Lion Shepherd

My, ludzie Zachodu, myślimy, że tylko my jesteśmy cywilizowani – rozmowa z Kamilem Haidarem, wokalistą Lion Shepherd

Lion Shepherd zaczynają swoją sceniczną karierę z wysokiego C. Ich debiut, Hiraeth, zewsząd zbiera entuzjastyczne opinie, dobra wieść o zespole rozchodzi się między słuchaczami, a niedługo muzycy uderzą w europejską trasę, na której będą występować obok naszej gwiazdy, czyli Riverside. Wydaje się, że mało kto w ostatnim czasie z polskich artystów miał taki start. Należy uczciwie przyznać, że muzycy Lion Shepherd w pełni sobie na to zasłużyli, bowiem Hiraerth konceptualnie, muzycznie, a także pod względem lirycznym, to dzieło wyjątkowe, tchnące świeżością, dawno niespotykaną na krajowym rynku muzycznym. To wszystko, o czym powyżej napisałem, jest doskonałą okazją do rozmowy z Kamilem Haidarem, wokalistą, autorem tekstów i współliderem Lion Shepherd, obok gitarzysty, Mateusza Owczarka. Zapraszam do lektury.

Na początek gratuluję świetnego debiutu, w którym z każdym przesłuchaniem odkrywam coś nowego. Rozpocznę może pytaniem standardowym. Jak powstał Lion Shepherd? Rozumiem, że wspólne Wasze granie w Maqamie mieści się w genezie powstania Waszego nowego projektu. Nurtuje mnie jednak, co konkretnie wpłynęło na to, że postanowiliście wypłynąć na nowe muzyczne terytoria, jakie słyszymy na Hiraeth?

Bardzo dziękuję za ciepłe słowa i cieszę się, że płyta Ci się podoba! Mateusz Owczarek dołączył do Maqamy jako gitarzysta koncertowy. Szybko okazało się, że to najlepszy gitarzysta, z jakim kiedykolwiek grałem. Naturalnym było to, że kolejne kroki muzyczne postawimy wspólnie już kompozytorsko, a nie tylko wykonawczo. Jednak, po powrocie z Europejskiej trasy, Maqama zaczęła się rozpadać, w zespole zrobiły się obozy z kompletnie rozbieżnymi koncepcjami, a raczej ich brakiem, na dalsze kroki. To spowodowało zastój. Zespół stracił impet, nie było twórczej chemii, jedynym pretekstem do spotkań były koncerty, przed którymi trzeba było grać próby. Tak było od dłuższego czasu. Natomiast zarówno ja, jak i Mateusz, byliśmy tak nakręceni twórczo trasą po Europie, że od razu zabraliśmy się do pracy. Mnie potrzebny jest ciągły rozwój, nie potrzebuję przerw, odpoczynku itd. Pisaliśmy piosenki praktycznie cały czas. Robiliśmy to we dwóch, bez udziału pozostałych członków i niczym nieograniczeni. I nadszedł czas decyzji: zaczynamy od nowa! Nowy sound, nowa muzyka, nowy zespół! Wielu mi to w dobrej wierze odradzało, twierdząc, że jestem liderem Maqamy i zamiast zostawiać jej dorobek i markę, powinienem wymienić po prostu muzyków. Ale ja nie wierzę w takie zespoły. To nie byłoby uczciwe. Poza tym Hiraeth zrobiliśmy razem – ja i Mateusz – więc, de facto, powstał nowy zespół. Zatem zaryzykowaliśmy i czas pokazał, że to była najlepsza decyzja.

Gdy sięgnąłem po Waszą płytę, poza wspaniałą okładką rzuca się w oczy tytuł albumu. Co oznacza słowo „Hiraeth”? Google okazało się nieprzydatne w rozwiązaniu tej zagadki, stąd moje pytanie.

HiraethKiedyś trafiłem na to słowo, czytając, i bardzo mi się spodobało jego znaczenie, a raczej brak bezpośredniego tłumaczenia na język angielski. Hiraeth pochodzi z języka walijskiego i myślę, że można nim określić tęsknotę za tym, co było w naszym życiu naprawdę ważne, przeszłością, beztroskim dzieciństwem, domem rodzinnym. Bardzo bliskie znaczeniowo jest mu portugalskie słowo Saudade. Towarzyszyło mi ono przez cały okres, kiedy pisałem teksty. Przez cały ten czas czytałem zresztą sporo literatury, można powiedzieć, nostalgicznej.

Opowiedzcie o warstwie lirycznej Hiraeth. Jakie jest główne przesłanie tekstów zawartych na płycie?

Przede wszystkim to podróż w głąb siebie. Próba określenia się jako jednostki w dzisiejszym zunifikowanym świecie. W zasadzie zawarłem w nich esencję tego, co mnie charakteryzuje. Jednocześnie chciałem, by teksty były na tyle uniwersalne, aby pozostawić swobodę interpretacji słuchaczom, więc z jednej strony można je traktować jako zapis moich wspomnień, przemyśleń, a z drugiej strony jako abstrakcyjne przypowieści. Są też komentarze społeczne czy polityczne jak Brave New World czy Smell of War. To esencja mnie, jako muzyka, politologa, społecznie wrażliwego człowieka.

Lion Shepherd - Lights Out (Official Video)

Niektóre liryki sprawiły mi interpretacyjną trudność, ale postaram się zadać parę nurtujących mnie pytań. Weźmy na warsztat Lights Out. Według mnie opisane są w nim ostatnie chwile człowieka, przygotowującego się do śmierci. Następuje ten moment wyciszenia – jest tylko on i bogowie. Tyle moja interpretacja. O czym tak naprawdę jest ten tekst? Moje tropy są słuszne?

Tekst jest o życiu na pełnych obrotach i o upadku. Za wszelką cenę trzeba lśnić. Takie warunki stawia przed nami dzisiejszy świat i społeczeństwo. Żyć na pełnych obrotach. Ludzie są kochani za to, jak się wykreują, a nie za to, kim naprawdę są. Nigdy nie zwalniaj, zawsze bądź o właściwej porze we właściwym miejscu. Żyj szybko. Ale kiedy w końcu braknie Ci sił i spadasz na dno – a czeka to wszystkich – gasną światła, zostajesz naprawdę sam. Umierasz. Nie ma już przy tobie przyjaciół, uwielbienia, tych wszystkich stymulantów, nikt nigdzie na Ciebie nie czeka. Dołączasz do przebrzmiałych bogów, stając się kolejnym z nich. Ale okazuje się, że tracąc to wszystko, stajesz się naprawdę wolny.

Czym ma być „nowy wspaniały świat”, o którym wspominacie w Brave New World?

To sarkazm. My, jako Zachód, myślimy, że tylko my jesteśmy cywilizowani. To my określamy ramy człowieczeństwa. Nasza kultura jest naczelną. Wszyscy inni muszą się dostosować, przyjmując nasze aksjomaty albo przepaść. Będziemy trwali. „Jesteśmy kulturą, przetrwamy” – tak samo twierdzili np.: starożytni Rzymianie, Napoelon, naziści…

Przed czym ucieka człowiek, do którego zwraca się podmiot liryczny w Wander?

Przed samym sobą. Przed swoją dziką naturą.

Najbardziej wstrząsającym dla mnie utworem na płycie jest Smell of War. Wiem, że jesteś pół-Syryjczykiem i domyślam się, że to jest Twój swoisty protest song przed tym, co się teraz dzieje w Syrii. Jakie jest Twoje stanowisko wobec wojny domowej w Syrii? Ciekawi mnie też to, jak oceniasz postawę Zachodu wobec konfliktu w Syrii, szczególnie, że z tego co przeczytałem w Internecie, posiadasz tam rodzinę i masz zapewne wiadomości z pierwszej ręki?

Tak, jestem w połowie Syryjczykiem i spędziłem tam kilka lat swojego życia. To tragiczne patrzeć, jak niecywilizowane hordy bandytów (bo na pewno nie są to Muzułmanie) niszczą kraj z takim dziedzictwem, nie tylko ważnym dla Arabów czy Muzułmanów, ale też Chrześcijan i Żydów. Uważam, że pod nosem Zachodu i przez politykę USA i Unii Europejskiej przez ostatnie 10-12 lat wyrósł wrzód, który zagraża światowemu pokojowi czyli tzw. Państwo Islamskie. Im szybciej Zachód zrozumie, że to wspólny wróg zarówno Europejczyków, Amerykanów jak i Arabów, tym lepiej dla nas.  Smell of War to moja osobista pieśń żałobna napisana w związku z tym, co się dzieje w Syrii.

Lion Shepherd feat. Rasm Al Mashan, Jahiar Irani - Smell of War (Lyric Video)

Na płycie słyszymy etniczne instrumenty jak santur, na którym gra muzyk Jahiar Azim Irani. Wokalnie udziela się Rasm Al Mashan. Powiedzcie coś więcej o tych artystach, bowiem ich wkład wydaje się znaczny, a powiem szczerze, że ci artyści dotychczas byli dla mnie anonimowi.

To wspaniali muzycy, którzy mają spory dorobek artystyczny. Jahiar Irani gra z Kayah Transoriental, Rasm jest wokalistką Orkiestry Naxos Milo Curtisa, wcześniej nagrywała z Kultura De Natura czy Soomood. Cieszę się, że mamy ich na tej płycie, bo są absolutnie unikatowi, genialni i super mili. Bardzo się do siebie zbliżyliśmy podczas tych nagrań i już planujemy kolejne.

Niedługo ruszacie w trasę z Riverside. Czego się po niej spodziewacie? Czujecie tremę? Bo, jakby nie było, będziecie występować przed wymagającą publicznością niekwestionowanej gwiazdy swojego gatunku.

Ta trasa to zwieńczenie pracy, jaką wykonaliśmy w związku z Hiraeth. Cieszymy się, że zagramy w Europie, ale również za jednym zamachem w Polsce. Mamy dobry zespół, dobre piosenki i bardzo dobrą energię. Wierzymy w to i nie możemy doczekać się reakcji publiczności. Cieszę się, że ta trasa odbędzie się właśnie z Riverside, bo po pierwsze graliśmy już z nimi z Maqamą i mają fantastyczną publiczność – bardzo otwartą. Po drugie jesteśmy dobrymi przyjaciółmi, cały czas się widujemy i to będzie świetna wspólna przygoda.

A co z Waszym pierwotnym zespołem – Maqama? Możemy, pomimo kryzysu na łonie kapeli, spodziewać się następcy Gospel of Judas

Na razie pojawiło się tyle propozycji i koncepcji na dalsze działania Lion Shepherd, że przez najbliższe lata nie ma szans na to, abym skupił się na czymkolwiek innym.

Dziękuję za rozmowę!

Fot.: MJM Music

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *