Co w mózgu piszczy – dr Matteo Farinella i dr Hana Ros – „Neurokomiks” [recenzja]

Wydaje się, że o mózgu napisano już wszystko. Publikacji na jego temat powstało bez liku. Czy można stworzyć coś jeszcze? Okazuje się, że tak – bo temat jest niewyczerpany. Tym razem jednak naukowcy oddają do naszych rąk komiks – a właściwie Neurokomiks. Czy dowiemy się z niego czegoś odkrywczego? Nie, ale za to zaskakuje formą i pomysłem – genialnym w swojej prostocie. Choć w teorii przeznaczony jest dla młodego odbiorcy, to i starsi czytelnicy będą zachwyceni, zwłaszcza że czyta się go jednym tchem. Nie przeszkadzają nawet czarno-białe ilustracje. Drodzy nauczyciele – to idealny sposób na dotarcie do swoich podopiecznych. Gdyby tak mogły przebiegać lekcje biologii – byłoby cudownie. Nie zwlekajmy zatem i przenieśmy się w miejsce pomiędzy naszymi uszami – jakby powiedział Królik z Kubusia Puchatka.


Kto by pomyślał, że tak prosty pomysł jak stworzenie komiksu, w którym główny bohater nagle, wbrew sobie (gdyż podążał za piękną dziewczyną) znajduje się we własnym mózgu (choć dopiero po chwili orientuje się, gdzie dokładnie trafił) może być tak intrygujący. I w tym miejscu przygoda dopiero się rozpoczyna. By wydostać się na zewnątrz, trzeba bowiem najpierw zmierzyć się z różnymi potworami, przeżyć liczne przygody i stawić czoła wyzwaniom.

Wraz z bohaterem przemierzamy lasy neuronów i fantastyczną krainę zwaną Neurolandią. Ta z kolei zbudowana jest z lasu morfologicznego oraz krainy powiązań. Okalają ją ocean elektryczności, kanał farmakologiczny, królestwo eksperymentów, a także grota namiętności ze wzniesieniem, na którym znajduje się zamek Wielki Szachraj. Chcąc przedostać się dalej, podróżujemy w pęcherzykach synaps. Uciekamy w popłochu przed substancjami zaburzającymi pracę neuroprzekaźników. Poznajemy żądną zemsty ośmiornicę, a nawet ślimaki, które potrafią grać na gitarze. Ale to nie wszystko. Ratujemy psa Pawłowa (tak, dokładnie tego od znanego eksperymentu). A wszystko po to, by na sam koniec dotrzeć do komnaty w pałacu świadomości. Nie da się ukryć, że to fascynujące miejsce. Tam właśnie nasz bohater dochodzi do granic swojej cierpliwości i chce natychmiast się wydostać. W odpowiedzi słyszy, że ma uważać na to, czego sobie życzy. Kto bowiem opuści swój umysł, może mieć kłopot z postrzeganiem rzeczywistości. Wszak duchy nie istnieją, nie istnieje też dusza! Idea, że jesteś “kimś” zamieszkującym swój mózg to zwykła iluzja, powstające w mózgu odzwierciedlenie twojego ciała i twoich działań – oto mądrość, której się nauczył.

By przyswoić sobie niezbędna widzę (choć podaną w lekki sposób), potrzebni są nauczyciele. Przewodnikami po tej zagmatwanej strukturze, jaką jest mózg, zostali laureaci Nagrody Nobla tacy jak: Santiago Ramon y Cajal (neuroanatom), Camillo Golgi (włoski uczony), Sir Charles Scott Sherrington (lekarz i fizjolog), Sir Bernard Katz (elektrofizjolog), Sir Alan Lloyd Hodgkin (biochemik), sir Adrew Huxley (fizjolog i biofizyk), Eric Kandel (neurobiolog).

Zapowiada się interesująco, prawda? I zapewniam, że takie właśnie jest. Wciąga od pierwszej strony albo, jak kto woli, od pierwszej grafiki. Jeśli chcesz poznać odpowiedzi na pytania: Z czego zrobiony jest mózg? W jaki sposób działa pamięć? Jaką funkcję pełni neuron? Czym są halucynacje i percepcja? I kim w ogóle jesteśmy? – sięgnij po powieść graficzną Neurokomiks. Daj się porwać w podróż po ludzkim mózgu. Nie obawiaj się. Elementy mózgu są ożywione i spersonifikowane. Pojęcia, które wydają się trudne i niezrozumiałe, są przedstawione prosto i stylizowane na przygodę. Nawet nie zauważysz, że przyswoiłeś kolejny mechanizm, który na co dzień nasz mózg wykonuje automatycznie.

Cóż, była już animacja W głowie się nie mieści, większość z nas pamięta: Było sobie życie. Teraz nadszedł czas na popularnonaukowy komiks. Neurokomiks.

Fot: Wydawnictwo Marginesy


Przeczytaj także:

Recenzja animacji W głowie się nie mieści

Ciekawostka o animacji W głowie się nie mieści

 

Write a Review

Opublikowane przez

Magdalena Kurek

Absolwentka dziennikarstwa i komunikacji społecznej na Uniwersytecie Gdańskim. Zgodnie z sentencją Verba volant, scripta manent (słowa ulatują, pismo zostaje) pracuje nad rozprawą doktorską poświęconą interpretacji muzyki w prasie lat ’70 i ‘80. Jej zainteresowania obejmują literaturę i sztukę, ale główna pasja związana jest z tempem 33 obrotów na minutę (mowa oczywiście o muzyce płynącej z płyt winylowych).

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *