Nigdy gorsi – Anna Muylaert – „Prawie jak matka” [recenzja]

Wszyscy żyjemy według pewnych reguł i zasad, ram, które utrzymują nas w ryzach, w warstwie społecznej, do której – chcąc nie chcąc – przynależymy. Często jednak naginamy te reguły, łamiemy, przechodzimy pod nimi cichaczem lub przeskakujemy z impetem ponad nimi. W utrzymywaniu swego życia w ryzach nie ma nic złego pod warunkiem, że zasady nim rządzące nie są przesadzone, nie ubliżają nam i nie sprawiają, że dla samych siebie jesteśmy człowiekiem o wartości zaniżonej aniżeli jest w rzeczywistości. Ramy, w których żyjemy, muszą potwierdzać nasze człowieczeństwo, a nie mu zaprzeczać. Między innymi taką problematykę porusza brazylijski kandydat do Oscara 2016, film Anny Muylaert Prawie jak matka.

Akcja filmu dzieje się w bogatej dzielnicy São Paulo, w domu zamożnej rodziny, u której mieszka i pracuje główna bohatera, Val. Kobieta już około dziesięciu lat (jeśli nie więcej) obsługuje rodzinę, w skład której wchodzi syn Fabinho, wiecznie nieobecna matka Bárbara i dziwny, zdający się żyć we własnym świecie ojciec, Carlos. Val codziennie rano wstaje wcześnie, aby naszykować dla nich śniadanie, a potem po nim posprzątać; robi pranie, sprząta pokoje, zajmuje się ogrodem, gotuje, a do tego można powiedzieć, że wychowuje Fabinho, dla którego jest prawie jak matka. To do niej bowiem chłopak przychodzi się przytulić, kiedy ma zły nastrój, to do niej przychodzi w nocy, kiedy nie może zasnąć. Val jest pracowitą kobietą, która zdaje się przyjmować życie takim, jakie jest – na nic nie narzeka, nie uskarża się; wykonuje swoją pracę i nawet za drobny gest, który jedynie udaje życzliwość, jest swoim pracodawcom niezwykle wdzięczna. I pewnie nigdy w jej życiu nic by się nie zmieniło, gdyby nie przyjazd córki, która niespodziewanie dzwoni do matki, informując ją, że zamierza zdawać na architekturę i niedługo ma egzaminy wstępne właśnie w São Paulo.

01/2014 - Still longa metragem ' Que Horas Ela Volta' - De Anna Muylaert foto: Aline Arruda

Jéssica nie widziała się z matką od dziesięciu lat. Ze względu na skomplikowane relacje matki z ojcem, a także przez wzgląd na pracę, jakiej podjęła się Val, córka była wychowywana przez krewnych z dala od matki. Kobieta ogromnie cieszy się na to spotkanie po latach i wyjeżdża po córkę na lotnisko. Jéssica okazuje się być piękną, pewną siebie – według matki i Fabinho zbyt pewną siebie – młodą kobietą, której od samego początku nie przypadają do gustu relacje i zasady panujące w domu pracodawców matki. Nie podoba jej się fakt, że musi dzielić z Val malutki pokoik i spać na materacu na podłodze, podczas gdy obszerny i wygodny pokój gościnny nie jest aktualnie przez nikogo zajmowany. Dziewczyna nie widzi nic złego w tym, że do śniadania usiądzie przy stole w kuchni, a także, że zje lody, które są przecież „lodami Fabinho”. Nieskrępowana korzysta z wygód, które oferuje jej dom, co coraz mniej podoba się tak Val, jak i jej pracodawczyni, Bárbarze. Natomiast żadnego problemu nie widzi w tym pan domu, Carlos, który wydaje się być zadowolony z pobytu córki swojej gosposi. Powoli zaczyna traktować ją jak jednego z domowników, ze wszystkimi przywilejami takimi jak wspólny lunch czy wycieczka.

Jednak nawet jasne strony okazują się mieć swoje ciemne podłoże. Przyjazd Jéssiki komplikuje relacje między wszystkimi domownikami, a atmosfera staje się coraz bardziej napięta. Sytuacji nie poprawia również fakt, że na tę samą uczelnię, na którą zdaje córka Val, pragnie się dostać także Fabinho i nie ma znaczenia, że na dwa różne kierunki. Dziewczyna i chłopak nie rywalizują co prawda ze sobą, ale Bárbara nie jest w stanie przyjąć do wiadomości, że córka zwykłej gosposi mogłaby okazać się „lepsza” od jej syna. To tylko nakręca spiralę nienawiści, którą kobieta szybko zaczyna darzyć dziewczynę. Również uprzejmy stosunek Carlosa do Jéssiki  nie polepsza sytuacji. Jak w tym wszystkim natomiast odnajduje się Val? Kobieta jest rozdarta między miłością do córki, której nie widziała tyle lat, a lojalnością do pracodawców, u których również pracuje już szmat czasu. Poza tym, Val zdaje się nie rozumieć córki; dla niej zasady są jasne – służba nie spoufala się z domownikami, nie je razem z nimi, nie korzysta z tych samych sprzętów i nie zwraca się do nich po imieniu. A już na pewno świętokradztwem jest kąpiel córki gosposi w basenie państwa. Ów basen zresztą jest w filmie niezwykle istotny – jego czystość jest pozorna, tak jak pozorna jest kultura i życzliwość pracodawców Val. Basen jako miejsce kumuluje w sobie większość najważniejszych emocji w filmie. Dwa razy dochodzi w nim do przełomu, który kieruje fabułę na właściwe, zaplanowane przez twórców tory.

prawie jak matka 3

Polski tytuł filmu jest wieloznaczny i można go odczytywać na różnych poziomach. Kryje się w nim także ironia losu, który sprawił, że Val była przez wiele lat prawie jak matka dla Fabinho i kryje się w tym porównaniu wiele ciepła, serdeczności i życzliwej relacji; będąc jednocześnie dla własnej córki t y l k o prawie jak matka i tym razem w tych słowach zapisana jest gorycz, tęsknota, żal, smutek, złość i lata samotności. Również Bárbara jest dla swego syna jedynie prawie jak matka – obca, zapracowana i nieobecna wydaje się wymagać od Fabinho jedynie dobrego wykształcenia i zachowania, za nic mając jego wątpliwości, rozterki i emocje nim targające. Bárbara zresztą jawi się w filmie jako „czarny charakter”. Tak naprawdę tylko jej przeszkadza pobyt w domu córki Val, tylko ona zdaje się rozsiewać w domu napiętą atmosferę zakroploną jadem. Wbrew pozorom jednak, również jej mąż nie zostaje wybielony. Mimo że traktuje gościa z szacunkiem, przystaje na wszystkie jego prośby, a i sam wychodzi z inicjatywą dogodzenia dziewczynie – zdaje się jednocześnie nie widzieć, jak źle traktuje jej matkę. Tymczasem tym, co różni je najbardziej, jest po prostu wiek. Jedna ma już swoje lata i pracuje u nich od dawna, w związku z czym przylgneła do niej łatka „tylko” służącej, druga natomiast jest młoda i wniosła do domu świeżość i energię, którą chyba w całości wysysała do tej pory Bárbara. Nie różni ich natomiast pozycja społeczna i nierewelacyjna sytuacja materialna, która dla pani domu zdaje się mieć największe znaczenie. Czy jest więc ważne z jakich powodów Carlos i jego żona traktują Val jak człowieka gorszego, który służy tylko im zachciankom? Reżyserka Anna Muylaert odpowiada – absolutnie nie. I świetnie udało jej się to pokazać na ekranie.

Prawie jak matka stawia swojego widza w bardzo komfortowym i wyjątkowym położeniu. Reżyserka i scenarzystka obdzieliła każdego z  bohaterów  innym pojmowaniem gnębiącej ich sytuacji. Bárbara jest niemiła dla Val i jej córki, przeszkadza jej wszystko, co choćby w minimalnym stopniu narusza granice relacji państwo-służba. Widać to zresztą już na samym początku filmu, kiedy po tylu latach kobieta nawet nie pamięta, kim dla Val jest Jéssica, a także w sytuacji, w której zostaje obdarowana przez swoją gosposię prezentem urodzinowym. Carlos natomiast nie widzi nic złego w traktowaniu dziewczyny jak równej sobie, jednocześnie nie zmieniając nic w relacji z jej matką, którą wciąż wysyła po coś do kuchni i do lodówki, do której ma dwa kroki. Fabinho z kolei zdaje się stać najbardziej z boku, to chłopak, który jeszcze buja w obłokach; wychowywany w luksusie. Kocha Val i wydaje się, że znalazł jakiś przedziwny, złoty środek, który pozwala mu traktować Val jednocześnie jako gosposię i służącą i jako powiernicę swoich trosk. Jej córkę traktuje normalnie, przechodząc kompletnie obojętnie wokół tego, czy ta zachowuje się jak u siebie w domu, czy nie.

prawie jak matka 1

Val oczywiście prezentuje sobą postawę oburzenia zachowaniem córki. Godzi ono w jej wychowanie i to, co jej wpojono. Służba to służba i jej córka nie powinna jadać razem z panem domu, ani wyjadać lodów jego synowi – dla niej są te tańsze i gorsze. Natomiast co do samej Jéssiki – dziewczyna z jednej strony zdaje się przedstawiać sobą zdrową postawę, z poglądami, które nie są ograniczane przez żadne ramy czy średniowieczne klapki na oczach, jednak z drugiej strony wydaje się być w tym wszystkim zbyt swobodna i nachalna. Bądź co bądź Carlos i Bárbara przyjęli ją bez słowa pod swój dach, a ona jakby zaplanowała sobie od początku okazywać im całkowity brak szacunku.

Wśród tych pięciu postaw stoimy my – widzowie. Może okazać się, że któraś z wyżej wymienionych do nas przemawia, najpewniej postawa przyjmującego wszystko wzruszeniem ramion Fabinho bądź z góry zbuntowanej Jéssiki. Mam jednak wrażenie, że film został skonstruowany właśnie tak, abyśmy musieli się odnaleźć pomiędzy każdym z tych zachowań. Bowiem pomijając panią domu, która ewidentnie jest postacią negatywną, każda z pozostałych jest niejednoznaczna. Fabinho to rozpieszczony, zagubiony chłopak, którego życiem kierują raczej ambicje matki niż jego własne; Carlos jest mężczyzną sfrustrowanym i zmęczonym, dla którego przyjazd gościa jest czymś, co wyrywa go z marazmu; korzenie Val sięgają bardzo głęboko ku dawno wpojonym zasadom, które trudno zmienić na pstryknięcie palcami, a Jéssica… no cóż, jej podejście jest zdrowe, choć zbyt mocno doprawione buntem i wojowniczą postawą.

Prawie jak matka to, pomimo leniwie sunącej historii i długich ujęć z pozoru nic nieznaczących scen, opowieść o godności, o którą często sami musimy zadbać, choć traktowanie przez innych ludzi również ma tu wiele do powiedzenia. Film Anny Muylaert to opowieść o życiu z wieloma jego odcieniami; to historia o tym, jak ważna jest rodzina i że czasami obcy człowiek także może stać się jej pełnoprawną częścią. To oczywiście także przypowieść o macierzyństwie, o odbudowywaniu relacji i walce z własnymi przyzwyczajeniami. Pokonywanie barier i nutka szaleństwa jest potrzebna każdemu z nas, a już na pewno wszyscy musimy w każdej minucie swojego życia czuć się – parafrazując słowa córki Val – nie tyle lepsi od innych, co po prostu nigdy gorsi.

01/2014 - Still longa metragem ' Que Horas Ela Volta' - De Anna Muylaert foto: Aline Arruda

Na uwagę zasługuje również sposób, w jaki zrealizowany został film Prawie jak matka. Częste są tutaj ujęcia Val siedzącej lub stojącej tyłem do kamery, jakby podkreślać miały jej niewielkie poczucie własnej wartości. Również kolorystyka została świetnie dobrana, a praca kamery, która ujmuje pewne wydarzenia z wąskiej perspektywy ograniczonej np. przez ściany kuchni, podkręca wymowę filmu i – momentami – wąskie rozumowanie pracodawców Val, a także i samej Val. Regina Casé, która zagrała rolę zapracowanej gosposi tęskniącej za córką, wywiązała się ze swojej roli znakomicie. Można nawet zaryzykować stwierdzenie, że dodała produkcji niebanalnych kolorów i życia, którego przy – mimo wszystko – niepowalającej na kolana fabule samej w sobie, mogłoby bez niej zabraknąć.  Z ogromną naturalnością i wigorem odegrała postać Val, a scena gestykulacji w kuchni i telefonicznej rozmowy z córką w basenie były po prostu świetne. Wcielająca się   w rolę Jéssiki Camila Márdila poradziła sobie równie dobrze; także i ona zagrała świeżo, naturalnie i niewymuszenie. Pozostali aktorzy: Karine Teles w niewdzięcznej roli pani domu, Lourenço Mutarelli jako Carlos i Michel Joelsas, czyli ich filmowy syn, nie powalili na kolana, ale z pewnością zagrali poprawnie.

Prawie jak matka przyciąga podczas seansu. Mimo że akcja nie gna do przodu na złamanie karku, poszczególne sceny są powolne, czasem nawet senne – film w jakiś sposób potrafi zauroczyć. Zdecydowanie więcej zyskuje od połowy seansu, choć i na początku niezaprzeczalnie przykuwa uwagę. Na pewno nie dziwi Nagroda Publiczności w sekcji „Panorama” dla filmu Anny Muyalert, a także Nagroda Specjalna  – obie zdobyte na festiwalu Berlinale. Takich dramatów, o zwykłych ludziach i ich równie zwykłych, choć nie zawsze łatwych, relacjach nigdy nie będzie za wiele, a czas poświęcony na ich obejrzenie, absolutnie nie powinien zostać uznany za stracony.

Fot.: Aurora Films

Write a Review

Opublikowane przez

Sylwia Sekret

Redaktorka naczelna i współzałożycielka Głosu Kultury. Absolwentka dyskursu publicznego na Uniwersytecie Śląskim (co brzmi równie bezużytecznie, jak okazało się, że jest w rzeczywistości). Uwielbia pisać i chyba właśnie to w życiu wychodzi jej najlepiej. Kocha komiksy, choć miłość ta przyszła z czasem. Zimą ogląda skoki narciarskie, a latem do czytania musi mieć świeży słonecznik.

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *