obłoki śmierci

Nieznana karta historii Polski – Ireneusz Skruczaj – „Obłoki śmierci – Bolimów 1915” [recenzja]

Nigdy nie byłem jakimś szczególnym admiratorem fabularyzowanych dokumentów, zwłaszcza tych, które są wytworem naszej rodzimej kinematografii. Zwykle obszerne fragmenty aktorskie dominowały nad tym, co powinno być najważniejszym elementem konstytuującym film – bądź co bądź w dalszym ciągu dokumentalny. Tym samym warstwa faktograficzna rozmywała się w natłoku pretensjonalnych sekwencji oferujących marne aktorstwo anonimowych artystów, gdzie całość sprowadzała się do półproduktu, jakim jest formuła spektaklu teatru telewizji. Film pod złożonym tytułem Obłoki śmierci – Bolimów 1915 może zwiastować w tym obszarze nową jakość, nie tylko ze względu na odkrycie nieznanej (przynajmniej mnie) karty w historii Polski, ale też z uwagi na jakość wykonania, gdzie pewne braki budżetowe sprytnie maskowane są warsztatem. Film miał mieć swoją premierę już w ubiegłym roku, ale z uwagi na pandemię wejście na ekrany kin tego obrazu odsunęło się w czasie, jak zresztą wszystkiego, co w kinematografii. 

Sam fakt opóźnienia nie ma dla odbioru filmu, który ma historyczny charakter, najmniejszego znaczenia. Ewentualne wszelkie porównania z hollywoodzką superprodukcją Sama Mendesa pod tytułem 1917 są już w tym miejscu, wobec upływu czasu od momentu premiery, nieistotne, ale to chyba nawet z korzyścią dla polskiej produkcji, bo tego porównania – jeśli oba tytuły w ogóle oceniać tą samą miarą – dokument Ireneusza Skruczaja by nie wytrzymał. Moje spostrzeżenia co do tego, że pewne aktorskie sceny, tak, jeśli chodzi o batalistykę per se, ale też wybór kolorystyki zdjęć, mogące wynikać z bardziej lub mniej świadomej inspiracji epopeją twórcy Sama Mendesa, są wyłącznie subiektywną opinią recenzenta. Twórca charakterystycznym dźwięcznym głosem Mirosława Zbrojewicza będącym narratorem opowieści dość precyzyjnie opisuje kolejne fazy konfliktu na froncie wschodnim w trakcie pierwszej wojny światowej, gdzie, reprezentując wrogie sobie zaborcze armie, walczyli, ginąc śmiercią bratobójczą Polacy służący Niemcom i Rosjanom (na szczęście przy tym wszystkim twórca nie popada w nadmierny sentymentalny patos, ilustrując ten trudny dla naszej historii fakt historyczny).

Słusznym zabiegiem było także sprowadzenie do minimum kontekstu odnoszącego się do przyczyn i przebiegu globalnego konfliktu w ogóle. Metraż filmu, liczący zaledwie nieco ponad godzinę, nie zmieściłby tylu faktów. Z drugiej strony można byłoby zżymać się, że w takim razie jest to wyłącznie insajderska rzecz dla fanatyków historii, którzy doskonale znają realia pierwszej wojny światowej. Tak się na szczęście nie dzieje, a film mogą oglądać także osoby, które nie mają ku temu właściwego przygotowania. Nie jest to repozytorium starych artefaktów z epoki i przez to Obłoki śmierci nawet przez chwilę nie stają się jakąś formą zapisu występów rekonstruktorów historycznych. Wtedy film stałby się hermetyczny i nieznośny dla masowego widza. Niedobory kadrowe (sceny bitew inscenizowane są jednak z udziałem zaledwie kilku aktorów) markowane są atrakcyjnymi zdjęciami archiwalnymi zgrabnie przenikającymi się ze współczesnymi realizacjami z planu, a nadto swoje robią niewidoczne efekty specjalne. Poza tym spodobało mi się szerokie wykorzystanie rejestracji rozmów z naocznymi świadkami zdarzeń sprzed ponad 100 lat. Jeśli jednak przyjąć, że film miał być memento wskazującym na zagrożenia wynikające dla ludzkości z nauki (film szczegółowo opisuje kolejne epizody użycia broni chemicznej w znajdującej się w środkowej Polsce w województwie łódzkim wsi Bolimów), to w tym zakresie obraz nie spełnił swoich oczekiwań. Aby tak się stało, musiałby powstać inny film poświęcony w całości skądinąd intrygującej postaci Fritza Habera – niemieckiego chemika żydowskiego pochodzenia, który był autorem całej tej wojennej koncepcji. Tymczasem figura ta traktowana jest tu tylko jako wypełniacz, o którym należy wspomnieć w kontekście całokształtu historii tutaj przedstawianej w dokumencie. Nie wytrzymuje także paralela łącząca tamte wydarzenia z zupełnie współczesnymi przypadkami użycia broni chemicznej w Syrii. Niemniej jednak skromny fabularyzowany dokument opisujący tak drastyczny i mało znany w potocznej świadomości społecznej epizod z historii zasługuje na uwagę.

Fot.: Best Film


Przeczytaj także:

Recenzja filmu Na Rauszu

obłoki śmierci

Write a Review

Opublikowane przez

Michał Mielnik

Radca prawny i politolog, hobbystycznie kinofil - miłośnik stołecznych kin studyjnych, w których ma swoje ulubione miejsca. Admirator festiwali filmowych, ze szczególnym uwzględnieniem Millenium Docs Against Gravity, 5 Smaków, Afrykamery, Ukrainy. Festiwalu Filmowego.

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *