W ciągu całej mojej dotychczasowej przygodzie literackiej teksty, które zapadły mi w pamięć mogłabym podzielić na dwie kategorie: te, których złożoność wymusiła na mnie odwołanie się do różnych teorii literackich i narzędzi analizy tekstu, oraz te, które pomimo prostoty, w niczym nie ustępowały tym trudniejszym. Do tych pierwszych mogłabym zaliczyć prozę Joyce’a, Prousta czy Faulknera. Z kolei tę drugą grupę tworzą pisarze tacy jak Hemingway czy Steinbeck. Ich teksty nie wymagają dodatkowej wiedzy o literaturze, aby móc je docenić (lub nie). Książka, która jest przedmiotem tej recenzji taka właśnie jest. Chodzi tu o mini-powieść Historia o mewie i kocie, który uczył ją latać , której autorem jest Luis Sepúlveda, a ukazała się ona nakładem wydawnictwa Noir sur Blanc.
Historia o mewie i kocie, który uczył ją latać to opowieść, której głównym bohaterem jest portowy kot Zorbas, wiodący dostatni i uprzywilejowany żywot dzięki funkcji, którą pełni w porcie. Towarzyszy mu też gromada kocich przyjaciół. Jego spokojna egzystencja zostaje wywrócona do góry nogami, kiedy pewnego dnia u jego łapek ląduje wycieńczona mewa, prosząc o nietypową przysługę. Zorbas ma zadbać o jej pisklę, a także nauczyć je latać. Przed rezolutnym kotowatym staje nie lada wyzwanie: musi pokonać ograniczenia i różnice międzygatunkowe, wychować i zaszczepić w tej nowej istocie odwagę do podejmowania wyzwań, a nawet złamać parę kocich zasad…
Niech nikogo nie zwiedzie oznaczenie „literatura dziecięca” na stronie Noir sur Blanc. Historia, którą snuje Luis Sepúlveda jest prosta, ale nie spłycona, urocza i kojąca, ale nie infantylna. Wskazuje wartościowe postawy wobec podejmowanej problematyki, ale bez ciężkiego moralizatorstwa. Co prawda, zwierzęcy bohaterowie mogą wydawać się nieco „kreskówkowi”, przerysowani w swoich zabawnych cechach, ale w ostatecznym rozrachunku wypadają dojrzale w podejmowanych działaniach i decyzjach. Historia o mewie i kocie, który uczył ją latać to opowieść, gdzie kluczowe elementy przesłania są dostępne dla czytelników „ od lat 8 do 88”: staranie, by dotrzymać danego słowa, wrażliwość na drugiego, wychodzenie z własnej bezpiecznej „bańki” oraz wiara we własne możliwości – wartości uniwersalne, zdolne trafić do każdego odbiorcy.
Czytelniczo, doceniam piękny, prosty język tej opowieści – pozbawiony zbędnych ozdobników, bezpośredni, ale przepełniony ciepłem – dzięki takiemu połączeniu styl ten docenią zarówno starsi czytelnicy, jak i młodsi. Lektura zmusza do refleksji, choćby nad tym, czy plama ropy na środku morza jest dobra czy nie. Nic jednak nie jest podane czytelnikowi na przysłowiowej tacy, każda refleksja powinna wyjść właśnie od odbiorcy, nie od narratora opowieści. Ponad to, autor w bardzo nienachalny sposób „przemyca” w Historii o mewie i kocie, który uczył ją latać przekaz dotyczących odpowiedzialności społecznej i zobowiązań, jakie mają ludzie wobec przyrody. Nie jest to opowieść pisana pod tę tezę, ale autorowi udało się bardzo zgrabnie wpleść w tę kojącą historię elementy proekologiczne.
Historia o mewie i kocie, który uczył ją latać to książka, która może spodobać się naprawdę szerokiemu gronu odbiorców. Docenią ją z pewnością fani pióra Luisa Sepúlvedy, entuzjaści mądrej literatury z ważnym przesłaniem, a także najmłodsi – zwłaszcza, że w wydaniu Noir sur Blanc powieść jest też przepięknie zilustrowana. Propozycja do wspólnego poczytania!
Fot.: Noir sur Blanc.