Nie uważam za konieczne, aby dostosowywać się do aktualnych form transmisji muzyki – wywiad z Wiktorem Skokiem, liderem Jude

Wiktor Skok, czyli mózg i główny napędowy formacji Jude, okazał się niesamowicie interesującym rozmówcą, mimo że forma naszego wywiadu była jedynie korespondencyjna. Niewątpliwie lider Jude to człowiek pewny swojej artystycznej tożsamości, tego co robi i co chce osiągnąć. Czuć to w każdym słowie artysty, który opowiadał mi m.in. o płycie Stat, działalności pozamuzycznej Jude i mieście, w którym Jude tworzy, czyli Łodzi. Zapraszamy do lektury.

Mówicie o sobie, że działacie, kiedy chcecie i jak chcecie. Czyżby to właśnie Wasza postawa złożyła się na to, że na kolejny album Jude czekaliśmy długie 10 lat?

Czy aż tak bardzo za nami tęskniono? – duże: hahaha… Na tę zwłokę złożyło się wiele przyczyn. Organizacyjnych, materialnych, osobistych – bardzo różnej natury. Brak pieniędzy, różne demotywujące zdarzenia, układy sił… W efekcie brak… Nie byliśmy stuprocentowo nieobecni  czy bezczynni, to byłoby niemożliwe. Pod szyldem Jude jak i indywidualnie nie straciliśmy tego czasu. Nasz rytm jest nieregularny. Nieregularność wpisana jest w miejsce, w którym funkcjonujemy. Nadwiślańskie ciśnienie, zmienność aury… Cierpimy na deficyt oportunizmu, nie jest w związku z tym łatwo, ale nie ustępujemy, napieramy…

W zapowiedziach prasowych czytamy, że Stat to 8 tracków będących odbiciem stanu twórców oraz refleksem stanu tego, co ich otacza. Możecie rozwinąć tę myśl? O czym właściwie jest ta płyta?

Chciałbym uniknąć autoeksplikacji. Dlaczego miałbym stawiać się w pozycji translatora czy też recenzenta własnej rzeczy? Wszystko zostało dość szeroko wyłożone. Płyta Jude nie jest „o czymś”. My nie układamy tu żadnych narracji, nie opowiadamy w muzyce historii. Wyrażamy się. Eksponujemy, wypluwamy. Ta muzyka jest nami i tyle powinno wystarczyć za wszelkie wyjaśnienie.

Wasza twórczość jest trudna w odbiorze, nie boicie się, że wymagająca forma przekazu może właśnie zamazać, zniekształcić to, co chcecie przekazać słuchaczowi?

Nie gramy „trudnej” muzyki. Wszystko powstaje naturalnie, bez zaawansowanych planów, bez jakiegoś zakładania z góry… Wcale nie zawieramy w muzyce, tekstach czy obrazach zawoalowanych warstw znaczeniowych, jakichś tajemnych kodów, kolejnych poziomów odczytania. Zostawiamy margines swobody interpretacji, ale jednocześnie w pewien sposób kierujemy odbiorem. Staramy się, aby wszystko było jasne, do muzyki dołączamy słowa, obrazy. Na koncertach dystrybuujemy papiery, ulotki z naszymi grafikami. Kto jest otwarty i ma chęć, odczyta i zinterpretuje Jude bez problemu.

Oprócz nagrywania muzyki i grania koncertów udzielacie się jako organizatorzy wystaw, pokazów, performances i akcji propagandowych. Możesz rozwinąć, jak dokładnie wygląda ta część Waszej działalności? Planujecie przy okazji wydania Stat jakieś wydarzenia?

Wydanie Stat to emisja nowego materiału, rejestrujemy nowe utwory – chcemy, by miały odbiorców. Nie uważam za konieczne, aby dostosowywać się do aktualnych form transmisji muzyki, tej szajsowej fragmentaryczności, tymczasowości, muzyki do telefonu, akompaniamentu, do chrupania czipsów… Nasze aktywności pozamuzyczne, wystawiennicze czy też kuratorskie – opisy pozostawmy innym. Jesteśmy wielofunkcyjnymi akcjonistami, pokazujemy własną sztukę, jak i wspomagamy innych artystów. To konieczność i zasada sine qua non DIY, hardcore punk industrial, którą zawsze praktykowaliśmy. O każdej akcji informujemy na bieżąco, każde działanie – czy jest to koncert czy wystawa, akcja demonstracja etc. – ma działać na różne zmysły, nieść treść lub treści. Unikamy przypadku, jakichś ulotnych inspiracji, chwilowych impulsów. Jeśli obserwujesz nas, dostrzeżesz wewnętrzną konsekwencję.

Wiem, że koncerty gracie sporadycznie, ale czy możemy oczekiwać jakichś występów na żywo w najbliższym czasie? Planujecie promować w ten sposób album?

Nie gramy zbyt często. Zwracamy uwagę na jakość grania, na produkcję koncertu, sprawy nagłośnienia, komfortu grania. Wystawia nas to na zarzuty o wygórowane potrzeby i wręcz gwiazdorstwo. W miejscu, gdzie normalne potrzeby są niepokojącą ekstrawagancją… Jesteśmy gotowi do akcji zawsze w odpowiednich warunkach. Właśnie wróciliśmy z koncertu na festiwalu Two Nights Of Darkness na zamku w czeskich Morawach. 25/26 września gramy w Warszawie na festiwalu Requiem Records, gdzie pokaże się większość projektów z firmy.

No właśnie, dotychczas wydawaliście płyty sami, praktycznie metodą DIY. Co skłoniło Was do tego, aby związać się z Requiem Records? To początek nowego rozdziału w Waszej działalności, ukierunkowanego na bardziej regularną działalność?

Decyzja złączenia się z Requiem była zupełnie naturalna. Łukasz Pawlak zna naszą muzykę od dawna, nie miał więc wątpliwości, uruchamiając machinę wsparcia Stat. Jest cd, teraz czas na wersję winylową. Mamy już w planach też nowe wydawnictwo.

W całej naszej historii wydawanie płyt, a nawet nagrywanie, było dla nas kwestią drugorzędną, liczyło się dewastujące wszystko wokół i nas samych granie, granie plus konfrontacja, robienie hałasu i jeszcze raz hałasu. Z racji biedy skazani byliśmy na dość ograniczone możliwości rejestracji i dokumentacji. Stąd nieregularnie ukazujące się płyty, nie oddające naszego realnego potencjału. Pozostaje ubolewać, żyć dalej i cieszyć się, że są ludzie, którzy chcą nam dziś pomóc.

Jesteście z Łodzi. Czy ten fakt wpływa na Waszą twórczość i jej całokształt?

Zawsze to podkreślaliśmy. Miasto – jego pozytywy, negatywy, limity – miało wpływ na Jude. Stratyfikacja, układ urbanistyczny, mutacja XIX- i XX-wiecznego industrializmu z bieda-rustykalizmem. Real-soc, osiedla wielkiej płyty, dzieciństwo w PRL – wszystko zostawiło ślady. Atmosfera Łodzi jako miasta upośledzonego, postponowanego i notorycznie skazywanego na upadek napiętnowała chyba każdego, kto tu żył. Dziś widzi się wyraźniej te pokolenia stracone dla życia, dla przyszłości, przeżarte nałogami, zepsuciem. Chcesz tego czy nie, to cię otacza, nie uwolnisz się. Można próbować ucieczki, udawać, że wszystko jest ok i wokół nie ma tego wszystkiego, ale prędzej czy później to dociera do najbardziej odpornych.

A propos nazwy, która, nie będę ukrywał, jest intrygująca dla mnie… Kojarzy mi się ona z niezwykle istotnym dla historii Łodzi faktem, że przed II Wojną Światową znajdował się w tym mieście bardzo duży odsetek ludności żydowskiej. Czy jednak się kompletnie mylę i geneza nazwy Jude jest zupełnie inną historią?

Tyle razy przybliżaliśmy ten temat. Nazwa nie wzięła się znikąd, jasne, że fakt przez Ciebie przywołany miał także znaczenie. Nie jesteśmy jednak zespołem pamiątkarskim czy grupą rekonstrukcyjną, nie pociągają nas nostalgiczne wycieczki w przeszłość. Łódź i jej historia to coś zupełnie odmiennego niż ten kiczowy nurt powrotu do dobrotliwego żydowskiego sztetl dominujący w polskiej refleksji na temat wspólnej historii Żydów i Polaków. Bliższa nam jest historia Łodzi jako dynamicznego tygla wielu kultur. Miasta zbudowanego przez Niemców i Żydów pod rosyjską administracją, z tanią siłą roboczą sprowadzoną ze wsi i miasteczek centralnej Polski. Bardziej zresztą interesowały nas zawsze napięcia, tarcia niż mity pokojowego współistnienia. Wystarczyłby jeden rzut oka na miasto i nasz wybór wydałby się zupełnie zwykły. Kiedyś słowo Jude było niemal wszechobecne na murach, w języku, epitetach. Obserwując dziś życie w Polsce, zauważając regres społeczny, porażkę edukacji i remisję pospolitego debilizmu, wybór naszej nazwy był w 100% trafny. Słowo  będzie nadal intrygowało, drażniło i wzbudzało kontrowersje.

Na koniec mam pytanie odnośnie tego, czy zastanawiacie się nad tym, żeby wznowić Wasz starszy dorobek jak Ultimate Obedience, Sickness Bag czy Combat Exhaustion?

Na pierwszy ogień pójdzie Ultimate Obedience, jest właśnie w trakcie remasteringu. Kaseta miała nakład 25 egzemplarzy, tej muzyce należy się coś więcej…

Dziękuje za rozmowę!

Fot.: cantaramusic.pl

Write a Review

Opublikowane przez

Jakub Pożarowszczyk

Czasami wyjdę z ciemności. Na Głosie Kultury piszę o muzyce.

Tagi
Śledź nas
Patronat

2 Komentarze

  • „Głównie rock, metal, progresja” – to widać

    • Owszem, ale zdecydowanie nie zamykam się w granicach tych gatunków ;)

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *