Polska, podziemna scena nie przestaje mnie zaskakiwać. Nie ma gatunku, którego gdzieś po garażach czy salach prób nie uprawiają stawiające pierwsze kroki ku sławie młodzi, niedoświadczeni muzycy. Tymczasem bydgoska formacja Małe Ptaszki postanowiła przygotować debiut, który okazuje się poszukiwaniem złotego środka między piosenką, słuchowiskiem oraz tekstem mówionym. Zaintrygowani? Ja bardzo, a inni zaintrygowani mogą sprawdzić pierwszy singiel formacji, Kim jesteś, małe ja.
Sami muzycy mówią o sobie: postanowiliśmy sprostać ambitnemu pomysłowi, którego nikt chyba jeszcze w Polsce nie zrobił, czyli nagrać płytę ze słuchowiskami. Mimo, że na zespół składa się czwórka przyjaciół, którzy pod względem dotychczasowej działalności muzycznej bardzo się różnią od siebie, to panowie nagrywają swoje partie oddzielnie, a sam zespół nie doczekał się jeszcze próby w pełnym składzie. Główny trzon zespołu to Adam Kempa i dwójka muzyków Good Night Chicken – perkusista Tomek Gołda i gitarzysta Artur Kujawa. To ci muzycy właśnie nagrali Kim jesteś, małe ja. Natomiast czwartym muzykiem, uzupełniającym skład jest Tobiasz Mullai, który wspiera zespół literacko i okazjonalnie sięga po gitarę basową.
Kim jesteś, małe ja to, jak twierdzi sam Adam Kempa, przykład bardziej piosenkowej zwartości płyty. I rzeczywiście, jak sami możecie sprawdzić, zapowiadanego słuchowiska jest raptem kilkanaście sekund, ale dające nam do zrozumienia, że jeśli chodzi o partie mówione na płycie, to należy się spodziewać absurdalnego poczucia humoru, trochę w Monty Pythonowskim w stylu. Za to jak najbardziej poważny tekst kompozycji jest, jak sami muzycy mówią, mocno zainspirowany twórczością amerykańskiego poety z pierwszej połowy XX wieku, Edwarda Estlina Cummingsa. Pod względem muzycznym zespół natomiast proponuje mocne, ostre gitarowe uderzenie, bliskie tego co się teraz dzieje na scenie noise rockowej, albo tego co było w latach dziewięćdziesiątych w kręgach post hard core. Miałem okazję posłuchać jeszcze drugiego utworu, będącego już słuchowiskiem w pełnym tego słowa znaczeniu. Dźwięki instrumentów są jedynie tłem do opowiadanej historii, a momenty, w których słyszymy sam zespół najłatwiej mi porównać do tego, co robił Pink Floyd na płycie Ummagumma. Zresztą zdecydowana większość utworu to melorecytacja Adama Kempy do akompaniamentu gitary akustycznej, a w tle są odgłosy śpiewających ptaków. Niczym w Grantchester Meadows Pink Floyd. Ciężko mi cokolwiek powiedzieć więcej o samej historii opowiadanej przez Adama Kempę, są to fragmenty wyrwane z kontekstu, które przez dziesięć minut w pełni absorbowały moją uwagę, więc chyba jest dobrze.
Niezwykle jestem ciekaw efektu końcowego. Małe Ptaszki, za pomocą dwóch fragmentów, wycinka pełnej całości, zaintrygowali mnie swoim pionierskim konceptem, ale i poziomem muzycznym stojącym na wysokim poziomie. Zobaczymy jednak, czy całość nie okaże się przerostem formy nad treścią.
Fot.: Małe Ptaszki