Wojciech Dutka

Niesamowity żywot Polibiusza z Megalopolis – Wojciech Dutka – „Kartagińskie ostrze” [recenzja]

Wojciech Dutka, historyk (doktorat na UJ w 2014 r.), spełnia się również jako pisarz powieści historycznych, a Kartagińskie ostrze jest piątą w jego dorobku książką. Nie mogłem tej publikacji pominąć – wszak Kartagina i rywalizacja o hegemonię w basenie Morza Śródziemnego była (i nadal jest) przedmiotem moich zainteresowań na studiach, zapoznałem się również z nieśmiertelnymi Dziejami Polibiusza. Aspekt historyczny książki zaspokoił moje pragnienie wniknięcia w starożytny świat Kartagińczyków, Greków i Rzymian, lecz jednocześnie czuję, że nie zadowoli to każdego czytelnika. Nie mówiąc już o tym, że poza sprawnie zrekonstruowaną przeszłością, powieść Wojciecha Dutki jawi się jako chwilami mdła przygodówka historyczna.

Wystarczyło mi przejrzeć opinie w Internecie o Kartagińskim ostrzu, aby się zorientować, jak wielki wachlarz oczekiwań mieli czytelnicy co do tej książki. To, co mnie zafascynowało najbardziej – oparta na porządnej bazie naukowej historia powszechna ówczesnego świata – nie przypadło do gustu fanom powieści przygodowych, dla których dzieje przeszłości są tylko pretekstem do snucia fabuły. Wojciech Dutka mocno siedzi w historii i jeśli nie jesteście w stanie znieść opisów sytuacji politycznej danego kraju, sposobów sprawowania władzy i retrospekcji minionych epok, a o danym okresie niewiele wiecie, możecie się zanudzić i szybko zniechęcić. Niektórzy oczekiwali również pełnej emocji powieści o gladiatorach – w końcu na okładce widzimy mięśniaka w charakterystycznym hełmie, a jeden z opisów wydawcy sugeruje podobieństwo do słynnego Gladiatora Ridleya Scotta. Tutaj fani również muszą obejść się smakiem – chociaż wątek zapaśników na arenie w książce się pojawia, jest on krótki i bohaterowie powracają do niego jedynie w myślach. Co zatem Wojciech Dutka zgotował w Kartagińskim ostrzu?

Telenowelę. Akcja powieści obraca się wokół kluczowych postaci historycznych tego okresu: Marka Porcjusza Katona, Publiusza Korneliusza Scypiona, Hannibala Barkasa i Polibiusza z Megalopolis. Obok nich pojawiają się również drugorzędne postaci rzeczywiste i fikcyjnie, dodając do książki Wojciecha Dutki mnóstwo interpersonalnych koligacji. Przy tym jest ich na tyle dużo, że bardzo szybko Kartagińskie ostrze nabiera formy właśnie serialowej Mody na sukces, gdzie jeszcze niedawny ciemiężyciel okazuje się być bratem kochanki głównego bohatera, jego ojciec duchowym przywódcą naszego protagonisty, a nagłe twisty uderzają co chwila, tworząc wrażenie nieustannej próby zmylenia czytelnika i wciągnięcia go w wir zbiegów okoliczności à la „jaki ten świat jest mały”. W Kartagińskim ostrzu, co by się nie działo, protagonista zawsze trafi na swojego nemezis, a zaistniałe spiski obracają się tylko wokół kilku osób. Było to dla mnie mało efektowne i mało rozrywkowe, nie mówiąc już o jakichkolwiek emocjach.

Nadal jednak poszukiwałem odpowiedzi na pytanie, co Wojciech Dutka chce przekazać tą powieścią w kontekście historii. Bo nie miałem wątpliwości, że tworząc tak rzetelną otoczkę historyczną, autor starał się uzyskać pewną analizę przeszłości, która owszem, może fascynować głównie historyków, toteż nie dziwię się, że niektórzy czytelnicy czuli się nieswojo. Sam mam wrażenie, że gdybym nie zapoznał się wcześniej z dziełem Polibiusza oraz nie znał tak dobrze historii, to bym się szybko pogubił i nie wiedział, gdzie Dutka wplata fikcję, a gdzie jest fakt historyczny. Nie oszukujmy się – przeciętny czytelnik może kojarzyć postać Hannibala, może ze szkoły pamiętać, że były trzy wojny punickie; ale poza tym, mam wielkie wątpliwości, czy bez wszelkiego wyjaśnienia czytelnik zrozumie wagę szybko wygranych wojen Rzymu z Macedonią i tzw. Złotą Wolność dla polis greckich, rywalizacja z Antiochią, jak i napięcie między praktycznie podbitą Kartaginą a wygłodniałą Romą. Okres ten to niezwykle burzliwy moment w historii, gdzie Rzym zapewnił sobie niepodzielną władzę na świecie – Wojciech Dutka o tym pisze, ale wydaje mi się, że nie trafił z tym tematem na odpowiednią widownię. Ja sam z chęcią przeczytałbym więcej fabularyzowanej historii antycznej niż napiętej do granic możliwości historii życia Polibiusza.

Tu dochodzę do najtrudniejszego dla mnie momentu, mianowicie do konstrukcji głównego bohatera powieści. Polibiusz z Megalopolis, jeden z najbardziej cenionych historyków starożytności, autor klasycznych Dziejów, u Wojciecha Dutki jest człowiekiem-orkiestrą. Szczerze ciekawi mnie dlaczego autor, zamiast wziąć na warsztat prawdziwy życiorys dziejopisarza, postanowił podkoloryzować jego historię do granic możliwości. U polskiego pisarza Polibiusz już w wieku 15 lat (akcja powieści to rok ok. 180 p.n.e.) trafia do niewoli i tak zaczyna się poznawanie przez niego wielkiego świata – trafia do greckiego kupca, który jest podwójnym szpiegiem; poznaje rzymskiego pretora, który w zaskakujący sposób utrudnia jeszcze bardziej życie chłopaka, skazując go na walki gladiatorów w wieku 17 lat (Polibiusz w istocie trafił do niewoli, lecz dopiero po decydującej bitwie pod Pydną w 168 r. p.n.e., w wieku ok. 30 lat, kiedy to jako honorowy zakładnik trafił do domu słynnego Rzymianina). Dalej jest tylko „lepiej”, bo Polibiusz okazuje się być naznaczony przez etruskich bogów, co przy okazji jeszcze bardziej komplikuje mu życie, wywołując jednocześnie efekt człowieka skazanego na bycie pępkiem świata. Główny bohater wydaje się być wszędzie potrzebny, zawsze działa w imię wyższych ideałów i zdaje się być krystalicznie czysty jak łza. Polibiusz już jako nieopierzony młokos poznaje najbardziej wpływowych ludzi w Rzymie, podróżuje po antycznym świecie i walczy nawet u boku słynnego Hannibala (co zabawne, u Dutki Polibiusz przyznaje się, że nie umie walczyć na koniu, choć w rzeczywistości był on dowódcą greckiej jazdy)! Rozumiem, że miało mieć to na celu eskalację intrygi i ciągłej akcji, ale było to dla mnie jednak za dużo. Dziwiło mnie to tym bardziej, że pomijając rozbujały życiorys Polibiusza, kontekst historyczny ściśle trzymał się faktów.

Mam dziwne wrażenie, że autor ścisnął za dużo pomysłów w jedną powieść, przez co stworzył się lekki chaos. Życie Polibiusza jest obfite w znaczące wydarzenia, ale przez to ciasne skumulowanie nie wywołuje odpowiedniego wrażenia. Innym razem autor stosuje zabijające rytm powieści skróty, w których w kilkunastu zdaniach opisuje kilka lat (np. gdy przedstawia okres tułaczki Polibiusza na Krecie z najsłynniejszym Kartagińczykiem w dziejach). Wydaje mi się, że lepiej dla samej powieści wyszłoby, gdyby była ona podzielona na przynajmniej dwie części, a Wojciech Dutka mógłby pofolgować sobie więcej z historią i dopracować charakterystyki bohaterów, bo te niestety właściwie nie istnieją – nawet do Polibiusza nie czułem ani sympatii, ani irytacji. Było przy tym również parę fajnych momentów, a szczególnie utkwił mi w pamięci mroczny opis kultu Dionizosa i mistycyzm, który zawisł nad głową głównego bohatera. Były chwile, gdy miałem wrażenie, że autor otarł się o tę nutę geniuszu, gdzie czasem wystarczy prosta odpowiedź, aby w satysfakcjonujący sposób dopełnić powieść. Ten moment mógł nastąpić, gdy narrator wspomina o trwałości dziejów i wadze przekazu słowa pisanego – tu jednak zabrakło kropki nad „i” oraz więcej naukowego zacięcia Wojciecha Dutki. A gdy wreszcie autor dotarł do wyjaśnienia sensu powieści, jakim jest sens życia Polibiusza, uderzył w – jak dla mnie – zbyt duży patos. Osobiście preferowałbym bardziej stonowaną, ale trzymającą się skonstruowanego już na potrzeby powieści realizmu historycznego. Oczywiście obroną dla autora może być świadomość, że istnieje wiele białych plam, których już nie odczytamy.

Moja koncepcja gdzieś się rozminęła z koncepcją Wojciecha Dutki – mimo to nie uważam, aby Kartagińskie ostrze było słabą i niewartą poznania powieścią. Najwyraźniej miałem inne oczekiwania względem tej powieści, niż to sobie zaplanował autor. Książkę docenią zwłaszcza fani historii, bowiem poznać można po jego prozie, czym się zajmuje na co dzień; za to osoby stroniące od analizowania przeszłości mogą się zawieść. Sama powieść nie zachwyca, ale może przypadnie do gustu wielbicielom lekkiej, pogmatwanej sensacji. Nie spodziewajcie się jednak fajerwerków.

Fot.: Wydawnictwo Albatros

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *