na noże

Z rodziną dobrze wychodzi się tylko na zdjęciu – Rian Johnson – „Na Noże” [recenzja]

Premiera tego stylowego kryminału zbiega się mniej więcej w czasie z pojawieniem się w kinach ostatniej odsłony kosmicznej sagi spod znaku Gwiezdnych Wojen, a nazwisko Riana Johnsona wspomnę w tym kontekście nie bez kozery, albowiem jest to twórca zarówno recenzowanego dzieła, jak i środkowej części trzeciej trylogii opowieści o Skywalkerze i jego następcach. Johnson pozostaje obecnie jednym z najciekawszych twórców szeroko pojętego kina gatunkowego, czego dowodzą jego wcześniejsze niskobudżetowe dokonania, tj. w szczególności BrickThe Looper, sygnowane autorskim pazurem reżysera i jako takie stanowiące nowy głos na polu konwencji filmu kryminalnego. Także Disneyowske Ostatnie Jedi było próbą niekonwencjonalnego podejścia do zmitologizowanego schematu, który jednak nie sprawdził się, skoro realizację  filmu Skywalker. Odrodzenie powierzono jednak ponownie sprawnemu rzemieślnikowi J.J. Abramsowi. Bogato inkrustowany hollywoodzkimi gwiazdami obraz Na noże na tym tle wydaje się pachnącą naftaliną ramotką, ale Johnson nie byłby sobą, gdyby tej zmurszałej formy nie napełnił ożywczą treścią, redefiniując utrwalone fabularne rozwiązania.

To dzieło na wskroś autotematyczne. Ofiarą zbrodni jest poczytny i niezwykle majętny autor prawdopodobnie dość tandetnych kryminałów, noszący symptomatyczne imię Harlan (vide Harlan Coben). Detektyw mający rozwikłać zagadkę jego wcale nie takiej tajemniczej śmierci jest grany wybornie przez Daniela Craiga (dla którego, zdaje się, była to chwila nieskrępowanej zabawy pomiędzy kolejnymi Bondami). Nosi on francuskobrzmiące imię i nazwisko, Benoit Blanc, które jest aluzją do figury legendarnego detektywa Herculesa Poirot. Ponure gmaszysko, w którym ma miejsce większość akcji, nieco pretensjonalne w wystroju, przywołuje mi na myśl Psychozę Hitchcocka. Bohaterowie sami cytują Baby drivera oraz kiczowate telewizyjne produkcje Hallmarka.

na noże

Sam film tylko na pozór przypomina anachroniczną realizację w stylu Agathy Christie, a Johnson będący także autorem scenariusza bawi się przyzwyczajeniami widzów jak kot ze świeżo złapaną myszą. W istocie bowiem to, co stanowi o istocie każdego kryminału, a zatem fundamentalne pytanie: kto zabił?, tutaj jest indyferentne, bo okoliczność ta jest właściwie znana. Co więcej, zasadne jest także postawienie pytania, czy w tym miejscu w ogóle mamy do czynienia ze zbrodnią, ale w ten oto sposób zaczynam niebezpiecznie zbliżać się do spoilerowania, o co zresztą nie jest trudno. Dzieło twórcy Loopera nie jest jednak tylko niezobowiązującą rozrywką, choć na tym polu bawiłem się wyśmienicie. Nieco ryzykowna to teza, ale wzorem innych tegorocznych przebojów kinowych, takich jak JokerParasite, Na noże staje się historią o klasowej rewolcie kontestującej istniejące podziały. Tak rzeczony detektyw, jak i najbliższa powierniczka zmarłego, latynoska imigrantka (wszyscy protagoniści błędnie wskazują na jej narodowość) grana przez powściągliwą, wycofaną i zalęknioną Anę de Armas (nomen omen, to właśnie ona będzie kolejną dziewczyną Bonda w nadchodzącym filmie o perypetiach agenta 007), wyróżniają się na tle patrycjuszowskiej rodziny literata, dla której nestor jest niewyczerpanym źródłem dochodów.

na noże

To upiorna menażeria ludzkich figur nakreślona przez Johnsona grubą kreską w taki sposób, że odtwarzający role zstępnych i powinowatych pisarza ostentacyjnie grają w przeszarżowany sposób, przy czym mnie osobiście najbardziej przypadła do gustu kreacja Toni Collete dalece odbiegająca od jej dotychczasowego emploi, w szczególności zaś tego, co zaprezentowała w Hereditary. Owa progenitura nie tylko knuje i snuje intrygi, ale też nieustannie deliberuje o imigrantach, influencerach, Netfliksie itp. Na noże staje się zatem komentarzem do społecznych zmian i trendów w Stanach Zjednoczonych pod rządami Donalda Trumpa, będąc przede wszystkim nieoczekiwanie i niepostrzeżenie inteligentną rozrywką w rękach interesującego oryginalnego twórcy filmowego, którego dalsze dokonania należy bacznie obserwować. Obraz natomiast być może już niebawem stanie w oscarowe szranki, o czym dowiemy się w drugiej dekadzie stycznia.

na noże

Fot.: Monolith Films

Film obejrzeliśmy dzięki Cinema City

na noże


Przeczytaj także:

Recenzja filmu Na noże autorstwa Małgosi

na noże

Write a Review

Opublikowane przez

Michał Mielnik

Radca prawny i politolog, hobbystycznie kinofil - miłośnik stołecznych kin studyjnych, w których ma swoje ulubione miejsca. Admirator festiwali filmowych, ze szczególnym uwzględnieniem Millenium Docs Against Gravity, 5 Smaków, Afrykamery, Ukrainy. Festiwalu Filmowego.

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *