Believe

Nie musimy szukać swojej tożsamości, my już ją mamy – rozmowa z Mirosławem Gilem z Believe

Believe – jeden z najlepszych, a dla niektórych z pewnością najlepszy krajowy progresywny zespół – powrócił z nową płytą zatytułowaną Seven Widows. Z tej okazji odbyłem krótką rozmowę z Mirosławem Gilem, założycielem oraz gitarzystą zespołu. Zapraszam do lektury.

Seven Widows to pierwszy album po solidnym przemeblowaniu zespołu. Zasadniczo, co się działo w zespole od momentu nagrania i wypuszczenia na rynek The Warmest Sun In Winter? W historii Believe nie zdarzyła się nigdy aż 4-letnia przerwa wydawnicza.

Tak, faktycznie, przyzwyczailiśmy fanów, że co rok wydawaliśmy płyty, ale teraz stało się inaczej, mieliśmy lekką zadyszkę, z której wyszliśmy zwycięsko. Szukaliśmy przede wszystkim muzyków, natomiast ja miałem krótki romans z zespołem Collage i to wpłynęło na tak długą przerwę.

To Wasz szósty album i pierwszy koncepcyjny. Wcześniej nie kusiło Was, by stworzyć koncept? Co wpłynęło na to, że właśnie teraz postanowiliście wydać taką płytę?

Zawsze przed nagraniem płyty nie mamy żadnych ustaleń, po prostu zbieramy pomysły, dużo improwizujemy i z tego chaosu wyłania się muzyka. W tym przypadku było podobnie. Robert, nasz nadworny tekściarz, dostał od nas demo i to on zadecydował, że musi być to album koncepcyjny, wszystko układało mu się w jedną całość i jedną tematykę.

Nie baliście się koncept albumu, który gatunkowo bywa dosyć ciężki? Nie będę ukrywał, potrzebowałem nieco czasu, aby wgryźć się w Seven Widows. Nie kusiło Was, aby na przywitanie nowego składu z słuchaczami przygotować nieco lżejszy i łatwiejszy w odbiorze materiał?

Niezupełnie się nie baliśmy, dlatego też trwało to składanie zespołu, ażeby znaleźć ludzi, którzy nie muszą się przygotowywać do Believe, a wniosą coś jeszcze od siebie i to świetnie się udało.

Od początku zakładaliście koncept? Czy jednak autor tekstów, Robert Sieradzki, zaproponował taką właśnie ideę po wysłuchaniu pierwotnych wersji kompozycji? Czy było wręcz odwrotnie, czyli do tekstów potem napisana została muzyka? Jak doszło w ogóle do współpracy pomiędzy Believe a Robertem Sieradzkim?

Jak już wcześniej wspominałem, najpierw powstaje muzyka, potem do akcji wkracza Robert.

Roberta namawiałem około czterech lat, ażeby pisał dla nas i udało się, już na pierwszej płycie w 2008 roku. Robert to świetny pisarz, proszę poczytać teksty na naszej nowej płycie, są rewelacyjne. To on wymyślił Seven Widows.

To zostając przy temacie konceptu, wyjaśnijcie proszę pokrótce, na czym polega koncept Seven Widows? Jaka historia stoi za tym tytułem?

To wybór pięknych, bogatych w formie, różnorodnych, a zarazem spójnych pieśni żałobnych. Pieśni, wyrażających najróżniejsze uczucia i emocje: ktoś stracił najbliższego i opłakuje brak miłości. Ktoś stracił najbliższego, którego właściwie nigdy nie kochał, a może nigdy od niego nie usłyszał wyznania miłości. Kogoś, z kim żył zawsze obok, a nigdy razem. I czuje pustkę. W kolejnej pieśni widzimy dwójkę dzieci na rowerach. W jedno z nich uderza samochód… chłopiec ginie, dziewczynka zostaje. Sama, z miłością, która właśnie miała się między nimi narodzić. W jeszcze innym utworze słyszymy wołanie zza grobu; to prośba o świeczkę i o wspomnienie, bo my, zmarli, też czujemy i też potrafimy tęsknić – za ciepłem domu, za ramionami ukochanej. Ale sami już nic nie możemy, jesteśmy zdani na waszą pamięć, dobrą wolę i miłość, która nie ulega erozji czasu. Tak narodziło się Seven Widows – komplet pieśni żałobnych o utracie, śmierci, pożegnaniu i tęsknocie. A także o złości i niechęci. Każda pieśń jest inna, tak jak inna dla każdego jest okoliczność śmierci i to, co pozostawia za sobą wśród żywych. Jedni odchodzą kochani, inni przeklinani. Jednych żegna ukłon pełen szacunku, a innych obojętność… Każdy utwór jest inny. Ale najbardziej wyjątkowy jest utwór siódmy. To pieśń o nadziei, którą przynosi na ziemię nowy człowiek. Możemy się tylko domyślać, że to kolejny głos wdowy. Jednak tym razem wdowa przynosi na świat nowe życie. Nową nadzieję, która ma rozjaśnić mrok naszego trudnego, słabego, grzesznego życia. Nadzieję tak potężną, że ginie mrok. Bo ty, moje maleństwo, jesteś słońcem. I uczynisz świat lepszym. Zrobisz to! Wierzymy w Ciebie… I dlatego równie dobrze można powiedzieć, że Seven Widows to wcale nie jest album żałobny. To album o życiu w jego najrozmaitszych przejawach, album o wielkich tajemnicach życia, o miłości i nienawiści, o przypadku i przeznaczeniu. A także o wielkiej nadziei, której tak bardzo potrzebujemy, aby trwać. Zawsze jest nadzieja na lepsze.

Początek płyty, pierwszy utwór zaskakuje nieco folkowym, celtyckim wręcz brzmieniem. Czyżby Believe powoli poszerzał swoje granice stylistyczne, czy jednak był to jednorazowy „wyskok”?

Nie mam takich skojarzeń, ale dlaczego nie? Rock progresywny daje ci bardzo szeroką gamę stylistyczną, można w nim właściwie wszystko łączyć – od jazzu do popu, wszystko zależy od ciebie, jak z tym sobie poradzisz i ułożysz. Muzyka celtycka oczywiście jest mi bardzo bliska, gramy bardzo dużo rytmów celtyckich, kochamy ją.

Dla mnie płyta w brzmieniu przypomina Wasze dwa pierwsze krążki z naciskiem na Yesterday Is a Friend. Czyżby jako zespół, poszukując nowej tożsamości, jakości, postanowiliście tym razem spojrzeć wstecz?

Faktycznie, poprzez włączenie znowu skrzypiec, czego zabrakło na The Warmest Sun In Winter, chcieliśmy wrócić do tego, co założyliśmy sobie jako brzmienie Believe, czyli połączenie skrzypiec z gitarą i takie wymiany muzyczne między tymi instrumentami. Nie musimy szukać swojej tożsamości, my już ją mamy.

Płyta ma mnóstwo długich solówek skrzypiec i gitary elektrycznej. Na płytach z Karolem Wróblewskim partie solowe nie były aż tak wyeksponowane. Ponownie znaleźliście przestrzeń dla takich rozwiązań aranżacyjnych?

Tak, płyty poprzednie wydawały nam się prześpiewane, teraz jesteśmy bardzo zadowoleni, że znaleźliśmy równowagę między wokalem a muzyką, zdecydowanie więcej muzyki, i to z korzyścią dla płyty.

Seven Widows to pierwszy album, którego nie wydajacie za pośrednictwem wytwórni, tylko postanowiliście wszystko zrobić samodzielnie. Skąd decyzja, aby płytę wydać samemu? Złe doświadczenia z wytwórniami płytowymi?

Nie jest tak do końca, wydawcą płyty jest Music and More Records, czyli Marek Wojtachnia, i tam można kupić naszą płytę, jest to nowa super wytwórnia, polecamy ją. Producentem płyty jest Marek Gołębiewski, któremu jesteśmy bardzo wdzięczni, bo bez niego nie byłoby jej. Jeżeli chodzi o wytwórnie, to rożnie z nimi bywa, ale Music and More Records polecamy.

Kiedy możemy się spodziewać koncertów nowego składu Believe, promujących Seven Widows?

W nowym roku na przełomie lutego i marca.

Czy jeszcze usłyszymy nowe dźwięki sygnowane marką Mr. Gil?

Tak, usłyszymy i to niebawem, ale… cierpliwości.

Dziękuję za rozmowę.

BELIEVE SEVEN WIDOWS Concept album trailer

Fot.: cantaramusic.pl

Believe

Write a Review

Opublikowane przez

Jakub Pożarowszczyk

Czasami wyjdę z ciemności. Na Głosie Kultury piszę o muzyce.

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *