(nie)znajomi

Znajomi czy nieznajomi? – Tadeusz Śliwa – „(Nie)znajomi” [recenzja]

(Nie)znajomi to polski film w reżyserii Tadeusza Śliwy, znanego z serialu Ucho prezesa, który wraz z Katarzyną Sarnowską stworzył adaptację scenariusza włoskiego komediodramatu Dobrze się kłamie w miłym towarzystwie, nad którym Głos Kultury sprawuje patronat medialny. W polskim dziele przy kolacji spotyka się grupa przyjaciół i przez wzgląd na to, że nie dają im spokoju powiadomienia w telefonach, pada pomysł zagrania w nietypową grę. Gracze muszą czytać na głos przychodzące wiadomości oraz rozmawiać z dzwoniącymi w trybie głośnomówiącym. Początkowy, mały entuzjazm siedzących przy stole coraz bardziej niknie, gdy okazuje się, do czego może prowadzić ujawnienie cudzych sekretów, a z pozoru przyjemne spotkanie przeradza się w dalekie wyjście poza strefę komfortu. Do czego jest w stanie doprowadzić pielęgnowanie wizerunku i znajomości w social mediach bardziej niż w życiu prywatnym? Na czym opiera się zaufanie w czasach, gdy do odblokowania telefonu potrzebny jest skan linii papilarnych? Tych filmowych wniosków tutaj nie zdradzę. Zapraszam za to do kin, od 27 września, na prawdziwą filmową ucztę podczas seansu jednego z lepszych, jeśli nie najlepszych, polskich dzieł kinematografii. Na (Nie)znajomych.

Akcja (Nie)znajomych rozpoczyna się przeplatanymi kadrami z różnych miejsc. Ukazane na nich postacie łączy jedno – za chwilę wszyscy spotkają się przy tym samym stole. Oczywiście wiedzą o tym, gdyż korzystają z zaproszenia przyjaciół. Scenariusz to historia zaczerpnięta z życiowych doświadczeń: znajomi chcą spędzić wspólny wieczór ze sobą, ze swoimi partnerami, spotkać się i tę możliwość celebrować. Jeden z nich ma nową dziewczynę, inny problemy w pracy, rodzice za to trudności w kontakcie z dziećmi. Codzienność. Kwestie, jakie nurtują gości, to między innymi wybór, co sprezentować pani domu – whiskey czy może książkę? Dziwią się na widok braku telewizora w wyremontowanym mieszkaniu gospodarzy, podziwiają rozmach inwestycji, ale nie omieszkają wyciągnąć szpilki, która wpleciona w dialog ma za zadanie skutecznie, acz niewinnie, przyjaciół ukłuć. Przecież to wszystko z troski i sympatii.

Kadr z filmu "(Nie)znajomi"

Podczas wystawnej kolacji przygotowanej przez Ewę (Kasia Smutniak), która w Polsce tylko bywa, gdyż pracuje w Bolonii, przybyli konsumują i konwersują. Zacne grono tworzy siedem osób: wspomniana Ewa, jej wykształcony muzycznie mąż Tomek (Tomasz Kot), Anna (Maja Ostaszewska) oraz Grzegorz (Łukasz Simlat), Czarek (Michał Żurawski) z nową dziewczyną Olą (Aleksandra Domańska), a także przybyły solo Wojtek (Wojciech Żołądkowicz). Dziewczyna Wojtka nie mogła się pojawić, gdyż jak stwierdził lekarz, dopadło ją zapalenie bakteryjne, co wyrozumiale przyjęła Anna dodaniem, że o to nietrudno, w końcu wszędzie te wirusy… Kwestie bohaterów przygotowane zostały wnikliwie i starannie. Dialogi to bardzo duża zaleta filmu (Nie)znajomi – są błyskotliwe, inteligentne, a także wyjątkowo adekwatne do polskiej rzeczywistości. Cechuje je naturalność, która sprzyja poczuciu uczestnictwa w ekranowym spotkaniu.

Bogaci Ewa i Tomek z pozoru osiągnęli już tyle, by nie musieć martwić się o potrzeby bytowe, jednak okazuje się, że (zgodnie z frazesem) majątek nie jest synonimem szczęścia. Anna i Grzegorz to małżeństwo, w którym żona opiekuje się dziećmi, domem i matką swego męża, a on zarabia pieniądze i niewiele więcej go interesuje. Czarek ma milion pomysłów na zbicie fortuny, w czym kibicuje mu Ola – weganka, joginka, przepełniona pozytywną energią, z mandalą na ręce i mnóstwem sentencji zawierających buddyjskie mądrości życiowe na każdą chwilę dnia i nocy. Wojtek stara się znaleźć nową pracę.

Kadr z filmu "(Nie)znajomi"

Znajomi przy okrągłym stole żartują, dzielą się tym, co u kogo słychać, ale towarzyszą temu wszystkiemu dźwięki powiadomień – nic dziwnego, skoro wszyscy posiadają telefony. W końcu pada pomysł, by nie odchodzić od stołu, nie odpisywać ukradkiem na wiadomości, ale zagrać w grę, w której zasadami będą: czytanie na głos otrzymywanych treści oraz odbieranie połączeń w trybie głośnomówiącym. Propozycja początkowo potraktowana zostaje pobłażliwie, ale gdy okazuje się, że nie jest żartem, wywołuje wiele obaw. Przyjaciele dobrze się znają, nie powinni mieć przed sobą tajemnic – właśnie ten argument wypowiedziany głośno mógł sprawić, że u niektórych z nich pojawiło się niezbyt przyjemne uczucie braku odwrotu czy sytuacji bez wyjścia. Zgodzić się trzeba, nie chcąc zostać zdemaskowanym. Co kryje się w naszych telefonach: SMS-ach, komunikatorach – Whatsappie, Messengerze, w direct messeges w social mediach, na Instagramie, Facebooku? Czy bylibyście w stanie, Drodzy Czytelnicy, zagrać w gronie bliskich w taką właśnie grę?

Nic dziwnego, że atmosfera ulega zagęszczeniu, a widzowie nagle tracą pewność, co może wydarzyć się w kolejnych minutach. Świat nie jest sprawiedliwy – takie uniwersalne zdanie pada w pewnym momencie seansu, ale nie zdradzę, do czego konkretnie nawiązuje.

Na ekranie zaprezentowany zostaje cały przekrój wyszczególnionych przywar narodu polskiego. Być może brzmi to górnolotnie, ale tak właśnie jest. Pojawia się komentowanie za plecami, obgadywanie, zazdrość, porównywanie z innymi. Są problemy wychowawcze z dojrzewającą córką, proszącą ojca o hajs na nocne wyjście, niejasności wynikające z zarządzania wspólnym majątkiem, zarzucanie braku czasu dla rodziny przez poświęcenie pracy, a także bezradność wobec opieki nad osobami w podeszłym wieku. Twórcy scenariusza zwracają uwagę na temat homofobii, hipokryzji, egoizmu oraz problemy w relacjach międzyludzkich. W (Nie)znajomych obnażony zostaje również stereotyp matki Polki, zajmującej się dogadzaniem wszystkim wokół, a w natłoku obowiązków zapominającej o sobie.

Kadr z filmu "(Nie)znajomi"

Spośród różnych życiowych dylematów gości wyłania się jeden, dotyczący nieudanego kojarzenia psów rasy boston terrier. Podobno zamiast rasowych szczeniąt w miocie urodziły się dziwadła, jak jakieś sarenki, a biznes ze sprzedażą młodych skończył się fiaskiem. Podczas tejże sceny spojrzałyśmy na siebie porozumiewawczo z siedzącą obok koleżanką, lekarką weterynarii, ponieważ obie wiemy, jak niekorzystne w skutkach jest promowanie ras psów brachycefalicznych. To gatunki o krótszej kufie, które posiadają anatomiczne uwarunkowania do zapadania na poważne choroby związane z układem oddechowym, a właściciele, nabywając takiego psiaka, powinni liczyć się z jego problemami zdrowotnymi i kosztami, jakie ze sobą niosą, a nie z tym, że pies wygląda uroczo. Scena tego dotycząca miała wydźwięk żartobliwy, więc wątpię, że ktoś z oglądających się tym przejmie, ale korzystając z okazji, staram się jednak skłonić czytelników mojej recenzji do uwrażliwienia na ten temat.

Poza mistrzowskimi dialogami fenomenalnie spisali się także aktorzy. Zbiór znanych nazwisk to nie tylko dobra reklama na plakacie filmowym, ale również w przypadku (Nie)znajomych gwarancja najwyższej jakości. Trudność w grze w tak statycznym filmie, który rozgrywa się w jednym miejscu, a jego znaczną część bohaterowie przesiadują przy stole, polega na stworzeniu wiarygodnych kreacji aktorskich, zwracając uwagę na najdrobniejszy detal, gest, mimikę. To niebywałe, jak każda postać zachowuje swą indywidualność, tworząc wspólnymi siłami postać bohatera zbiorowego, a to również dzięki wyczuwalnej między aktorami chemii. Mistrzowskie ruchy kamery w tej statycznej, stołowej stylistyce przejawiają się zachowaną płynnością (wrażenie robiły szczególnie w końcówce) oraz symetrią kadrów. Nieobojętnym warto pozostać wobec gry świateł (tej typowej dla filmów i użyciu kolorowych iluminacji w pewnym z ważniejszych momentów fabuły) oraz wykorzystania luster. Na ogromne wyróżnienie zasługuje zaś wybitny monolog Mai Ostaszewskiej, który jest w stanie poruszyć i przyprawić o ciarki.

(nie)znajomi

Dialogi i ich błyskotliwość z pewnością zwracają uwagę i sprawiły, że na widowni podczas pokazu prasowego co rusz pojawiały się wybuchy śmiechu. Choć podczas trwającego 107 minut seansu główne tło wydarzeń stanowi cisza, to pojawia się też kilka dopasowanych utworów. Za warstwę muzyczną odpowiada Marcin Masecki, a tworzy ją Orkiestra Polskiego Radia.

(Nie)znajomi

Już przed oficjalną premierą kinową pojawiają się na forach głosy, że remake filmu zagranicznego to zły pomysł. (Nie)znajomi nie są jednak zwykłym odtworzeniem włoskiej wersji filmu, ale skorzystaniem z idei i osadzeniem jej w polskich realiach. Zabieg ten udał się po mistrzowsku. Kasia Smutniak stanowiła łącznik pomiędzy dwiema produkcjami i, jak stwierdził Tomasz Kot w wywiadzie z Karolem Paciorkiem, inni aktorzy nie mieli obowiązku obejrzenia filmu Dobrze się kłamie w miłym towarzystwie, a ona znając je obie, zachwycała się interpretacjami w reżyserii Tadeusza Śliwy.

Kadr z filmu "(Nie)znajomi"

(Nie)znajomi to dzieło nie dość, że sprawiające ogromną przyjemność podczas oglądania, dzięki dopracowaniu i perfekcji, to zachwycające mnogością wątków umieszczonych na pierwszy rzut oka w lekkiej formie. Po seansie daje możliwość rozpoczęcia analizowania jego szczegółów, odnoszenia ich do życia własnego, innych i ogólnych tendencji społecznych. Temat zniewolenia przez technologię nie jest wielkim odkryciem, jednak ujęty został w takiej formie, obok której nie można przejść obojętnie. Nikt nie moralizuje również widzów, ale daje dużo możliwości na tworzenie własnych wniosków dotyczących zaprezentowanego morału. To wszystko z odpowiednią dawką humoru i obietnicą dobrej zabawy. Jak po seansie interpretować tytuł: znajomi czy bardziej nieznajomi? Wydaje mi się, że nie powstał bez powodu – wszyscy jesteśmy sobie (Nie)znajomymi.

Fot.: Dystrybucja Mówi Serwis

 


Przeczytaj także:

WIELOGŁOS O FILMIE „DOBRZE SIĘ KŁAMIE W MIŁYM TOWARZYSTWIE”

(nie)znajomi

Write a Review

Opublikowane przez

Małgorzata Kilijanek

Pasjonatka sztuki szeroko pojętej. Z wystawy chętnie pobiegnie do kina, zahaczy o targi książki, a w drodze powrotnej przeczyta w biegu fragment „Przekroju” czy „Magazynu Pismo”. Wielbicielka festiwali muzycznych oraz audycji radiowych, a także zagadnień naukowych, psychologii społecznej i czarnej kawy. Swoimi recenzjami, relacjami oraz poleceniami dzieli się z czytelniczkami i czytelnikami Głosu Kultury.

Tagi
Śledź nas
Patronat

4 Komentarze

  • Wprawdzie wizyta w kinie jeszcze przede mną, ale już widzę, że tytuł filmu jest nieprzypadkowy. Lubię, kiedy skłania się mnie do refleksji.
    Zamierzam wrócić do tej recenzji jak już będę mogła mieć własną opinię.

    • Pani Aleksandro, mam nadzieję, że wróciła Pani do recenzji i nie rozczarowała się seansem.

  • Od dłuższego czas polskie filmy mnie nudzą, wymiękam i rezygnuję po części filmu lub oglądam, bo już żal nie dokończyć skoro zacząłem. TU DUŻE ZASKOCZENIE. W końcu film który chciałem ZDECYDOWANIE obejrzeć do końca. No i zdecydowanie polecam.

    • Dziękuję za ten komentarz. Oby jak najwięcej takich filmów!

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *