Dziewczynka ta uosabiała piękno, niewinność i wielki sukces. Shirley Temple była gwiazdą kina, a przede wszystkim była pamiętana jako dziecięca ikona, która osiągnęła światową sławę. Obraz jej uroczej buzi okolonej blond loczkami i zadziorny uśmiech trafił także do amerykańskiego prowincjonalnego miasteczka w stanie Ohio w latach 40. XX wieku. To tam właśnie mieszkała bohaterka powieści Toni Morrison, Pecola Breedlove. Dziewczynka, która pragnęła mieć najbardziej niebieskie oczy ze wszystkich niebieskich oczu, która pragnęła być kimś innym niż małą czarnoskórą dziewczynką, na którą nikt nie patrzy, a jeśli już patrzy, to widzi tylko brzydotę. Najbardziej niebieskie oko Toni Morrison to powieść przygnębiająca, która odsłania przed czytelnikiem wstrząsający obraz dzieciństwa małej Pecoli. Są tu pytania o rasizm, o granice człowieczeństwa, o dobro i zło, które nie patrzy jednak na kolor skóry – po prostu jest. Są refleksje o tym, jak daleko można posunąć się, by spełnić swoje marzenia, oraz o tym, jak żyć, skoro nasza nienawiść do samego siebie jest tak spalająca.
Co się stało Pecoli Breedlove?
Najbardziej niebieskie oko trafia do mnie z powodu swojej ponadczasowości. Zastanówmy się przez chwilę nad tym, bo tak naprawdę każdy z nas kojarzy taką dziewczynkę, jak Pecola Breedlove. Dziewczynkę wyśmiewaną, wyszydzaną, gorzej sytuowaną, a więc gorzej ubraną, wyróżniającą się. Czasem ta inność objawia się też w zachowaniu czy sposobie bycia, oderwaniu od rzeczywistości, fantazjowaniu. Stephen King pochylił się nad taką Pecolą i stworzył postać Carrie, dziewczynki, która mści się za okrucieństwo i zabija dzieciaki w czasie balu maturalnego. Jednak Toni Morrison nie szuka w Najbardziej niebieskim oku żadnej zemsty, nie będzie dla jej bohaterki ani krztyny satysfakcji, ani troszkę szczęścia i zrozumienia ze strony innych. I to, co u Kinga było satysfakcjonującą podróżą, gdzie oprawcy ponieśli karę, u Morrison stanowi przygnębiającą i brutalną prawdę o społeczeństwie, które po prostu akceptuje problem osamotnienia dziecka, a grozę potęguje jeszcze to, co dokładnie stało się Pecoli i jaka przyszłość ją czeka.
Rasizm, ale także inne głębsze problemy
Problem rasizmu w powieści Morrison jest poważny, jednak Najbardziej niebieskie oko można czytać także szerzej. Podczas lektury tak naprawdę „nie widziałam” koloru skóry małej Pecoli, ale widziałam obezwładniającą nienawiść do samej siebie, chociaż ugruntowaną głównie przez fakt bycia dziewczynką i fakt bycia czarnoskórą dziewczynką, pochodzącą z biednej i patologicznej rodziny, gdzie tak naprawdę mały człowiek nie liczy się wcale. Fakt tego upodlenia, fakt tego, co stało się z Pecolą, był tutaj dla mnie bardzo głośny. Jednak to ta nienawiść, zasiana przez społeczeństwo, zasiana przez kulturę, w której ona dorastała, a także przez rodziców, którzy jej się trafili. Matka obezwładniona została kultem piękna i kultem romantycznej miłości – oba te wzorce stały się przekleństwem, przysłoniły kobiecie prawdę na temat swojego życia i zabrały też jej córce to, co dostać powinna – bezwarunkową akceptację. Ojciec Pecoli także został brutalnie stłamszony, w jakiś sposób upodlony i to także wpłynęło na niego i w jakiś sposób na to, czego się dopuścił.
Toni Morrison daje także przestrzeń obu tym bohaterom, rozpisuje się o nich, przybliża nam ich i dzięki temu też nasze rozeznanie staje się szersze i głębsze.
Wróćmy do tematu rasizmu. Najbardziej niebieskie oko można czytać oczywiście w ten sposób – jak o życiu czarnych, o ich życiu wśród białych, a także własnych podziałach na lepszych i gorszych. „Takie same” podziały można znaleźć w innych społecznościach – na tych, którym się udało i na tych gorszych, biedniejszych, którym gdzieś tam powinęła się noga. Marzyć można o niebieskich oczach, a także o czymkolwiek innym. Chociaż marzenie o kolorze oczu wydaje mi się jednym z najbardziej tragicznych, bo zawiera się w tym cała symbolika i percepcja własnego ciała, które w wielu aspektach nie podlega zmianie. Swojego pochodzenia, koloru skóry czy oczu zmienić nie możemy.
Czy język powieści może poradzić sobie z taką brutalnością?
Toni Morrison maluje przed nami świat brutalny, świat takich wynaturzeń, które zestawione z celnością języka, czyta się trudno. Jest to w jakiś sposób szaleńcza narracja (zwróćmy uwagę na tytuły rozdziałów), która opisuje taki szaleńczy świat, w którym dzieje się tak dużo złego, a przy tym jest to akceptowane, co powoduje, że czytelnik czuje ciarki grozy. Bo jest tutaj takie właśnie szaleństwo, które można przyrównać do obłąkania i zbiorowej nienawiści, znalezienia kozła ofiarnego, dzięki któremu reszta społeczności odetchnie z ulgą, że nie trafiło na nich, nie trafiło na ich rodziny i na ich dzieci. Bo zawsze znajdzie się ktoś, kogo można poprzezywać, wytknąć, stłamsić, prawda? Tak się właśnie dzieje w miasteczku Pecoli, tak się zapewne dzieje też w innych małych społecznościach na całym świecie.
Narracja dodatkowo jest poszatkowana tak, że układ chronologiczny nie jest tak łatwy do uporządkowania. Pewne wydarzenia poznajemy już na początku, a cała akcja toczy się na różnych płaszczyznach czasowych (choćby rozdziały o rodzicach Pecoli). Język jest bardzo poetycki, ale próbuje także udźwignąć brutalizm świata i to całe zło, więc może też być lekko szokujący w odbiorze.
Najbardziej niebieskie oko, jak pisze Toni Morrison we wstępie, zawiera pewne wątki autobiograficzne, ale także umiejscowiona jest w mieście narodzenia autorki – Lorain w stanie Ohio.
Najbardziej niebieskie oko to powieść brutalna. To powieść o poniżeniu i upodleniu. To powieść o zmaganiu z pogardą, która wyziera z oczu innych ludzi. Tak po prostu, bez powodu, a może raczej powodem jest leczenie własnych kompleksów? Żeby nie czuć się gorszym, nienawidzą właśnie tej jednej małej dziewczynki, na której skupia się cała pogarda, którą w sobie mają. Zwielokrotniona jeszcze, bo pogardy dziewczynka doświadcza także we własnym domu, od własnych rodziców.
Jest to powieść, która nie przynosi nadziei, a jedynie gorzkie refleksje o porządku naszego świata i złu, które zasiane w żyznej ziemi wyda obfite plony – plony pogardy, nienawiści, upodlenia, poniżenia tak ogromnego, że wpływa na psychikę, która powoli odrealnia się, a człowiek staje się pustą skorupką.
Fot.: Wydawnictwo Poznańskie