekście i licznych dialogach. Nie ma w tym krzty przesady. Odwiedzenie jakiejkolwiek lokacji otwiera nam okno tekstowe, w którym w przyjemny, acz szczegółowy, sposób opisane są wrażenia naszego kapitana bądź jego załogi odnośnie danego miejsca oraz krótki rys historyczny, jeśli jest to ląd znany. Zaraz po tym mamy do wyboru sporo opcji, w których (w zależności od lokacji) możemy handlować, wykonywać konkretne zadania, rozmawiać z postaciami NPC, werbować nowych członków załogi, bądź słuchać lokalnych plotek (które są jedną z walut w grze). Przekopywanie się przez klimatyczne, acz wymagające językowo dialogi (gra dostępna jest w angielskiej wersji językowej), to zadanie mozolne, które może zniechęcić niektórych graczy. Moim zdaniem warto jednak wczytać się w każde słowo, gdyż czasem drobne smaczki przemycone są właśnie między słowami, a i cały klimat Sunless Sea opiera się właśnie na opowiadanej historii.

ss 5

Pomijając aspekt tekstowy – sterowanie statkiem jest stosunkowo proste i intuicyjne, co pozwala bez większego problemu po kilku minutach znać wszystkie manewry mozliwe do wykonania naszym środkiem transportu. Statek zużywa paliwo, a załoga potrzebuje jedzenia. To dwie najbardziej potrzebne rzeczy, bez których daleko nie popłyniemy, dlatego planowanie też jest niezwykle istotne w tej grze. Źle rozplanowany ładunek może doprowadzić nas do nieuchronnego końca gry nawet na samym jej początku, a śmierć naszego kapitana wiąże się z rozpoczęciem nowej gry oraz ze stworzeniem zupełnie nowego głównego bohatera. Całkiem ciekawym elementem jest wskaźnik Terroru, który narasta w trakcie eksploracji Underzee. Im większy terror, tym bardziej nasza załoga jest przerażona i niezbyt skłonna do dalszych wojaży, a bez załogi również nic nie zrobimy. Ponadto, jeśli terror wzrośnie dostatecznie mocno, ludzie zaczną się buntować i albo opuszczą nasz statek, albo przejmą stery, zabijając nas. Terror możemy na szczęście zmniejszać w różnych odwiedzanych lokacjach oraz możemy go w trakcie rejsu niwelować, używając lamp, oświetlających nam drogę. Ma to jednak swoje wady i zalety. Tę drugą już wspomniałem, natomiast do wad zalicza się choćby większe zużycie paliwa oraz łatwiejsze wykrycie naszego statku przez liczne morskie stwory lub piratów. A jak wspomniałem wcześniej – gra srogo każe za każdą naszą nie do końca przemyślaną decyzję.

ss 6

Sunless Sea to gra w moim przekonaniu bardzo udana. Bije z niej minimalizm – zarówno graficzny jak i muzyczny, a większość gry oparta jest na opisach, natomiast do największych minusów można zaliczyć to, że każda śmierć powoduje rozpoczęcie nowej rozgrywki, której początek – niestety – zawsze wygląda tak samo. Na szczęście gra nagradza wytrwałych, oferując naprawdę specyficzny i niezapomniany klimat, który dodatkowo potęguje nasza własna wyobraźnia. Jeśli dobrze pamiętam, spędziłem w Underzee przeszło 30 godzin, zmagając się z przeciwnościami losu bodajże 11 kapitanami, a do tej pory nie udało mi się odkryć więcej, niż 1/4 mapy! To pokazuje, jak wiele Sunless Sea ma do zaoferowania, jeśli tylko dać jej szansę i czas.

ss 7

Fot. główna: Failbetter Games
Screeny z gry: własne

Write a Review

Opublikowane przez

Mateusz Cyra

Redaktor naczelny oraz współzałożyciel portalu Głos Kultury. Twórca artykułów nazywanych "Wielogłos". Prowadzący cykl "Aktualnie na słuchawkach". Wielbiciel kina, który od widowiskowych efektów specjalnych woli spektakularne aktorstwo, a w sztuce filmowej szuka przede wszystkim emocji. Koneser audiobooków. Stan Eminema. Kingowiec. Fan FC Barcelony.  

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *