Numer 38987 – Boris Golzio – „Kroniki Francine R.” [recenzja]

Numer 38987. To była nowa, obozowa tożsamość Francine. Być może dlatego opowiadając swoją historię, używa mocnych słów, jasno mówi o antypatiach do niektórych osób lub grup etnicznych. Trudno jednak się dziwić. Wspomnienia i emocje z nimi związane były w niej żywe do końca jej dni. Wojny, przesłuchań i czasu spędzonego w obozach nie da się wymazać z pamięci. One są jak piętno. Naznaczają.  I choć część z jej znajomych mówiła, że nie można wierzyć we wszystko co mówi, to Boris Golzio potwierdza, że nie kłamała, nie wyolbrzymiała i ma na to dowody. Dlatego pragnął, by jej świadectwo nie pozostało nieme. Znane jedynie najbliższej rodzinie. Głos ofiary miał wybrzmieć. Stać się przestrogą, by już nigdy więcej człowiek człowiekowi nie zgotował takiego losu.

Kim była Francine oprócz tego, że stała się numerem 38987? Kuzynką babki autora. Dziewczynką, która wraz z pięciorgiem rodzeństwa straciła rodziców (mama nie przeżyła operacji, ojciec popełnił samobójstwo) i była wychowywana przez dziadków. Gdy dorosła działała w francuskim ruchu oporu, podobnie jak jej brat i siostra. Za to więziono ją przez dwanaście miesięcy. Aresztowano ją na początku kwietnia 1944 r. Tak zaczęła się trudna wędrówka. Od sali przesłuchań, koszary Comb w Roanne przez Saint- Etienne, do Ravensbruck. Tam dotarła transportem z 13 maja 1944 r. i otrzymała numer 38987. Nie wytatuowano jej go. W tym obozie nie było takiej praktyki. Pierwszym miejscem, do którego ją skierowano, była kwarantanna. Potem została przydzielona do komanda zajmującego się rozbieraniem zmarłych. Ten, kto nie chciał w ten sposób pracować, od razu mógł dołączyć do rozbieranych ciał. Ich ubrania były przekazywane kolejnym osobom z transportów.

Cały pobyt w obozie to pozbawienie człowieczeństwa. Rozbieranie do naga przed mężczyznami, zabieranie biżuterii i kosztowności, ścięcie włosów, wyrywanie złotych zębów, prysznic strumieniem lodowatej i wrzącej wody, stanie na baczność przez kilka godzin w deszczu czy praca fizyczna. Ale też eksperymenty medyczne takie, jak szczepionki, usuwanie szpiku z kości, co powodowało śmierć w ciągu tygodnia. Inną formą tortur było głodzenie. Kobiety ratowały się tym, co udało się znaleźć: trawą, mleczami, czy korą drzew.

Oryginalne korniki Francine były zapisem ustnego świadectwa. Dlatego też w komiksie znajdziemy składnię języka mówionego. Wszystkie wypowiedzi są autentyczne. Autor pozwolił sobie jedynie na niewielką ingerencję, do której należała zmiana pojedynczych wyrażeń, by zostały one właściwie zrozumiane przez czytelnika. Tam, gdzie było to konieczne, pojawiły się odautorskie informacje uzupełniające, które wyróżniają się czarnym tłem. W tekście nie pojawia się nic więcej ponad to, co zapamiętała i przekazała Francine. Nie znajdziemy w jej przekazie informacji o obecności noworodków w Ravensbrück (co było charakterystyczne dla tego obozu) czy zakładach pracy dla więźniarek, ponieważ bohaterka nigdy się z nimi nie spotkała.

Komiks Borisa Golzio jest przejmujący i emocjonalny. Obrazy nie tylko mówią więcej niż tysiąc słów, ale wiarygodnie oddają opisywaną sytuację. I choć opowieść może niektórym wydawać się niewiarygodna, jest jak najbardziej prawdziwa. Jeśli ktoś zadaje sobie pytanie, dlaczego powstał ten komiks, autor odpowiada: by nie zginęła pamięć o tych, którzy cierpieli i ginęli podczas Zagłady. Ani dziś, ani jutro, ani nigdy.

Fot: Wydawnictwo Marginesy

Write a Review

Opublikowane przez

Magdalena Kurek

Absolwentka dziennikarstwa i komunikacji społecznej na Uniwersytecie Gdańskim. Zgodnie z sentencją Verba volant, scripta manent (słowa ulatują, pismo zostaje) pracuje nad rozprawą doktorską poświęconą interpretacji muzyki w prasie lat ’70 i ‘80. Jej zainteresowania obejmują literaturę i sztukę, ale główna pasja związana jest z tempem 33 obrotów na minutę (mowa oczywiście o muzyce płynącej z płyt winylowych).

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *