Niechciany gosć

Nie najlepiej, ale też nie najgorzej – Shahi Lapena – „Niechciany gość” [recenzja]

Na pewnym etapie mojego życia byłam niezwykle zafascynowana twórczością mistrzyni kryminału – Agathy Christie. Kilka razy w miesiącu przynosiłam z bibliotek kolejne tytuły tej autorki, a lektura każdej kolejnej jej powieści lub opowiadania sprawiała, że uwielbiałam ją jeszcze bardziej. Z czasem zaczęłam czytać książki z innych gatunków, jednak szacunek i uznanie dla Christie pozostały we mnie do tej pory, a Dziesięciu Murzynków to dla mnie absolutny numer jeden, jeśli chodzi o kryminały, i jednocześnie jedna z moich ulubionych książek w ogóle. Dlatego nic dziwnego, że kiedy przeczytałam opis książki Niechciany gość Shari Lapeny, od razu zdecydowałam się ją przeczytać.

Fabuła tej książki jest bowiem niezwykle prosta i momentami przypomina fabułę wspomnianych przeze mnie wcześniej Dziesięciu Murzynków (możecie się spotkać również z tytułem I nie było już nikogo, jednak ja wolę posługiwać się tym pierwszym). Grupa gości (jest ich dokładnie dziewięcioro) z różnych powodów udaje się do oddalonego od cywilizacji hotelu Mitchell’s Inn. Jedni chcą po prostu odpocząć, inni będą mieli nadzieję na naprawienie niedziałającego od pewnego czasu małżeństwa, jeszcze ktoś inny w spokoju będzie chciał pracować nad swoją książką. Wydaje się, że w miłej atmosferze odciętego od świata przytulnego hoteliku w górach te plany będą miały szansę się ziścić, jednak… cóż, nikt nie mógł się bardziej pomylić. Nagle pogoda na zewnątrz znacząco się pogarsza, powodując awarię elektryczności i brak możliwości kontaktu ze światem zewnętrznym, a jeden z gości umiera w wyniku (jak wszyscy sądzą) wypadku. Początkowo nikt, z wyjątkiem jednej osoby, nie podejrzewa nic szczególnego. Gdy ginie kolejny gość, reszta rezydentów wpada w niemałą panikę i od tej pory każdy zaczyna drżeć o swoje życie. Wszak każdy z przybyłych może być mordercą. A może sprawców jest więcej?

Tak jak wspomniałam wcześniej, widać tu wyraźne podobieństwa do majstersztyku napisanego przez Christie. Po pierwsze – ludzie odcięci od świata, po drugie – kolejne morderstwa dokonywane przez jedną z osób będących w samym centrum akcji. Tylko że, niestety, Shahi Lapenie nie udało się do końca stworzyć takiego klimatu, jak jej poprzedniczce. Przede wszystkim, ze względu na język. Owszem, po przerzuceniu kilkunastu stron powieści można do niego przywyknąć, jednak chwilami wydaje się toporny i nienaturalny, przede wszystkim w momentach, kiedy postaci ze sobą rozmawiają. Opisy poszczególnych miejsc czy krajobrazów również nie należą do najlepszych, jednak i tak oczyma wyobraźni widziałam wnętrza hotelu czy jego okolicę, dlatego pod tym względem oceniam książkę neutralnie.

Drugą kwestią jest kreacja bohaterów. Szkoda, że autorka nie pokusiła się o mocniejsze pogłębienie ich charakterów, bo czytając, musiałam „na słowo” przyjmować to, co autorka o nich pisała, a ich rys charakterologiczny nie był na tyle dogłębny, abym mogła przejmować się ich losem. Jednak, paradoksalnie, ma to pewną dobrą stronę. Gdybyśmy dostali dokładne życiorysy każdego z bohaterów, już na samym początku łatwo bylibyśmy w stanie odgadnąć, kto jest mordercą. Dzięki temu bardziej należy skupić się na drobnych szczegółach, które naprowadzić nas mogą na faktycznego sprawcę. I jest to zabawa całkiem angażująca.

Jest tutaj jednak jedno małe „ale”. Bardzo fajnie, że czytając książkę dokładnie i zwracając uwagę na niuanse, które mogą bardzo łatwo umknąć, jesteśmy w stanie odnaleźć winnego, z drugiej jednak strony trochę rozczarowuje fakt, że z tych drobinek nie jesteśmy w stanie domyślić się motywu, który spowodował, że doszło do tego, do czego doszło. Autorka zdecydowała się na zastosowanie łatwiejszego, ale też mniej przeze mnie cenionego, zabiegu w którym na końcu morderca wyjaśnia, w jaki sposób dokonywał kolejnych zbrodni i co nim kierowało. Większą frajdę sprawiłoby mi samodzielne odkrywanie i domyślanie się tła tych wydarzeń..

Słowem podsumowania. Książka może nie należy do wybitnych w swoim gatunku, jednak została napisana całkiem sprawnie, cała akcja naprawdę wciąga, przez co można ją przeczytać w dwa, trzy wieczory. Pomimo że powieść nie jest pozbawiona wad, nie uważam, że przeczytanie jej było stratą czasu. Jeśli szukacie angażującej i niezbyt ciężkiej lektury, to Niechciany gość będzie dobrą propozycją.

Fot.: Wydawnictwo Zysk i S-KA

 

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *