KrewPotŁzy – Tom Rob Smith – „MotherFatherSon” [recenzja]

Rodzina, jako podstawowa komórka społeczna, często gości na dużym i małym ekranie oraz na kartach książek i komiksów. Stanowi ona wdzięczny temat dla autorów wszelkich dzieł popkultury, niejednokrotnie będąc przy tym bohaterem „niewdzięcznych” historii. Rodzina, w wersji zdecydowanie niesielankowej, znajduje się w centrum serialu MotherFatherSon. Twórcą tej ośmioodcinkowej brytyjskiej produkcji jest Tom Rob Smith – pisarz i scenarzysta, odpowiedzialny chociażby za skrypt drugiego sezonu American Crime Story. Magnesem, który miał przyciągnąć do MotherFatherSon rzesze widzów, miał być Richard Gere. Serial Smitha nie stał się jednak głośnym tytułem i nie zebrał entuzjastycznych recenzji. Seans produkcji BBC nie należy ani do łatwych, ani do przyjemnych. Warto mimo to dać MotherFatherSon szansę.

Matka, ojciec, syn – Kathryn Villiers (Helen McCrory), Max Finch (Richard Gere), Caden Finch (Billy Howle). Max jest magnatem prasowym, o którego przychylność zabiegają najważniejsi politycy, choć szybko się przekonujemy, że nie jest on osobą godną zaufania. Jego była żona, Kathryn, pomaga w schronisku dla bezdomnych, gdzie poznaje Scotta, z którym nawiązuje bliższą znajomość. Ich syn, Caden, zarządza gazetą ojca, ale nie potrafi poradzić sobie z własnym życiem. Będąc pod wpływem alkoholu i narkotyków, ulega wypadkowi, po którym czeka go długotrwała rehabilitacja, a widzów obserwowanie zawiłych relacji łączących całą trójkę (i ich najbliższych). Jakby tego było mało, przyglądamy się także dziennikarskiemu śledztwu, któremu początek dało tajemnicze morderstwo, oraz przedwyborczej walce o wpływy.

MotherFatherSon to z jednej strony dramat psychologiczny o dysfunkcyjnej rodzinie, a z drugiej thriller polityczny, w którym kluczową rolę odgrywają media. Takie połączenie ma zarówno swoje wady, jak i zalety. Próba upieczenia dwóch pieczeni na jednym ogniu skutkuje dalekim od doskonałości ukazaniem obu problematyk. Dalekim od doskonałości, ale w moim odczuciu na tyle satysfakcjonującym, żeby móc rozpatrywać serial Smitha bardziej w kontekście sukcesu aniżeli porażki. Skomplikowane stosunki rodzinne wypadają tu ciekawiej niż polityczne batalie, lecz umieszczenie bohaterów w świecie funkcjonującym na styku mediów i polityki – choć niekoniecznie pogłębia ich rys psychologiczny – sprawia, że ich relacje zyskują interesujące tło.

Największym atutem MotherFatherSon jest aktorstwo. W pierwszej kolejności na pochwały zasługuje Billy Howle. Odegranie osoby, która doznała udaru mózgu i powoli wraca do zdrowia, było bez wątpienia dużym wyzwaniem – i Brytyjczyk w pełni mu podołał. Kroku młodszemu koledze po fachu dotrzymuje Richard Gere. Max jest bohaterem negatywnym, lecz w interpretacji amerykańskiego aktora nie jest postacią ani jednowymiarową, ani całkowicie jednoznaczną. Gdy kłamie i manipuluje, zdajemy sobie z tego sprawę, ale nie zawsze potrafimy odczytać jego intencje – a może naprawdę wierzy w to, co mówi i uważa, że postępuje w jedyny słuszny sposób? Trochę w cieniu obu panów pozostaje Helen McCrory. Wynika to przede wszystkim z tego, że postać Kathryn dawała najmniejsze pole do popisu. McCrory wypada jednak bardzo przekonująco w roli matki, która przed laty musiała opuścić syna i zostawić go pod opieką jego ojca.

MotherFatherSon odznacza się dosyć specyficznym klimatem i pewną dawką teatralności, widoczną szczególnie w dialogach (niejednokrotnie frapujących), które często mają w sobie zamierzoną nienaturalność. Niektóre wypowiedzi wydają się wprawdzie odrobinę zbyt egzaltowane, lecz w ostatecznym rozrachunku serial broni się na tym polu. Niezwykle interesująco – w kontekście owej teatralności – prezentuje się piąty odcinek, którego akcja w teraźniejszości rozgrywa się w jednym miejscu, z udziałem tylko trójki głównych bohaterów. Do tego dochodzą jeszcze liczne retrospekcje z dzieciństwa i młodości Maksa. Początkowo żałowałem, że wspomnienia starszego z Finchów nie zostały przedstawione w formie monologu w czasie rzeczywistym, bez przenoszenia nas w przeszłość. Taki zabieg, perfekcyjnie wykonany, znamy chociażby ze Śmierci i dziewczyny Polańskiego czy Persony Bergmana. W przypadku brytyjskiego tytułu byłby to jednak zbyt ryzykowny krok, który skutkowałby najpewniej przegadanym odcinkiem. Tymczasem opisywany epizod wyróżnia się pozytywnie na tle pozostałych – głównie dzięki mocnym retrospekcjom.

MotherFatherSon to stylowo zrealizowany serial (zdjęcia i scenografia potęgują chłodny klimat całości) z aktorstwem na wysokim poziomie. Fabularnie nie jest to rzecz w pełni dopracowana, ale za to – co istotne – intrygująca. Obserwowanie wielopłaszczyznowej, niepozbawionej podtekstów rozgrywki dało mi sporo satysfakcji. Przyznam szczerze, że miałem pewien problem z ujęciem w słowa moich odczuć co do dzieła Toma Roba Smitha. I na dobrą sprawę poczytuję to brytyjskiej produkcji na plus, gdyż ma ona w sobie coś trudno definiowalnego, co przykuwa uwagę. MotherFatherSon nie będzie tytułem masowo umieszczanym na listach najlepszych seriali 2019 roku, co nie zmienia faktu, że jest to solidna pozycja, podczas oglądania której nie towarzyszyło mi poczucie zmarnowanego czasu. Tylko tyle i aż tyle.

Serial można oglądać na HBO GO


Przeczytaj także:

Wielogłos o serialu Rok za rokiem

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *