Ocean's 8

Co powiecie na mały skok? – Gary Ross – „Ocean’s 8” [recenzja]

Nie bardzo przepadam za blockbusterami. Kuszona przez producentów znanymi nazwiskami, dużym budżetem czy fajerwerkami technicznymi – bardzo często się rozczarowywałam. Banalną historią, sztampowym, wręcz przeżartym przez inne filmy schematem czy powtarzalnym scenariuszem, a także wiarygodnością. Wiem, często w swoich tekstach zwracam uwagę właśnie na ten aspekt produkcji, ale cóż, dla mnie to jest sprawa dość istotna. No, chyba że mam do czynienia z gatunkiem, w którym brak wiarygodności jest jak najbardziej do przyjęcia. Jest jednak pewna seria filmowa, do której pomimo tego, że spełnia wszystkie cechy nielubianego przeze mnie typu filmów, mam pewien sentyment – czyli wszystkie filmy o Dannym Oceanie i jego wspólnikach. Dlatego kiedy pierwszy raz zobaczyłam zwiastun Ocean’s 8, wręcz nie mogłam się doczekać, aż zobaczę całość w kinie. Nastawiłam się przede wszystkim na przyzwoitą porcję rozrywki, porównywalną z tą, jakiej dostarczyły mi poprzednie części. Jesteście ciekawi, czy oczekiwanie zostało spełnione? Zapraszam do lektury.

Fabuła filmu jest prosta jak konstrukcja cepa. Debbie Ocean (Sandra Bullock), siostra sławetnego Danny’ego Oceana, wychodzi z więzienia. Jak się okazuje, podczas odsiadki nie próżnowała i zamiast marzyć o prostym życiu (którego piękną wizję roztacza przed urzędnikiem badającym, czy zasługuje na zwolnienie warunkowe), planowała skok. Skok nie byle jaki, na celownik wzięła sobie bowiem wart 150 milionów dolarów naszyjnik Cartiera noszący nazwę Tussand. Przedsięwzięcie trudne do wykonania, zwłaszcza w pojedynkę, dlatego Debbie do pomocy zwołuje szajkę  również nie byle jaką. Swoją wspólniczkę Lou Miller (Cate Blanchett), jubilerkę Amitę (Mindy Kaling), uliczną oszustkę Constance (Awkwafina), paserkę Tammy (Sarah Paulson), hakerkę Nine Ball (Rihanna) oraz projektantkę mody Rose Weil (Helena Bonham Carter), a każda z nich dostanie do wykonania konkretne zadanie, które zagwarantować ma powodzenie całego przedsięwzięcia. Zadania naszym bohaterkom nie ułatwia fakt, że uroczystość, na której mają przywłaszczyć sobie Tussand, odbywa się na Gali MET pod czujnym okiem kamer i ochroniarzy.

Ocean's 8

Od razu napiszę, że film oglądało mi się z ogromną przyjemnością. Dostałam dokładnie to, czego oczekiwałam, czyli dobrą rozrywkę. Oczywiście zdaję sobie sprawę z jego mankamentów, jednak ze względu na wspomniany wcześniej sentyment i na to, że film został zrobiony bardzo solidnie, nie wyszłam z kina zawiedziona. Co w głównej mierze wpłynęło na moją opinię?

Przede wszystkim  rytm filmu wpływający na jego płynność. Sceny rozmów – czy to ze wspólniczką, czy to urzędnikiem wymiaru sprawiedliwości, czy to z byłym kochankiem – przeplatane są bardziej żwawymi scenami np. kradzieży, przez co film jest bardzo dynamiczny. Świetnie nakręcone sekwencje w trakcie kradzieży Tussaint, gdzie jeden błędny ruch może kosztować panie nie tylko potencjalne miliony, ale też lata w więzieniu, trzymają widza w delikatnym napięciu, bardzo pożądanym w komediowym filmie akcji. Można by ponarzekać, że scenariusz jest bardzo podobnie skonstruowany do tego znanego z poprzednich części i z góry wiemy, jak skończy się cała historia (no, może nie w stu procentach), ale moim zdaniem nie jest to wada. Nie ma potrzeby modyfikować czegoś, co zagrało już trzykrotnie, bo największą frajdę w filmie sprawia oglądanie organizacji kradzieży, przygotowań i wreszcie samego skoku, więc dopóty, dopóki nie ma żadnych wtop w ciągłości i logice historii, nie ma do czego się przyczepić.

Ocean's 8

Mamy scenariusz, mamy coś o dynamice filmu, więc warto przejść do samych głównych bohaterek. Reżyser Gary Ross zgromadził na ekranie naprawdę zacną mieszankę aktorską. Duże brawa należą się wszystkim paniom, bo stworzyły na ekranie bardzo zgraną grupę, którą po prostu przyjemnie się oglądało.  Największe obawy miałam co do Rihanny, wszak do tej pory na dużym ekranie radziła sobie dość słabo. Zaskoczyłam się jednak dość miło. I choć Nine Ball na ekranie było stosunkowo mało, to piosenkarce udało się wykreować naprawdę fajną postać luźnej outsiderki genialnej w swoim fachu. Swoją drogą bardzo mi przypominała Cosimę Niehaus, jedną z moich ulubionych bohaterek serialu Orphan Black. Zresztą, wszystkie aktorki wywiązały się ze swojego zadania co najmniej dobrze, jednak tą, która skradła moje serce, była Helena Bonham Carter. Rose Weil w jej wykonaniu była świetna! Aktorka stworzyła świetną postać nieco neurotycznej, niepewnej siebie projektantki, a momenty, w których dodatkowo musiała odgrywać kogoś nieco innego (jak chociażby podczas rozmowy z Daphne Kluger graną przez Anne Hathaway), były rewelacyjnie zabawne. Bardzo podobało mi się też to, że na gali obok statystów pojawiły się postaci dobrze znane – Serena Williams, Maria Sharapova czy Heidi Klum i choć były to epizodyczne role, to wpłynęły na moje postrzeganie gali MET jako wydarzenia bardzo prestiżowego.

Ocean's 8

Tak jak wspomniałam na początku, jestem świadoma niektórych wad tego filmu, które podciągnę pod luki fabularne. Rozumiem, że plan został przemyślany w każdym detalu, rozumiem, że panie są świetnie zorganizowane, jednak nie chce mi się wierzyć, że nawet przy tak zorganizowanej kradzieży nie wydarzy się nic, co zagrozi jej powodzeniu. Wszystko poszło jak po maśle, mimo że było kilka elementów, przez które plan mógł się posypać. Jak chociażby podrzucenie klejnotów na wózek jednego z kelnerów obsługujących galę, który był kompletnie nieświadomy tego, że bierze udział w skoku. Wystarczyło jedno spojrzenie, czy to jego, czy to kolegi z którym się zagadał, i cały plan by się posypał. Albo moment, w którym wiadomo, że klejnoty zniknęły, a Debbie zostaje dostrzeżona przez Clauda Bakera – gościa, przez którego spędziła 5 lat w pace i któremu wcześniej groziła. Czemu nie zgłosił jej na policję? Nie do końca to rozumiem, jednak wymienione przeze mnie mankamenty uznaję za drobnostki, które tylko nieznacznie obniżyły moją ocenę.

Słowem podsumowania napiszę, że Ocean’s 8, choć nie ustrzegło się pewnych luk fabularnych i uproszczeń mających ułatwić bohaterkom osiągnięcie celu, jest bardzo solidną propozycją rozrywkową. Choć nie przepadam za filmami akcji, a zwłaszcza w połączeniu z komedią, to film o ekipie ośmiu złodziejek oglądało mi się bardzo dobrze. Z jednej strony ze względu na sentyment, a z drugiej dlatego, że sama kradzież została dokonana z dużą dozą wdzięku, godną tej, którą reprezentuje Arsène Lupin; humor natomiast był bardzo wyważony i naprawdę niegłupi. Krótko mówiąc, całość została podana w bardzo smacznej formie. Dobra rozrywka czasem każdemu jest w życiu potrzebna, więc wszystkim osobom jej poszukującym – szczerze polecam.


Ocena: 7/10

Fot.: Warner Bros

Film Ocean’s 8 możecie zobaczyć w kinach Cinema City w całej Polsce

Ocean's 8

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *