Nagi survival – Ed Stafford – „Poza Cywilizacją” [recenzja]

Popularne hasło mówi, że przygotowani przetrwają. Poza Cywilizacją autorstwa Eda Stafforda zdaje się przeczyć temu twierdzeniu w podstawowych założeniach. Z tematyką survivalową spotykam się na co dzień w pracy, moją pasją stało się szlifowanie umiejętności, które uwięzione za komputerem dzieciaki widują tylko na filmach. Z pewną dawką dumy obnoszę się ze swoim EDC. Trudno mi sobie wyobrazić, żebym miał wyjść z domu bez noża, sprzętu do rozpalenia ognia, paracordu czy innego gadżetu, który z pewnością przydałby się w lesie, ale na dzielących mnie od pracy dziewięciuset metrach w centrum aglomeracji jest raczej tylko gadżetem. Nie mniej dumny jestem z tego, że ze sprzętu, który targam ze sobą wszędzie, potrafię zrobić dobry użytek. A gdyby tak w skrajnej sytuacji zostać pozbawionym tego sprzętu? Gdyby na jakimś odludziu przyszło mi przetrwać bez ognia, wody, noża czy nawet ubrania? Na szczęście nie muszę sprawdzać, bo Ed Stafford postanowił zrobić to za mnie.

Ed Stafford jest byłym wojskowym i podróżnikiem, do którego największych dokonań należy zdobycie rekordu Guinessa za przebycie pieszo trasy od źródeł Amazonki do jej delty. Jako pierwszy przebył tę trasę, nie korzystając z żadnego środka transportu. W dżungli spędził ponad dwa lata, przemaszerowawszy w tym czasie niemal 4500 mil. Krótko mówiąc, Ed Stafford to gość, który ma jakieś pojęcie na temat technik przetrwania. W 2012 roku Stafford podjął się we współpracy z Discovery Channel eksperymentu, którego efektem był trzyczęściowy program telewizyjny oraz książka Poza Cywilizacją.

Koncepcja eksperymentu wydaje się prosta i w pokrętnie romantyczny sposób odnosząca się do przygód Robinsona Crusoe. Samotny i pozbawiony jakiegokolwiek sprzętu, włączając w to ubranie, człowiek zostaje porzucony na bezludnej wyspie, gdzie ma przetrwać 60 dni.

Przyznam, że jeszcze zanim przeczytałem pierwszy rozdział, byłem krytycznie nastawiony do całej koncepcji książki, jak i stojącego za nią eksperymentu. Sytuacja w żadnej sposób nie odwzorowywała żadnej „realnej sytuacji”. Rozbitek ze statku, pilot czy uczestnik katastrofy lotniczej, zagubiony żeglarz czy ktokolwiek inny, kto znalazłby się w okolicy bezludnej wyspy na Pacyfiku, właśnie ze względu na wykonywany zawód, okoliczności miałby ze sobą „coś” – może nie kompletny sprzęt potrzebny do komfortowego przetrwania tych 60 dniu, ale z pewnością sporo ułatwień. A już zdecydowanie nie wymachiwałby gołym tyłkiem przed kamerami Discovery Channel. Ale nie bądźmy przesadnie czepliwi. Telewizja rządzi się swoimi prawami, a że marketingowy model Beara Gryllsa zdaje się działać, musieli się ukazać jego następcy i naśladowcy.

Poza Cywilizacją jest relacją stylizowaną na dziennik z pobytu Stafforda na Olorua – niewielkiej bezludnej wysepce w archipelagu Fidżi. Jak niebezpieczne było to wyzwanie? W porównaniu z podróżą autora przez Amazonię – żadne. Olorua leży zaledwie 14 kilometrów od wyspy Komo, na której przebywała ekipa odpowiedzialna za kręcenie programu dla Discovery Channel. Stafford wyposażony był w sygnalizator, dzięki któremu co rano „meldował się”. Gdyby się nie zgłosił lub zachorował, przybyłaby po niego pomoc. Martwy podróżnik i ekspert od survivalu pewnie niespecjalnie korzystnie wpłynąłby na oglądalność.

Czy to znaczy, że eksperyment był bez sensu? Nie do końca. Z pewnością nastawiony był na podbicie oglądalności i do jakiegoś stopnia ustawiony i zabezpieczony. To, co w Poza Cywilizacją jest szczególnie cenne, to obraz psychologii przetrwania. W początkach swojego zadania Stafford zachowuje się idiotycznie, jakby kompletnie zapomniawszy o wszystkim, czego nauczył się w wojsku i doświadczeniach zdobytych w dżungli. Oczywiście trudno nie dostrzec w tym odrobiny reżyserowanego dramatyzmu, bo autor sam niejednokrotnie przyznaje, że musi uważać, by nie wpaść na członków ekipy filmowej, którzy co jakiś czas pojawiają się na wyspie po nagrane przez niego materiały, oraz operujących w okolicy rybaków z Komo. Warto jednak dostrzec fakt, że w ekstremalnej, nawet jeśli ustawionej sytuacji, także ekspert w dziedzinie survivalu robi bzdurne błędy, które wydają się totalnym idiotyzmem z perspektywy siedzącego w wygodnym fotelu czytelnika.

Jeśli spodziewacie się odnaleźć w Poza Cywilizacją poradnik survivalowy i kompendium wiedzy na temat działalności outdoorowej, zawiedziecie się. To relacja z ciekawego przedsięwzięcia, nad którego sensem można by dyskutować. Książka jest napisana prostym, dosadnym językiem, przyjemnie i szybko się ją czyta. Miejscami opis wyprawy Stafforda jest monotonny. Wstaje, tęskni za domem, wsuwa surowe ślimaki tudzież galaretowaty miąższ kokosa, szuka słodkiej wody i zrzędzi nad niemożnością skonstruowania sensownej spódniczki z trawy. To, co wydało mi się najbardziej uderzające, to wykorzystanie przez autora śmieci, jak butelki, stara lina czy porzucona bluza, które nie tylko wydały mi się sprzeczne z całą koncepcją eksperymentu, ale też na krótki moment obudziły we mnie ekologa. Czy naprawdę nawet na bezludnej wyspie na Pacyfiku jest na tyle plastikowych butelek, by łysy, grubawy koleś z Anglii zebrał do nich słodką wodę na kilka dni?

Poza Cywilizacja nie jest może pozycją przełomową, ale z pewnością przyjemną, szybką przygodowo-podrózniczą lekturą wydaną w atrakcyjnej oprawie, która nie zawiedzie zarówno podróżników wędrujących palcem po mapie, fanów modelu marketingowego Beara Gryllsa, jak i wszystkich preppersów, survivalowców i innych „ludzi lasu”, dla których stanie się punktem wyjścia do dyskusji nad sensem przedsięwzięcia.

Fot.: Wydawnictwo Vesper

Write a Review

Opublikowane przez
Tagi
Śledź nas
Patronat

2 Komentarze

  • lekkie i przyjemne „pióro” p.Krzysztofa, na pewno sięgnę po tą pozycję.

  • Sam chciałbym się sprawdzić w takiej sytuacji. Też noszę przy sobie zestaw edc… Chętnie przeczytam książkę i pomyślę co ja zrobię w danej sytuacji

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *