Crossover to termin ukuty na potrzeby twórców szeroko pojętej popkultury, którzy pod wpływem dużej ilości kokainy i gorzały wpadali na kolejne genialne pomysły zderzania ze sobą z pozoru zupełnie różnych światów i postaci w nich zamieszkujących. Największe stężenie crossoverowe występuje oczywiście w uniwersum komiksowym (i takich właśnie przykładów będzie w tej notce najwięcej).
Ileż to razy Batman, na kartach swojego komiksu, spotykał Supermana (i na odwrót). Ba, niedługo nawet w kinach czeka nas filmowa wersja tego spotkania. Spider-Man walczył ramię w ramię z Punisherem czy Wolverinem. Dochodzi nawet do spotkań postaci z różnych wydawnictw – Batman spotykał już na swojej drodze Spider-Mana, Hulka, Kapitana Amerykę czy Daredevila. Green Lantern walczył z Silver Surferem, a grupa Avengers wymieniła koszulki z Justice League.
Do dziwnych crossoverów dochodzi także w świecie filmu i telewizji. Do najbardziej znanych przykładów należy chociażby „Freddy vs. Jason” z 2003 roku, gdzie dochodzi do spotkania dwóch ikon horrorowych slasherów – Freddy’ego Kruegera z „Koszmaru z ulicy Wiązów” i Jasona Voorheesa z „Piątku 13-tego”.
Jest też „Aliens vs. Predator”, które najpierw było komiksem, a potem doczekało się jeszcze wersji kinowych i komputerowych (powstał nawet komiksowy crossover „Aliens vs. Predator vs. The Terminator”). To przykłady, które wszyscy znają i chyba nikogo już nie dziwią, dlatego nie będę poświęcał im tutaj więcej miejsca. Pora zaprezentować crossovery nieco bardziej dziwaczne :).
King Kong vs. Godzilla
Do dziś rechoczę ze śmiechu na wspomnienie seansu tego wspaniałego filmu, na który przypadkiem trafiłem w telewizji. Ach, cóż to był za pojedynek! Ta wymiana prawych sierpowych i ognia z paszczy. King Kong, dla którego napięcie stu tysięcy wolt to drugie śniadanie! Te emocje!
Fabuła tego klasyka z 1962 roku nie jest zbyt skomplikowana. Na egzotycznej wyspie Farou rosną gigantyczne jagody, które jakoby są cudownym lekiem na wszystko. Owocami interesuje się japońska firma farmaceutyczna, która chce pozyskać je do swoich celów, wysyła więc na wyspę dwóch przedstawicieli. Dodatkowym bonusem ma być schwytanie King Konga – wielkiej małpy, która swój gigantyczny wzrost osiągnęła dzięki diecie złożonej z cudownych jagód. A cóż może być lepszym chwytem reklamowym dla japońskiej firmy?
W międzyczasie amerykańscy piloci odkrywają na morzu lodowiec, w którym została uwięziona Godzilla w 1955 roku. Wielka jaszczura wraca do życia i rusza w kierunku Tokio. Tę samą destynację obiera łódź ze schwytanym King Kongiem. Oba potwory spotykają się i dochodzi do wielkiej, spektakularnej, epickiej bitwy!
Godzilla vs. Charles Barkley
Skoro jesteśmy już w temacie Godzilli, należałoby jeszcze wspomnieć o tym dziwacznym crossoverze. Kim jest Charles Barkley, zapytacie? Jeśli nie byliście fanami NBA w podstawówce, pewnie go nie znacie (ja nie byłem i nie znałem). Otóż Charles Barkley to niegdysiejsza gwiazda parkietu i w czasach kiedy mierzył się z japońskim jaszczurem, był skrzydłowym w drużynie Phoenix Suns (doczytałem to na Wikipedii). Cała idea tego nietypowego pojedynku zaczęła się od reklamy Nike z 1992 roku:
Ale właściwie to chciałem napisać o komiksie, który powstał niedługo potem. Wydawnictwo Dark Horse Comics (które posiada prawa do komiksowej postaci Godzilli), w 1993 roku wydało one-shota „Godzilla vs. Barkley”. Tak, to była komiksowa adaptacja reklamy telewizyjnej…
Powiedzcie sami, czy może być coś bardziej absurdalnego niż Godzilla grający w koszykówkę z gwiazdą NBA (albo w ogóle z kimkolwiek)? Przy takim natężeniu absurdu raczej nie dziwi już fakt, że Barkley jest właściwie tego samego wzrostu co wielki G, a kosze znajdują się na szczytach wieżowców, lub wzniesień Wielkiego Kanionu. Godzilla ma kilka chwil chwały i wrzutów do kosza, ale ogólnie stoi zdezorientowany i próbuje spalić piłkę ogniem z paszczy. Goooooo Godzilla!
RoboCop vs. The Terminator
Tym razem to naprawdę poważny komiks i chyba najbardziej sensowny crossover w tym tekście. Wydany przez Dark Horse Comics w 1992 roku i napisany przez samego Franka Millera. Dark Horse miało w swoim uniwersum wiele z ówczesnych popularnych postaci znanych z filmów. Oprócz Godzilli, Robocopa i Terminatora w swojej biblioteczce mogli pochwalić się także między innymi Alienami i Predatorem.
Fabuła komiksu przedstawia się mniej więcej tak – Skynet wysyła w przeszłość trzech Terminatorów do Detroit w czasach Robocopa, żeby chronić go przed ludzkim żołnierzem, również przysłanym z przyszłości. Nie, nic nie pomyliłem, nie powinno być na odwrót. Powodem był sam Robo, a raczej technologia której użyto do jego zbudowania, a która później została częściowo wykorzystana do stworzenia Skynetu. Kiedy Robocop się o tym dowiaduje postanawia rozprawić się samotnie ze Skynetem, w tym celu czeka kilka dekad (!) na właściwą okazję. W międzyczasie jego ludzki umysł Alexa Murphy’ego ukrywa się przed Skynetem i przechodzi wiele psychicznych kryzysów. Ostatecznie, po wielu ciekawych perypetiach (wliczając w to armię latających Robocopów), Murphy rozprawia się ze Skynetem raz na zawsze.
Eminem / The Punisher
Komiks ten powstał (o dziwo) za zgodą i przy pełnej kooperacji Eminema. Ale dlaczego? Na to pytanie już nie potrafię odpowiedzieć. Od strony fabularnej wygląda to w ten sposób: po swoim koncercie w Detroit Eminem spotyka Punishera, który rozwala jego ochroniarzy. Em odgryza się Frankowi, strzelając do niego z glocka, a z opresji ratuje go jego ziomek, Barracuda. Okazuje się jednak, że Barracuda to płatny zabójca, którego zleceniem jest właśnie Eminem, a Punisher paradoksalnie starał się go ratować (poprzez zabicie jego ochroniarzy). Żeby było śmieszniej, zleceniodawcą Barracudy była Rodzicielska Rada Muzyczna… Cała historia kończy się oczywiście dobrze, ale nie dla Barracudy – Eminem, w ramach utrzymywania swojego wizerunku twardziela (twardszego nawet niż Frank Castle) zabija Barracudę za pomocą piły łańcuchowej.
Power Rangers spotykają Żółwie Ninja
Tak, to zdarzyło się naprawdę. W jednym z odcinków niekończącego się serialu Power Rangers, kolorowi wojownicy walcząc z siłami zła, sprzymierzają się z najlepszymi (i jak na razie jedynymi) wojownikami ninja w gadzim świecie. Leonardo, Raphael, Donatello, Michel Angelo i Venus de Milo… zaraz, zaraz, że niby kto?! Otóż, okazuje się, że do znanych wszystkim czterech żółwi dodali piątego, a właściwie piątą, bo to kobieta… znaczy – żółwica.
Zresztą, co tu dużo mówić, możecie obejrzeć sobie tę niezwykle zajmującą scenkę, a reszta jest milczeniem.
Tarzan vs. Predator: At Earth’s Core
Taka sytuacja – Tarzan, człowiek, któremu wydaje się, że jest małpą, a jego jedynym wyposażeniem są majtki z lamparta i nóż. W starciu nie z jednym, ale z kilkoma Predatorami – jednymi z najbardziej zabójczych łowców w całym kosmosie. Czyli, jakby nie patrzeć, całkiem równe szanse (aczkolwiek był już taki jeden osobnik o podobnej aparycji, co również próbował swych sił z Predatorem, z samym tylko nożem i gołą klatą na wierzchu – nie skończyło się to dla niego dobrze).
Tarzan to oczywiście kolejna z postaci należących do Dark Horse Comics, a to wydawnictwo ma to do siebie, że wydaje im się, że crossover można zrobić ze wszystkiego. Fabuła „At Earth’s Core” w telegraficznym skrócie opowiada o zaginionym mieście Pellucidar, ostatnim bastionie przedwiecznej puszczy na Ziemi, znajdującym się w środku planety. Właśnie tam łowy urządzają sobie Predatorzy, a Tarzan, jako król dżungli, poczuwa się zobowiązany do tego, żeby zareagować.
Superman vs… no coż, prawie każda postać popkultury
Superman w swoich crossoverach spotkał już praktycznie każdego.
Żeby nie być gołosłownym, wymienię kilka przykładów. W komiksie „Superman vs. Muhammad Ali” (1978) Krypotończyk walczy na ringu z legendą światowego boksu, aby ocalić Ziemię przed najeźdźcami z kosmosu. Wydawałoby się, że Predatorów i Alienów także spotkał już każdy, więc nie powinno dziwić, że zrobił to także Superman. Trzy razy. Z czego za trzecim razem wszystkich naraz, do spółki z Batmanem… Stało się to oczywiście w komiksach „Superman vs. Predator” (1987), „Superman vs. Aliens” (1995) i „Superman & Batman vs. Aliens & Predator” (2007).
Z kolei w komiksie „Superman feat. Orson Welles: Black Magic on Mars” (1950), wielki S spotyka twórcę „Obywatela Kane’a” i słynnego radiowego słuchowiska na podstawie „Wojny światów”, które doprowadziło Amerykanów do paniki, gdy myśleli, że naszą planetę naprawdę atakują Marsjanie. W tej komiksowej historii Orson Welles zupełnie przypadkiem natrafia na opuszczoną rakietę, do której wpada. Rakieta, która była całkiem zautomatyzowana, startuje i dość szybko zabiera Wellesa na Marsa, gdzie witają go małe zielone ludziki, robiąc z niego swojego Marsjańskiego Ministra Propagandy. Orsonowi udaje się w tajemnicy wysłać wiadomość na Ziemię (z Marsjańskiego Centrum Nadawczego…) do Supermana, żeby go ocalił. W międzyczasie, czekając na ratunek, Welles zabawia Marsjan magicznymi sztuczkami.
Z kolei w komiksie „Superman and the Masters of the Universe” (1982), Kal-El spotyka się z He-Manem i całą jego hałastrą. Jakżeż do tego doszło? Superman leciał sobie jak zawsze i akurat wpadł w jedno z tych okien do innych wymiarów, które otwierają się wszędzie na lewo i prawo. To konkretne prowadziło do świata Eternii. Supcio, wrażliwy jednocześnie na kryptonit i złą magię, trafia w sidła Szkieletora, który rzuca na niego zaklęcie zmuszające go do walki z He-Manem na śmierć i życie! To jeden z tych komiksów, w których mięśnie bohaterów mają własne mięśnie.
Na koniec wrócę jeszcze do komiksu, którego okładkę mogliście zobaczyć na początku tekstu o Supermanie – „Superman Meets the Quik Bunny” (1987). Chciałbym móc powiedzieć, że DC zdecydowało się na ten kompletnie absurdalny crossover, licząc na łatwy szmal. Niestety, ten komiks był rozdawany dzieciakom za darmo. Fabuła tej porywającej historii zabiera nas w wir walki ze straszliwym Pogodowym Czarnoksiężnikiem i… a zresztą, kogo to obchodzi? Na koniec i tak Królik Quik, popijając swoje podejrzane kakao firmy Nestle, ratuje świat. Do czego był mu potrzebny w takim razie Superman? (to pytanie retoryczne).
To już koniec mojego zestawienia najdziwniejszych crossoverów; mam nadzieję, że bawiliście się dobrze, czytając o tym, jakie dziwaczne połączenia mogą wyjść z głów szalonych twórców :).
Na zakończenie mogę jeszcze zaproponować kilka własnych pomysłów crossoverów, które co prawda są całkowicie wymyślone, ale gdyby powstały naprawdę, to z pewnością byłyby niesamowite!
Fot. Marvel Comics; DC Comics; Dark Horse Comics; New Line Cinema; Twentieth Century Fox Film Corporation; Toho Company; Nike