Bracia Burgess

Nie zawodzi – Elizabeth Strout – „Bracia Burgess” [recenzja]

Elizabeth Strout nie zawodzi swoich czytelników. Laureatka Pulitzera wyczynia z piórem rzeczy niebywałe, choć robi to w sposób subtelny, melancholijny i wręcz wyrachowany. I chociaż lektura powieści Bracia Burgess to moja pierwsza schadzka z amerykańską pisarką, wiem już, że spotkania te z lubością będę kontynuował w innych jej dziełach wydanych w Polsce. Nazwisko Strout kojarzyłem już wcześniej za sprawą genialnego serialu Olive Kitteridge i zakochałem się w tej ekranizacji. A rzeczą znaną wszem i wobec jest fakt, że jeśli ekranizacja jest dobra, to pierwowzór w większości przypadków będzie tylko i wyłącznie lepszy. Dlatego też w najbliższej przyszłości będę musiał sięgnąć również po to konkretne dzieło Elizabeth Strout.  Jednak gdy na rynku wydawniczym ukazała się powieść Bracia Burgess, musiałem zapoznać się najpierw z tym tytułem, ponieważ chciałem poczuć pióro pisarki nienasiąknięty żadną ekranizacją oraz ewentualnymi oczekiwaniami. Był to zdecydowanie dobry wybór.

Gdy nastoletni Zachary w czasie ramadanu wrzuca do meczetu zamrożony świński łeb, rozpętuje się istne piekło w Shirley Falls – niewielkiej miejscowości na północy Stanów Zjednoczonych. Rozpoczyna się śledztwo, w mediach temat nie schodzi z pierwszych stron gazet oraz głównych wiadomości, a polowanie na sprawcę przypomina średniowieczne polowanie na czarownice. Własnie wtedy Bob Burgess dzwoni do swojego brata, Jima, by poinformować go, że ich siostrzeniec wpadł w olbrzymie tarapaty i wypadałoby wesprzeć jego oraz siostrę Susan w tym trudnym czasie. Dlatego też Bob czym prędzej wraca z Nowego Jorku w rodzinne strony i robi, co w jego mocy, by pomóc siostrze i jej dziecku. Jim jednak się ociąga, zasłaniając nadmiarem pracy i niedostatkiem czasu wolnego. Czy jednak to jedyny powód, dla którego Jim odwleka powrót do rodzinnego Shirley Falls? Gdy uchodźcy z Somalii zaczynają sprawiać coraz większe problemy, Jim postanawia mimo wszystko przyjechać, żeby możliwie najszybciej załagodzić konflikt i uciszyć całą sprawę. Bracia Burgess wszak są prawnikami i potrafią rozwiązywać takie sytuacje. Zjednoczenie rodzeństwa po latach stanie się przyczynkiem do rozliczeń z bolesną, niewygodną przeszłością oraz będzie szansą na rozpoczęcie wszystkiego z czystym kontem.

Dokonanie tego nie będzie jednak łatwe. Bracia Bugress dobitnie i przytłaczająco uzmysławiają czytelnikowi, jak wiele w naszym życiu zależy od najmłodszych lat i tego, jak byliśmy w domu traktowani. Za przykład niech posłużą bohaterowie powieści Elizabeth Strout:

Jim Burgess to wzięty prawnik, żyjący w luksusie, pełen wigoru człowiek sukcesu, który od dziecka żył w przeświadczeniu, że oto nie ma sobie równych i jest w stanie osiągnąć wszystko, jeśli tylko odpowiednio nagiąć rzeczywistość do swoich potrzeb. Typowy egoista, dla którego liczy się tylko on sam i jego sprawy. Zdanie innych ludzi często było dla niego niezbyt istotne, a on sam uwielbiał porównywać się z młodszym bratem, któremu w życiu nie ułożyło się tak, jakby sobie zamarzył. Jim był oczkiem w głowie swojej surowej i niezbyt uczuciowej matki, która jednak utwierdzała siebie, Jima, Boba, Susan oraz całe otoczenie, w przekonaniu że jej pierworodny syn jest zdecydowanie najlepszym z jej potomstwa.

Bob Burgess to z kolei przedstawiciel klasy średniej – nie osiągnął w karierze zawodowej nawet połowy tego, co jego starszy brat. Prawdopodobnie również dlatego, że Bob nie potrafił przejśc obojętnie, gdy widział ludzką krzywdę i jako typ empatyczny starał się pomóc wszystkim ludziom na swojej drodze. W nagrodę otrzymał od życia rozwód z żoną, brak potomstwa, beznadziejną samotność oraz narastający alkoholizm, stanowiący znieczulenie na zło otaczającego świata oraz na tragedię z dzieciństwa, gdy na skutek nieszczęsliwego wypadku przejechał własnego ojca…

Susan Burgess jako jedyna z trójki rodzeństwa pozostała w rodzinnych stronach i nigdy nie rozwinęła swojej kariery zawodowej. Skupiła się na rodzinie, jednak na skutek zachwianej pewności siebie nie była w stanie utrzymać związku z mężem i od lat jest samotną matką wychowującą trudnego w obyciu syna, Zachary’ego. Z całej trójki rodzeństwa to własnie Susan miała najgorsze relacje z matką, która okazywała jej oschłość niemal na każdym kroku.

Oczywiście za tym wszystkim kryją się historie znacznie głębsze, rany znacznie rozleglejsze i sprawy niedoprowadzone nigdy do końca, o czym przyjdzie przekonać się rodzeństwu Burgess oraz nam – czytelnikom – w trakcie lektury. Elizabeth Strout bowiem podchodzi do swoich bohaterów niczym archeolog do intrygującej skamieliny – pieczołowicie i sumiennie, kawałek po kawałku dokopuje się do kolejnych faktów, które miały wpływ na życie członków rodziny Burgess, analizując wszystko w taki sposób, by czytelnik zmuszony był na przestrzeni kolejnych stron raz po raz przewartościowywać swoje poglądy na temat bohaterów, ich motywacji oraz zachowań. Bracia Burgess rozdział po rozdziale ukazują nam coraz większy fragment tej rodzinnej układanki, która do przyjemnych i lekkich nie należy. Historia rodziny Burgess przesiąknięta jest zardzewiałym smutkiem, przeterminowanym żalem, szaroburą codziennością i niedopowiedzianym bólem, upchanym po kieszeniach każdego z bohaterów występujących na kartach Braci Burgess.

Wszystko to opakowane zostało w iście mistrzowską prozę Strout, która trafiła w punkt, jeśli chodzi o umiejętność wyważenia psychololgii postaci i tempa akcji. Żadna z tych składowych nie przeważa – one wzajemnie się uzupełniają, tworząc wspólnie jedną harmonijną i przyjemną w odbiorze całość, którą pochłania się, mimo całej tej wszechobecnej melancholii i bolesnej rozliczeniowości. Uwielbiam historie, które pozornie nie opowiadają o niczym konkretnym lub pokazują losy ludzi kompletnie zwyczajnych, powierzchownie nieinteresujących. Dlaczego? Ponieważ wiele osób przechodzi obok tych historii obojętnie, szufladkując dzieła takie jak Bracia Burgess czy – w jakiejś warstwie podobne klimatem oraz towarzyszącym odbiorcy uczuciem – filmowe Ani słowa więcej jako nudne i nic sobą niereprezentujące, a prawda jest taka, że trzeba w te historie się wgryźć, wykazać się cierpliwością i oddaniem, a to, co otrzymamy w zamian, zaprocentuje doskonałą ucztą emocjonalną. Gorąco polecam, ponieważ Elizabeth Strout nie zawodzi swoich czytelników, a jej dzieło będzie aktualne nawet za tysiąc lat, gdyż wokół nas może i zmienić się wszystko, ale jedyne, co nie ulegnie zmianie, to właśnie my – ludzie.

Fot.: Wielka Litera

Bracia Burgess

Write a Review

Opublikowane przez

Mateusz Cyra

Redaktor naczelny oraz współzałożyciel portalu Głos Kultury. Twórca artykułów nazywanych "Wielogłos". Prowadzący cykl "Aktualnie na słuchawkach". Wielbiciel kina, który od widowiskowych efektów specjalnych woli spektakularne aktorstwo, a w sztuce filmowej szuka przede wszystkim emocji. Koneser audiobooków. Stan Eminema. Kingowiec. Fan FC Barcelony.  

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *