sayes

Najlepiej jest słuchać swojego serca – wywiad z Kamilem Juszczykiem, wokalistą Sayes

Sayes to kolejny intrygujący debiutant na rodzimej scenie muzycznej. Zespół popisał się udanym albumem zatytułowanym Marzyciel, a ja porozmawiałem o tym wydarzeniu z wokalistą oraz gitarzystą formacji – Kamilem Juszczykiem. Zapraszam do lektury.

Na początek opowiedzcie trochę o sobie. Jak w ogóle doszło do tego, że Wasza czwórka chwyciła za instrumenty i stworzyła Sayes?

Na początku było trio. Razem z bratem, Mateuszem, znaleźliśmy basistę w Tarnowskiej Szkole Muzyków Rockowych, której sami jesteśmy absolwentami, i tak to się zaczęło. Przez kolejne lata skład się odrobinę zmieniał. Doszła kolejna gitara i w tym momencie gramy już we czwórkę. Dwie gitary, bas, perkusja, wokal. Wszyscy pochodzimy z Tarnowa i każdy z nas jest mocno związany z Tarnowskim Centrum Kultury, gdzie graliśmy swoje pierwsze koncerty. To jest takie miejsce, które gromadzi wszystkich tarnowskich muzyków, tych najmłodszych i tych starszych, bardziej doświadczonych, dlatego zawsze będę o nim wspominał. Po prostu dużo dla nas znaczy.

Jak wyglądała praca nad Marzycielem? Spotkaliście po drodze jakieś pułapki czyhające w studiu nagraniowym na debiutantów, którzy doświadczają po raz pierwszy pracy w studiu?

Nie była to nasza pierwsza wizyta w studiu nagraniowym. Każdy z nas miał już doświadczenie w nagrywaniu w studiu, więc nie było żadnych pułapek, przynajmniej nie takich oczywistych, które trafiają się debiutantom. Płytę nagraliśmy podczas dwóch sesji w łódzkim studiu Manximum Records prowadzonym przez Pawła Marciniaka (Varius Manx). Podczas pierwszej sesji nagraliśmy 4 piosenki. Jeszcze wtedy nie wiedzieliśmy, że wrócimy i nagramy całą płytę. Powiedzieliśmy sobie, że jeśli spodoba się nam rezultat, to wrócimy i zarejestrujemy kolejne piosenki. I tak właśnie się wydarzyło. Wróciliśmy do Łodzi po pół roku i dograliśmy 7 utworów.

Gdy odkopałem Wasze pierwsze kawałki, na przykład Salem, to okazało się, że brzmiały one brudno, gitary były bardzo przesterowane, a Marzyciel brzmi przestrzennie, jakby lżej. Skąd taka zmiana w Waszym brzmieniu? Oczywiście są na płycie kawałki  taie jak Zwykły dzień, lecz one są wyjątkiem.

Zawsze podobała nam się przestrzenność w nagraniach. Wcześniej grając w trio, nie potrafiliśmy jej osiągnąć. Grając we czwórkę już mamy większe pole manewru. Do tego przy Marzycielu dogrywaliśmy sporą ilość różnych innych instrumentów, więc jest dużo gęściej w panoramie. Mamy pianino, melodykę, guitalele. To wszystko sprawia, że muzyka jest bardziej przestrzenna. Dodatkowo jest to również zasługa Pawła Marciniaka, który w ten sposób zmiksował nagrania. Jak pierwszy raz dostałem od niego miks Wymyślę Cię i przesłuchałem uważnie na słuchawkach, to mnie wcięło. Pierwszy raz usłyszałem własne nagranie, w którym jest tyle przestrzeni i oddechu. Bardzo mi się to spodobało.

Kim jest tytułowy Marzyciel?

Marzyciel to osoba, która pomimo wszystkich przeciwności losu i głosów ze strony innych ludzi, robi to, co podpowiada mu serce, i nie załamując się, idzie dalej, bo wierzy w swoje marzenia. Często na naszej życiowej drodze mnóstwo ludzi podpowiada, nam jak mamy żyć i co mamy robić. Trzeba dużo doświadczenia, dojrzałości i pewności siebie, żeby potrafić wybrać, jakie rady są dla nas dobre, a jakie nie. Najlepiej jest słuchać swojego serca, bo ono nigdy nie chce Cię wykorzystać i wie, co jest dla Ciebie najlepsze. Jeśli słuchasz swojego serca, to potem nie masz wyrzutów sumienia i nie martwisz się, że robisz coś wbrew sobie.

Płyta charakteryzuje się melancholijnym charakterem. Skąd tyle zadumy i smutku u Was? Jesteście młodymi ludźmi, pełnymi życia, a płyta Marzyciel momentami zaskakuje wysokim poziomem minorowego nastroju.

Często śmiejemy się z tego, że jesteśmy wesołymi chłopakami grającymi smutne piosenki. Osobiście nie wyobrażam sobie życia bez dużej dawki humoru. Na co dzień patrzę na rzeczywistość z dystansem, z przymrużeniem oka. Nie odbieram wszystkiego na serio i sam rzadko mówię coś serio. Możliwe, że pisanie tekstów i piosenek jest czynnością, którą traktuję na serio, dlatego wychodzi tak poważnie. Poza tym od zawsze słuchałem smutnych piosenek i chyba po prostu przestały one być dla mnie smutne. Nie mam problemu, żeby zacząć dzień, słuchając Sigur Rós. Melancholijna muzyka jest w stanie dodać mi mnóstwo energii, radości i potrafi mnie bardzo dobrze nastroić.

Piosenka Zwykły dzień wydaje się swoistym protest songiem. Bohater piosenki ma coraz większe problemy z odnalezieniem się we współczesnym świecie. Jak oceniacie sytuację swojego pokolenia, które aktualnie wchodzi na rynek pracy, w dorosłość? Patrzycie z optymizmem na swoją i rówieśników przyszłość?

Jeśli umiesz liczyć, licz na siebie. Do tego trzymaj dystans. Już dawno przestałem wierzyć w obiecany raj. Trzeba umieć samemu się odnaleźć w codziennej rzeczywistości, a nie liczyć na innych, w szczególności na pracodawcę czy na państwo. Nie wierzę, że coś nagle zmieni się w taki sposób, że wszystkim będzie łatwiej. Wolę dostosować się do tego jak jest, znać pułapki które czyhają za rogiem, omijać je i żyć we własnym świecie złożonym z najbliższych mi osób i pasji. Dlatego patrzę z optymizmem na swoją przyszłość, bo mam konkretne marzenia, które chcę spełnić. Każdy człowiek ma inną drogę, dlatego trudno mi mówić o przyszłości moich rówieśników. Z tego co widzę, to większość moich znajomych jest szczęśliwa i konsekwentnie realizują swoje cele.

SAYES - Wymyślę Cię (OFFICIAL VIDEO)

Niektóre piosenki, jak wspomniany Zwykły dzień czy też utwór tytułowy, jawią mi się jako piosenki, z którymi może się utożsamić każdy młody człowiek w tym kraju. Jak się czujecie jako kapela, która niejako mimochodem staje się głosem całego pokolenia?

Bardzo mi miło, że stwierdzasz, że moglibyśmy być głosem pokolenia. Myślę, że jest to ogromne brzemię i może lekko przytłoczyć. Pisząc piosenki, nigdy nie narzucam z góry jakiejkolwiek ideologii. Jest to mój świat i fajnie, jak ktoś do niego zawita, ale to tylko i wyłącznie moja wyobraźnia i wchodzi się do niej na własną odpowiedzialność.

Prosto w twarz ma bardzo intrygujący tekst. Jest o pewnym olśnieniu albo wręcz przeciwnie, jest to nagły cios, który zmienia życie podmiotu lirycznego. Tekst powstał na kanwie osobistych doświadczeń? Jaka jest geneza tego tekstu?

Tekst był zainspirowany falą hejtu, jaka ma miejsce w Internecie. Niby nie powinno się przejmować tym, że ktoś anonimowy zjedzie cię bezkonstruktywnie na oczach innych ludzi. Ale wydaje mi się, że jest inaczej i za każdym razem, jak czyta się coś na swój temat, co jest tzw. hejtem, to jednak zostaje to w głowie i człowiek myśli i zastanawia się nad tym. O tym dla mnie jest Prosto w twarz.

Występowaliście w Must Be The Music. Jak wspominacie ten występ? Z perspektywy czasu nie żałujecie tej decyzji? Czy jednak staliście się bogatsi w doświadczenie?

Bardzo dobrze wspominamy ten występ. Było to ciekawe doświadczenie i bardzo dobra okazja, żeby pokazać światu, że istniejemy. Nie żałujemy tej decyzji ani nie cofnęlibyśmy czasu, żeby coś zmienić. Warto było się pokazać w telewizji na żywo dla tak szerokiego grona odbiorców. Za każdym razem opinie jury były pozytywne i zawsze na tak, więc nie mamy na co narzekać.

Dziennikarze lubią Was porównywać do brytyjskich zespołów indie-rockowych. A jak Wy siebie określicie? Jak reagujecie na takie próby szufladkowania?

Szufladkowanie jest i zawsze było, więc nie ma co się na to obrażać. Jeśli nasza muzyka byłaby z angielskim tekstem na pewno bardzo łatwo byłoby stwierdzić, że gramy indie-rocka. Ale że teksty są po polsku, to od razu brzmi to o wiele bardziej popowo. Taki urok naszego języka. Same koncerty już są o wiele bardziej rockowe, ponieważ podstawowym instrumentem, na którym opieramy brzmienie, jest gitara. Porównania do brytyjskich zespołów są trafne, ponieważ wychowaliśmy się na muzyce z wysp.

Mam też pytanie o Wasze inspiracje. Jacy artyści wpłynęli najmocniej na Wasze brzmienie?

W każdym okresie zespołu te inspiracje się przetasowywały, lecz podstawową z nich jest zespół Placebo, którego razem z bratem słuchaliśmy na samym początku naszej przygody z muzyką. To on najbardziej ukształtował sposób pisania piosenek oraz śpiewania w naszym zespole. Poza tym przez cały czas przewijają się takie zespoły jak Queens of the Stone Age, U2, R.E.M., The Cure, Joy Division, Editors, Interpol, Kashmir, Pearl Jam, Keane, Coldplay, Radiohead, Sonic Youth. To tylko kilka tytułów, które szybko wymieniłem, spoglądając na półkę z płytami, ale tak na prawdę jest ich dużo więcej. Z naszej rodzimej sceny to Artur Rojek, stare Myslovitz, Hey, Mela Koteluk, Tomasz Makowiecki. Sporo tego…

W jakim kierunku chcecie podążyć w przyszłości, na kolejnych nagraniach? Chodzi mi o brzmienie, wizerunek zespołu. Co Wam się marzy w tym zakresie?

Marzy nam się współpraca z cenionym producentem muzycznym. Z kimś, kto będzie potrafił wyciągnąć z naszych piosenek jeszcze więcej tego, co jest w nich najlepsze oraz urozmaicić nagrany materiał, żeby był jeszcze bardziej oryginalny. Uwielbiamy eksperymentować. To jest coś co przynosi największą radość w pracy w studiu. Płyta Marzyciel jest dosyć melancholijna i spokojna. Myślę, że na następnej bardziej postawimy na żywiołowość. Ludzie całowicie inaczej reagują na koncertach na energiczne piosenki. Chcą się bawić i skakać, a my od zawsze byliśmy zespołem koncertowym.

Jakie plany macie na najbliższą przyszłość? Koncerty? A może przymierzacie się powoli do nowych kompozycji?

Nowych kompozycji jest już sporo. Na razie tylko brakuje czasu, żeby je wszystkie zebrać do kupy i nagrać porządne demo. A jeśli chodzi o koncerty, to planujemy odwiedzić z Marzycielem na wiosnę większą ilość miejsc w całej Polsce. Może nawet trasa… Wszystko się wkrótce okaże.

Dziękuję za wywiad!

Fot.: Fonografika

sayes

Write a Review

Opublikowane przez

Jakub Pożarowszczyk

Czasami wyjdę z ciemności. Na Głosie Kultury piszę o muzyce.

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *