Rozczarowanie w przystępnej formie – Paolo Sorrentino – „Nieistotne wizerunki” [recenzja]

Nikt nie powinien mieć wątpliwości co do tego, że Paolo Sorrentino jest supergwiazdą współczesnego kina. Filmografia włoskiego reżysera to nieustanne pasmo komercyjnych i artystycznych sukcesów. Jego błyskotliwa twórczość bawi inteligentnym humorem oraz uderza celnymi socjologicznymi obserwacjami. Jednak ambitnemu artyście nie wystarcza efektowny podbój świata X Muzy. Przy okazji premiery widowiska Oni popularny obywatel Italii prezentuje polskim czytelnikom również swoje próby literackie.

Nieistotne wizerunki wykorzystują szablon zbioru opowiadań, aby opowiedzieć kilka historii życiowych rozterek zwykłych ludzi próbujących poradzić sobie z niespodziankami, jakie przygotowuje dla nich los. Kręgosłupem każdej opowieści jest rozpoczynające dany rozdział zdjęcie. Fotografie inspirują narratora do snucia zmyślonych, aczkolwiek poruszających, wizji odkrywających osobowości kryjące się za uśmiechami, zmarszczkami czy przenikliwymi spojrzeniami. Teoretycznie ten interesujący pomysł obiecuje kompilację, której treść czytelnik będzie pamiętał przez lata.

Niestety dzieło Sorrentina, zamiast wzbudzać zachwyt, rozczarowuje nieumiejętnym spożytkowaniem poruszanej tematyki. Kroniki przeżyć przeciętnych kobiet oraz mężczyzn odrzucają nazbyt ozdobną aforystyczną formą, a także irytują zbliżoną do anegdoty, pospieszną, niedbałą narracją. Ponadto charakterystyczny pisarski styl autora sprowadza postacie do kolejnych wcieleń tego samego, nużącego archetypu.

Ascetycznie konstruowane zdania portretujące przygody ludzi ze zdjęć nie wyczerpują nawet w pięćdziesięciu procentach potencjału tkwiącego w ich wykreowanych życiorysach. Oszczędna proza może i zachęca do cytowania poszczególnych fraz wśród znajomych, ale pod lśniącą powierzchnią kryje się merytoryczna pustka. Szkicowe podejście komponuje galerię niedopracowanych protagonistów zdefiniowanych przez tekturowy rys charakterologiczny. Co z tego, że każdy wyraz szpanuje zgrabnością, skoro kilkaset tysięcy znaków nie mówi tak naprawdę nic?

Czytając te opowiadania, ma się wrażenie, iż autorowi brakuje cierpliwości w konstruowaniu wydarzeń. Nieco gawędziarska stylistyka zakładająca sekwencje zdarzeń prowadzące do mocnej puenty, podcina skrzydła fabułom. Słynny neapolitańczyk wyjątkowo niedbale rozwija wątki jakby przez niecierpliwe oczekiwanie na możliwość zabawnego lub szokującego rozwiązania intrygi. Lektura książki przypomina wysłuchiwanie źle opowiedzianych dowcipów.

Drażni także jednolitość maniery pisarza zmuszająca bohaterów do przemawiania tym samym głosem. Niezależnie od płci, wieku i pozycji społecznej, figury z fotografii brzmią identycznie. Panorama ludzkich rozterek jest tak naprawdę zapisem światopoglądu jednostki przefiltrowanym przez kilkadziesiąt alternatywnych scenariuszy. Zamiast obrazu społeczeństwa otrzymujemy jednowymiarową filozofię głoszoną przez stado papierowych marionetek.

Nieistotne wizerunki próbują zaszczepić w umysłach czytelników głębokie refleksje dotyczące najistotniejszych kwestii, lecz wspomniane mankamenty na to nie pozwalają. Sorrentino stworzył pozycję kategorii wagowej gazetowego felietonu do przeczytania w pociągu lub podczas oczekiwania na obiad w barze mlecznym. Niektóre historie potrafią zauroczyć wzruszającymi scenami lub zabawnymi dialogami, ale końcowy produkt wyparowuje ze świadomości zaraz po odłożeniu na półkę. Ułatwiająca konsumpcję przystępność treści wynika z naskórkowego potraktowania opisywanych problemów.

Oczywiście miłośnicy filmów reżysera znajdą na kartach antologii kilka godnych odnotowania zalet. Na pewno dostrzegą lekkość pióra, dotykającego doniosłych spraw w szczególnie swobodny sposób. Ich sympatię wzbudzi też pewnie obecność znajomych motywów przewodnich, które występowały w wielu dziełach twórcy. Doczepienie temu tytułowi etykietki niezobowiązującej ciekawostki skierowanej do fanów artysty to rzeczywiście jedyny sposób na pozytywną ocenę.

Pisarskie przedsięwzięcie sławnego filmowca sprawiło mi niemały zawód. Słowa zawarte wewnątrz tomu składają się na zaskakująco banalny szkic, przykrywający poważne niedostatki zmyślnymi konceptualnymi zabiegami. Szkoda, że z wyśmienitego pomysłu wykiełkował tak przewidywalny i nieinteresujący projekt. No cóż. Nie każdy może być wielozadaniowym człowiekiem renesansu. Niektórym po prostu lepiej służy skupienie się na jednej dziedzinie sztuki.

Fot.: REBIS 

Write a Review

Opublikowane przez
Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *