Książka Artura Urbanowicza pt. Gałęziste, która trafiła w moje ręce, to nowe, odświeżone wydanie pierwowzoru. Choć nie czytałam starej wersji ani nawet nie słyszałam o niej wcześniej – nie miało to dla mnie znaczenia. Muszę przyznać, że gdy zapoznałam się z opisem na okładce; historia Karoliny i Tomka niezwykle mnie zaintrygowała. Wszystko brzmiało tak tajemniczo i złowieszczo. Samo wprowadzenie w opowieść Artura Urbanowicza wywołało u mnie gęsią skórkę. Czy faktycznie powieść grozy Gałęziste może wywołać niepokój u czytelnika?
Karolina i Tomek to para młodych ludzi, którzy wybrali się w podróż po Suwałkach z okazji przerwy wielkanocnej. Zarezerwowali nocleg w małej miejscowości, jednak gdy dotarli na miejsce okazało się, że właściciele o nich zapomnieli. W ramach rekompensaty zaproponowali im pobyt w Białodębach; wiosce, o której żadne z nich nie słyszało.
Trzeba przyznać, że miejscowość, którą wykreował autor – Białodęby – okazała się miejscem bardzo klimatycznym, zmuszającym czytelnika do uruchomienia własnej wyobraźni. Stara, skrzypiąca chata, której drzwi nawet w nocy są otwarte na oścież, pobliski rozległy las, nieustanny brak zasięgu. Cała ta atmosfera już nieco wzbudzała dyskomfort. Kto chciałby spędzać wakacje w takim miejscu? Mimo wszystko jako czytelnik – rozsiadłam się wygodnie w tej wiosce, jakbym obserwowała bohaterów z boku. Czułam powiewy wiatru i szum drzew. Ta podróż była naprawdę dziwna, choć jednocześnie ekscytująca.
Gałęziste to klasyczny horror z wszystkimi elementami. jakich można się spodziewać. Mamy do czynienia z szaleństwem, złym bóstwem żyjącym w dzikim lesie, z ludzkim obłąkaniem. Powieść ukazuje także ludzkie słabości i ułomność relacji międzyludzkich.
Karolina i Tomek to bohaterowie, z którymi łatwo można się utożsamić. Nie są idealni, co widać już od pierwszych stron. Choć żyją razem wciąż mają wrażenie, że znajdują się jakby obok siebie, coraz dalej. To, co mogło nieco irytować w powieści grozy, to rozbudowane opisy dotyczące relacji tych dwojga i ich przemyślenia dotyczące związku, siebie nawzajem. Zdaję sobie sprawę, że dla niektórych może być to wisienką na torcie, jednak gdy czytelnik sięga po horror oczekuje bardziej lęku i niepokoju niż perypetii uczuciowych.
Co do horroru – Gałęziste rozkręcało się powoli, jednak w końcu otrzymałam to, na co czekałam. Akcja i wyjaśnienie wszystkich zagadek spłynęło na mnie jak niespodziewana ulewa. Rozpoczęła się szaleńcza walka o życie i dążenie do poznania przez bohaterów wszystkich nurtujących ich odpowiedzi. W końcu wyjawili sobie wzajemnie własne obawy i odczucia. Czy też miałeś wrażenie, że ktoś Cię obserwuje i śledzi? Czy śnił Ci się paskudny, przerażający gad? Co przede mną ukrywasz? Co tak naprawdę tutaj się dzieje? Czy tylko ja męczę się z koszmarami i lękami nocnymi? –wszystkie te pytania padły w otoczeniu skrywającego mroczne sekrety lasu.
Muszę przyznać, że książka Artura Urbanowicza – Gałęziste – nie przeraziła mnie tak bardzo, jak sam opis. Oczekiwałam większego dreszczyku emocji, lęku tak wielkiego, że bałabym się czytać powieść w nocy. Nic jednak z moich pragnień! Książkę czytałam, gdy wszyscy spali, a ciemność królowała za oknem. I nie bałam się!
Czy jednak przez to, że się nie bałam, mogę stwierdzić, że książka ta była zła? Oczywiście, że nie! Pod wieloma względami urzekła mnie i bardzo się z nią polubiłam!
Na uznanie zasługują klimatyczne ilustracje, które można znaleźć w środku. Wywoływały u mnie frajdę i były miłym dodatkiem. Atmosfera całej opowieści jest nie do podrobienia. To, że powieść liczy ponad 400 stron i akcja rozkręca się stopniowo, pozwala czytelnikowi na wgryzienie się dobrze w każdy obecny element, w każdego bohatera, w otoczenie. A otoczenie – jak już wspominałam – było naprawdę świetne. Gdyby wioska Białodęby naprawdę istniała, to chciałabym ją odwiedzić!
Gdy już myślałam, że nic mnie nie zaskoczy, w twarz niespodziewanie uderzyło mnie zakończenie. I choć niektórzy twierdzą, że było pozbawione sensu i dość kiepskie; dla mnie to istna bomba! Uwielbiam, gdy autor trzyma w zanadrzu coś, czego w ogóle bym się nie spodziewała. I Gałęziste mi to podarowało. Myślałam przecież, że tak dobrze znam bohaterów. A tymczasem… z oczami wychodzącymi z orbit kręciłam głową i zastanawiałam się: dlaczego?
Choć uważam, że niepokój i lęk typowy dla horrorów można znaleźć jedynie w opisie i na początku książki Gałęziste to jednak w mojej opinii autor zasługuje na oklaski. To była naprawdę niezwykła podróż po Suwałkach. A podróże literackie kształcą tak samo jak te prawdziwe!
Fot.: Wydawnictwo Vesper
Przeczytaj także:
Artur Urbanowicz – Inkub [recenzja]
Podobne wpisy:
- Jutro premiera najnowszej książki Artura Urbanowicza "Deman"
- Pycha kroczy przed upadkiem – Artur Urbanowicz – „Deman”
- Piękny umysł – Artur Urbanowicz – „Paradoks” [recenzja]
- Strach ma wielkie oczy - Artur Urbanowicz - "Inkub"…
- (Nie)zwykła wizyta u dziadków - Grzegorz Gortat -…
- Magia świąt na wyciągnięcie ręki – Charles Dickens,…
1 Komentarz
Wczoraj skończyłem. Liczyłem, że wciągnie, przestraszy. Ani jedno ani drugie. Książka słabiutka. Lepszych wrażeń dostarcza Dom na Wyrębach.