Na granicy cierpliwości – B.A. Paris – „Na skraju załamania” [recenzja]

Kiedy możemy powiedzieć, że thriller jest dobry? Wydaje mi się, że przede wszystkim książka tego rodzaju musi ciągle trzymać czytelnika w stanie zniecierpliwienia, aby ten chciał dowiedzieć się, co będzie dalej; powinna to również robić w sposób nieszablonowy, aby odbiorcę zaskoczyć, ostatecznie wykiwać poprzez fałszywe poszlaki, nagromadzenie potencjalnych przyczyn tragicznych wydarzeń mających miejsce w zagmatwanej fabule. Bo mimo wszystko lubimy być zwodzeni, lubimy być oszukiwani, ale na pewno nie lubimy, gdy rzekoma intryga okazuje się nadmuchanym balonikiem, który przejrzeliśmy na wylot już znacznie wcześniej. Bez zbędnych introdukcji przedstawiam Wam Na skraju załamania B.A. Paris – thriller psychologiczny, który na lekcji o dobrych cechach swojego gatunku najwyraźniej uciął smaczną drzemkę.

Muszę być naprawdę masochistą, skoro wytrwałem w lekturze powieści B.A. Paris, o której wcześniej nic nie słyszałem – wujek Google podpowiada jednak, że pisarka zadebiutowała u nas innym thrillerem: Za zamkniętymi drzwiami. Oczywiście, jest to światowy bestseller, bierzcie póki jeszcze ciepłe, i tak dalej, i tak dalej… Przeglądam sobie statystyczne oceny obydwu książek Paris w naszym kraju i dopada mnie chłód przerażenia bardziej namacalny niż podczas niemal dziesięciogodzinnego odsłuchu audiobooka Na skraju załamania – obie książki mają zbliżone do siebie, wysokie oceny, a ja nie jestem w stanie zrozumieć, jak to możliwe. Brytyjska pisarka napisała tak tandetną opowieść o strachu pewnej Cass Anderson, że ja aż się dziwię, jak ta powieść mogła przejść przez filtr dobrych i złych książek. To dzieło przypominające filmowe potworki, które puszcza się co najwyżej w drugo- i trzeciorzędnych kanałach telewizyjnych i ogląda się je z kumplami dla „beki”, popijając piwko. Traktowanie tej powieści inaczej niż żart znacznie ułatwiło mi przetrwanie w deklaracji, że nie porzucam książek w trakcie czytania.

Opis powieści mówi praktycznie wszystko, więc nie warto się powtarzać – autorka skupiła się na paranoi, która stopniowo rośnie w głównej bohaterce, doprowadzając ją do serii kuriozalnych sytuacji. Cass od momentu dramatycznego wydarzenia w drodze powrotnej do domu zaczyna robić rzeczy, których później nie pamięta i bardzo szybko dochodzi do wniosku, że to po prostu wczesna demencja. Pomimo tego, że kobieta wciąż czuje się prześladowana i na sam fakt głuchych telefonów podskakuje w miejscu, chowa się w łazience i robi jeszcze wiele głupich rzeczy, przez które bohaterowie równie głupich quasi-horrorów szybko umierają, postanawia nic z tym nie robić. Oczywiście nic oprócz panikowania i rozpaczania w ramię swojego męża, które przyprawiało mnie o automatyczny skurcz pięści. Autorka wykreowała Cass na postać głupiutkiej, bezbronnej i niemyślącej kobiety, która jest niestety nie do zniesienia. Wielokrotnie słuchając Na skraju załamania, miałem ochotę potrząsnąć bohaterką albo lepiej – mógłbym kazać jej przeczytać tę książkę w całości i wtedy zobaczyłaby, jak idiotycznie się zachowuje. Doprawdy nie wiem, jak można było się spodziewać, że będę współczuł kobiecie, która jest w stanie tak po prostu przyjąć do wiadomości, że tydzień w tydzień nieświadomie zamawia drogą biżuterię i NIC z tym nie robi, przechodząc z tym do porządku dziennego, jednocześnie panikując z powodu przestawionego w inne miejsce kubka.

Nie pomaga również fakt, że sama fabuła powieści to jedna wielka kpina. Na samym początku pojawia się morderstwo i wydaje się, że może być ciekawie – ale później Na skraju załamania przechodzi w fazę naiwnego zmylania czytelnika, zostawiając po sobie okropne ślady. B.A. Paris mimochodem podrzuca oczywiste poszlaki już na samym początku powieści poprzez swoją uroczą nieumiejętność traktowania czytelnika poważnie. Książka jest bardzo hermetyczna, a detali tworzących barwny obraz świata przedstawionego jest jak na lekarstwo, więc pojętny czytelnik bardzo szybko wyłuska to, co najistotniejsze. Przykładem niezdradzającym nic z fabuły niech chociaż będzie to, że większość pisarzy przybliżając czytelnikowi głównego bohatera, podaje konkretne drobnostki, które ułatwiają identyfikację z postacią – jak chociażby jaką piosenkę nuci, co ogląda w telewizji. Paris nie chciało się wysilać na tyle, że Cass „czegoś” słucha w radiu, „coś” ogląda w telewizji.

Jak już wspomniałem, w Na skraju załamania popełnione zostały szkolne błędy, które zabiły cały urok gatunku. Mnie wystarczyło, że autorka wspomniała kilka razy o pewnym wydarzeniu z przeszłości głównej bohaterki oraz to, że jak mantrę z początku każda z postaci wspominała popadającej w paranoję Cass, iż oprawca zazwyczaj zna swoją ofiarę. To sprawiło, że nie będąc nawet w połowie, już byłem pewien, kto odpowiada za nieszczęście Cass. Zirytowany postanowiłem tylko sobie udowodnić, czy się myliłem, i niestety, B.A. Paris mnie nie zaskoczyła.

Współczuję Ewie Abart, że musiała swym głosem zachęcać czytelnika do przeniknięcia do świata Cass Anderson, bo jest to postać do interpretacji bardzo niewdzięczna. Ponieważ narracja jest pierwszoosobowa, często mamy do czynienia z paranoicznymi wywodami bohaterki, które strasznie irytują i są bardzo pretensjonalne. Mnie do szału doprowadzały zwłaszcza te fragmenty, gdzie zachowywała się ona niczym – i znowu muszę użyć tego określenia – stereotypowo ukazywana przez marne dzieła kobieta, która nie wie, czego chce, jest niezdecydowana i skupia się tylko na tym, aby każdy owinął ją kokonem bezpieczeństwa. Ewy Abart oczywiście nie można krytykować za to, że miała akurat taką rolę do odegrania, bo jako tak właśnie rozpisana na papierze postać brzmi świetnie i faktycznie można Cass bardzo szybko znienawidzić. Uważam po prostu, że jako lektorka spisała się bardzo dobrze, niestety sam materiał pozostawia wiele do życzenia. Na pewno ten profesjonalnie zrealizowany audiobook pozwolił na przemęczenie się z niewygodną treścią.

Jestem z siebie dumny, że dotrwałem do końca tej powieści. Na skraju załamania to niestety fatalny przykład tego, że w dobie przesycenia rynku książkowego na piedestały dostają się książki, które powinny pozostać w szufladzie. B.A. Paris moim zdaniem nie ma argumentów ku temu, aby rywalizować z najlepszymi przedstawicielami thrillerów – jej wielokrotne próby odwiedzenia mnie od podejrzeń co do głównego wątku były na tyle słabe i czytelne, że w pewnym momencie było mi żal autorki, która desperacko chciała mnie przekonać, że na pewno się mylę. Szkoda, że tym samym doprowadziła mnie nie na skraj ekstazy, tylko na granicę cierpliwości.

Fot.: Wydawnictwo Albatros 

Write a Review

Opublikowane przez

Patryk Wolski

Miłuję szeroko rozumianą literaturę i starego, dobrego rocka. A poza tym lubię marudzić.

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *